Wtorkowe spadki na Wall Street z pewnością negatywnie wpłyną na nastroje europejskich inwestorów, przynajmniej na początku handlu. Będą one jedynym bodźcem, na który rynki mogą zareagować. W ostatnich dniach we znaki dawała się informacyjna posucha, której konsekwencją był marazm na giełdach.

Niewielkie spadki nowojorskich indeksów, jakie obserwowali wczoraj inwestorzy na naszym kontynencie i na które byli w stanie zareagować, przerodziły się jednak w nieco większą przecenę. Dow Jones stracił bowiem ostatecznie 0,8 proc., a S&P500 poszedł w dół o 0,65 proc. Tego raczej trudno się było spodziewać, więc słabe nastroje na początku dzisiejszego handlu mamy niemal gwarantowane. Sprzyjać temu będą dwa czynniki. Pierwszy to zupełny niemal impulsów z gospodarki i geopolityki, drugi to niewielka zmienność na giełdach, na tle której wtorkowe ruchy amerykańskich indeksów wydają się być spore.

Mimo, że obiektywnie rzecz biorąc, ich skala nie powinna robić wielkiego wrażenia, pogorszyły one zdecydowanie obraz rynku. Trzeba bowiem przypomnieć, że w poprzednim tygodniu indeksy na Wall Street zdecydowanie cofnęły się, bezpośrednio po ustanowieniu nowych historycznych maksimów. Powstrzymanie tej przeceny w piątek i poniedziałek, nie przetrwało próby czasu. Patrząc na wykresy amerykańskich indeksów trudno mieć wątpliwości, że spadkowa korekta się im należy i że istnieje spore prawdopodobieństwo, iż właśnie się ona rozpoczyna. Przemawia za nią nie tylko „zwykła” chęć realizacji zysków, ale również syndrom majowego opuszczania rynku, zgodnie ze znaną giełdową maksymą. Dobrym pretekstem do pozbywania się akcji może być również groźba utworzenia się zapowiadającej spadki formacji podwójnego szczytu w przypadku S&P500 oraz złe wrażenie, związane z tym, że nie udało mu się trwale przebić poziomu 1900 punktów, czy nawet utrzymać się w jego bezpośredniej bliskości. Obecnie indeks znajduje się prawie 30 punktów poniżej niego.

Na kierunek ruchu na giełdach już w najbliższym czasie wpływ będą mieć znów czynniki makroekonomiczne. W czwartek opublikowane zostaną majowe wskaźniki aktywności gospodarczej w przemyśle i usługach. W przypadku większości krajów oczekuje się ich niewielkiego pogorszenia, w porównaniu do poprzedniego miesiąca. Gdyby wyniki okazały się gorsze od prognoz, niedźwiedzie zyskałyby solidne atuty. Reakcji inwestorów może też spodziewać się po dzisiejszej wieczornej serii przedstawicieli rezerwy federalnej, w tym jej szefowej oraz po publikacji treści protokołu z poprzedniego posiedzenia Fed.

Na nasz rynek, po kilku dniach wyraźnego wzrostu obrotów, znów wraca marazm. Gasnącej aktywności handlu towarzyszą niewielkie zmiany kursów akcji i indeksów. WIG20 od kilu sesji walczy o utrzymanie się w okolicach 2400 punktów, o ile te niemrawe ruchy można nazwać walką. Żadnego wpływu na notowania nie wywierają korzystne dane wciąż płynące z polskiej gospodarki. Indeksy największych spółek podążają za wskazaniami głównych światowych parkietów i widoczna wczoraj w drugiej części dnia ich niezależność nie powinna rodzić wielkich nadziei. Pogłębienie korekty w otoczeniu z pewnością przełoży się na sytuację na naszym rynku. Nieznacznie lepsze w ostatnich dniach zachowanie indeksów małych i średnich spółek można złożyć na karb odreagowania po niedawnych sporych spadkach. Niepokój z nimi związany jeszcze na dobre nie minął. Pamiętać też trzeba, że w związku z niedzielnym terminem wyborów na Ukrainie, koniec tygodnia może przynieść wzrost obaw i nerwowe zachowania inwestorów.

Roman Przasnyski