W ostatnich dniach inwestorzy równie łatwo wpadali w panikę, jak w euforię. O ile ta pierwsza miała racjonalne uzasadnienie, to dla euforii znaleźć można je tylko na gruncie psychologii. Odnosi się to w szczególności do ustanowionego we wtorek z impetem nowego rekordu na Wall Street. Z jego weryfikacją i decyzjami lepiej poczekać na dane z gospodarki.

Sięgające 1,4-1,5 proc. wtorkowe zwyżki amerykańskich indeksów dodadzą dziś prawdopodobnie skrzydeł bykom na rynkach ryzykownych aktywów. Przynajmniej w początkowej części handlu. Do rekordów bitych na fali emocji, których źródła leżą poza wydarzeniami rynkowymi, lepiej jednak podchodzić z rezerwą. Tym bardziej, że mamy za sobą dopiero pierwszą fazę rozgrywki o Ukrainę i czeka nas pewnie jeszcze wiele rund, w trakcie których niejedno może się zdarzyć. Z pewnością nie mniej nerwowa będzie runda związana z gospodarką, nie tylko Ukrainy.

Dziś te problemy mogą zejść na nieco dalszy plan, wobec natłoku bieżących informacji makroekonomicznych ze świata. Na początek czeka nas seria publikacji wskaźników aktywności w usługach. Pierwsze już znamy. W Chinach ta sfera nie sprawiła większego zaskoczenia. PMI zwiększył się z 50,7 do 51 punktów, pozostawiając inwestorów w niepewności w kwestii perspektyw rozwoju sytuacji. Co do głównych gospodarek europejskich, oczekiwania są zbieżne z tendencjami, które obserwujemy już od pewnego czasu. Spodziewany jest dalszy spadek wskaźnika dla Francji, utwierdzający w przekonaniu o kłopotach, minimalnej zwyżki oczekują analitycy dla PMI strefy euro, a w przypadku Niemiec liczą na solidny wzrost. Większych niespodzianek nie przyniosą raczej zweryfikowane dane o dynamice gospodarki eurolandu, sygnalizując minimalną poprawę.

Na więcej emocji można liczyć w przypadku danych zza oceanu, zarówno dotyczących rynku pracy, jak i usług. Oczekuje się, że dane ADP pokażą wzrost liczby miejsc pracy w lutym o 155 tys., a więc znacznie słabszy niż styczniowy. Spodziewany jest także spadek wskaźników aktywności w sferze usług. Ewentualne rozczarowanie niekoniecznie musi przełożyć się na spadki na giełdach. Zadziałać może znany dobrze z poprzednich publikacji motyw srogiej zimy. Byki mogą dodatkowo wykorzystać słabsze dane do odgrzania nadziei na zwolnienie tempa ograniczania skupu obligacji przez Fed. W tej kwestii spore znaczenie może mieć jednak publikowany wieczorem raport o stanie i perspektywach amerykańskiej gospodarki.

Na nasz rynek, poza doniesieniami ze światowej gospodarki, wpływ mogą wywrzeć wyniki kwartalne Lotosu i PGNiG. Strata gdańskiej rafinerii, wynosząca 24,4 mln zł okazała się dużo mniejsza niż rok wcześniej i niższa niż oczekiwano. Mocno rozczarował gazowy monopolista, który zamiast spodziewanych 755 mln zł. zysku poinformował o sięgającej 161 mln zł stracie. Przeciwwagą dla ewentualnego słabszego zachowania kursu PGNiG, mogą być walory KGHM, którym pomagać powinien wtorkowy, przekraczający 1 proc. skok notowań kontraktów na miedź. Ruch wyprowadzony z okolic lokalnego dołka może zainicjować nieco dłuższe odreagowanie. Generalnie jednak w przypadku WIG20 fajerwerków raczej nie należy się spodziewać, a bliskość poziomu 2450 punktów prowokować do aktywności może w równym stopniu obie strony rynku. W trakcie wczorajszego końcowego fixingu niedźwiedzie dały znać o swojej obecności.

Na giełdach azjatyckich przeważały zwyżki. Nikkei wzrósł o 1,2 proc. Swoją drogą podążał wskaźnik w Szanghaju, tracąc na godzinę przed końcem handlu 0,8 proc., a towarzyszył mu zniżkujący o 0,5 proc. indeks w Hong Kongu. Zniżkujące kontrakty na amerykańskie i europejskie indeksy sygnalizowały możliwość lekkiej korekty wtorkowych wzrostów.

Roman Przasnyski