W poniedziałek, wobec braku innych potencjalnych impulsów, inwestorzy wciąż będą analizować piątkowe zaskakujące dane z amerykańskiego rynku pracy, ważąc szanse na kolejne cięcie QE3 na styczniowym posiedzeniu FOMC.

Dzisiejsze kalendarium jest praktycznie puste. Brakuje ważnych publikacji makroekonomicznych mogących wskazać rynkom kierunek, nadać im nowej dynamiki i zdefiniować retorykę poniedziałkowego handlu. W związku z tym należy się spodziewać, że wciąż ton wydarzeniom będą nadawać opublikowane w piątek dane z amerykańskiego rynku pracy. Szczególnie, że okazały się one dużym zaskoczeniem, przez co ich analiza musiała wymagać czasu.

W grudniu stopa bezrobocia w USA nieoczekiwanie spadła do 6,7% z 7% miesiąc wcześniej, podczas gdy oczekiwano jej stabilizacji na poziomie z listopada. Obecnie bezrobocie jest najniższe od października 2008 roku i znajduje się zaledwie 0,2 pp powyżej celu wyznaczonego przez Fed, stanowiącego ramy dla ultrałagodnej polityki monetarnej.

Nie było to jedyne zaskoczenie tego dnia. Równie mocno zaskoczyły dane o zatrudnieniu. Tyle tylko, że pokazały one zupełnie inny obraz sytuacji na rynku pracy. W sektorze pozarolniczym przybyło w grudniu tylko 74 tys. etatów, podczas gdy oczekiwano wzrostu o 196 tys.

To rozjechanie się obu raportów (przypominamy, że są to dwa różne badania o odmiennej metodologii) zostało w dużej mierze wywołane atakiem zimy w USA. To oznacza, że w styczniu ponownie możemy być świadkami słabych danych o zatrudnieniu, ale jednak jest to czynnik chwilowy i z tego też powodu nie należy się do niego przywiązywać. Dlatego też w naszej opinii należy uznać, że dane nic nie zmieniają, a na styczniowym posiedzeniu FOMC, zgodnie z ogłoszonym w grudniu harmonogramem, dojdzie do kolejnego cięcia wartości QE3 o 10 mld USD.

Oczekujemy, że rynki finansowe dojdą do podobnych co my wniosków. Dlatego zakładamy, że piątkowe i dzisiejsze nocne osłabienie dolara w reakcji na dane z rynku pracy w USA w dużej mierze wyczerpuje znamiona pierwszej, w dużej mierze emocjonalnej, reakcji. W tej w kolejnych godzinach dolar może lekko się umacniać, odreagowując swoje wcześniejsze osłabienie. Zwłaszcza w relacji do japońskiego jena, po tym gdy kurs USD/JPY znalazł się dziś najniżej od prawie miesiąca.

W kolejnych dniach będzie trwało ważenie szans na styczniowe cięcie QE3. Posłużą do tego publikacje danych makroekonomicznych z USA. We wtorek będzie to raport o sprzedaży detalicznej, w środę dane o inflacji PPI, dzień później raport o inflacji CPI, a w piątek dane o produkcji przemysłowej.

O godzinie 09:14 kurs EUR/USD testował poziom 1,3678 dolara, kontynuując wzrosty z czwartku i piątku. Na gruncie analizy technicznej sytuacja tej pary wygląda dobrze. W poprzednim tygodniu został zrealizowany minimalny ruch wynikający z wybicia dołem z dwumiesięcznego kanału wzrostowego oraz formacji podwójnego szczytu. Następnie popyt obronił linię trendu wzrostowego. To powinno wzmacniać stronę popytową. Jeżeli EUR/USD wróci ponad 1,37 to kolejnym krokiem najprawdopodobniej będzie atak na opory zlokalizowane wokół 1,38. Ten scenariusz nie pasuje do wyciągniętych wyżej, korzystnych dla dolara, wniosków. Korelował z nim będzie dopiero zdecydowany powrót poniżej 1,3650 dolara, co ponownie otworzy drogę do ataku na linię trendu wzrostowego (obecnie 1,3570).

Z opisanym scenariuszem póki co nie współgra też sytuacja techniczna na wykresie USD/PLN. W piątek, po dwóch nieudanych próbach wybicia powyżej strefy oporu 3,07-3,08 zł (m.in. linia bessy), dolar potaniał do 3,0320 zł. Dziś w nocy jego notowania spadły do 3,0246 zł, żeby następnie odbić powyżej 3,0350 zł. Na gruncie AT obecnie większe jest prawdopodobieństwo powrotu w okolice 3 zł niż ponownego ataku na 3,07-3,08 zł. Dopiero zdecydowany powrót powyżej 3,05 zł odwróci te szanse.

Marcin Kiepas, Admiral Markets