Na głównych giełdach europejskich lekko korekcyjnie, w Nowym Jorku umiarkowanie pozytywnie, w Warszawie nadal źle. Dziś będzie trudno o zmianę tego układu, choć wiele zależeć będzie od danych z europejskiej gospodarki, amerykańskiego rynku pracy oraz informacji z Chin.

W czwartek na głównych parkietach europejskich przez większą część dnia nastroje były nienajgorsze. Indeksy w Paryżu i Frankfurcie trzymały się na niewielkim plusie, jednak w końcówce handlu doszło do wyraźnego pogorszenia się sytuacji. Wpływ na to miał słaby początek notowań na Wall Street, gdzie po kilkudziesięciu minutach indeksy poszły w dół. W najgorszym momencie S&P500 zniżkował co prawda tylko o 0,4 proc., ale to wystarczyło, by wystraszyć byki na naszym kontynencie i doprowadzić do spadku wskaźników po 0,8 proc. W efekcie DAX sygnalizuje możliwość korekty. Na razie trzyma się powyżej 9400 punktów i ten poziom, mimo że w ostatnich dniach kilka razy był testowany, skutecznie broni przed zejściem wskaźnika w dół. Korekta w końcu jednak musi się pojawić.

Przesłanką, przemawiającą za dzisiejszą obroną przed nią, może być lekko optymistyczne zakończenie czwartkowego handlu za oceanem. Dow Jones co prawda zniżkował o 0,1 proc., ale. S&P500 mimo wcześniejszego spadku zdołał wyjść symbolicznie nad kreskę. To powinno pomagać posiadaczom akcji w pierwszej części sesji. O tym, jak się ona zakończy, zdecydują dane makroekonomiczne. Te z Chin nie są najlepsze. Eksport wzrósł w grudniu o zaledwie 4,3 proc., mniej niż w listopadzie, gdy zwyżka sięgała 12,7 proc. i mniej niż się spodziewano. Import zwiększył się o 8,3 proc., podczas gdy oczekiwano wzrostu o 5,3 proc, ale widać, że o niedawnej dynamice rzędu kilkunastu czy ponad 20 proc. można zapomnieć.

Z reakcją rynków trzeba się będzie liczyć już przed południem, gdy pojawi się ostateczne wyliczenie dynamiki gospodarki strefy euro w trzecim kwartale. Szacuje się, że w porównaniu do poprzedniego kwartału PKB wzrósł o 0,1 proc., zaś w porównaniu do tego samego okresu z 2012 r. spadł o 0,4 proc. Najważniejsze jednak będą dane ze Stanów Zjednoczonych. Oczekuje się, że stopa bezrobocia utrzymała się w grudniu na niezmienionym poziomie 7 proc. Przewiduje się także, że w gospodarce przybyło około 196 tys. miejsc pracy w sektorze pozarolniczym. Jeśli liczba ta okaże się wyższa, można się będzie spodziewać kolejnego ograniczenia skupu obligacji przez Fed. Trudno powiedzieć, czy taka informacja i jej interpretacja zaszkodzi rynkom rozwiniętym, w szczególności zaś amerykańskiej giełdzie. Można natomiast się obawiać, że nie będzie korzystna dla emerging markets, a co za tym idzie i dla warszawskiego parkietu.

Ten ostatni radzi zaś sobie i bez tego wystarczająco źle. Wczorajszy spadek WIG20 o 1,6 proc. powoduje, że byki z coraz większym niepokojem spoglądają w dół, w poszukiwaniu potencjalnego wsparcia. Pierwsze może leżeć już w okolicy 2300 punktów, a więc niedaleko. Ale coraz bardziej niebezpiecznie przybliża się perspektywa przetestowania dołka z początku września, czyli 100 punktów niżej. Skoro niedźwiedzie urwały już indeksowi od listopadowego szczytu prawie 300 punktów, czyli 11 proc., to jeszcze jedna setka nie powinna im nastręczać problemów. Tym bardziej, że powodów lub przynajmniej pretekstów nie brakuje. Wśród nich oczywiście znajdują się OFE lub strach przed tym, że będą wyprzedawać akcje, konsekwencje ograniczania QE3 i perspektywa korekty na głównych rynkach. Poprzednie „strachy” związane ze zmianami w systemie emerytalnym zabrały wskaźnikowi największych spółek 13 proc. w czerwcu ubiegłego roku i 10,5 proc. we wrześniu. Może więc i tym razem jesteśmy blisko końca tych obaw.

Za indeksem blue chips podążają coraz chętniej mWIG40 i sWIG80, choć patrząc wstecz, można powiedzieć, że odwrotnie i to WIG20 podąża śladem wskaźników małych i średnich firm. W przypadku tych ostatnich spadkowa tendencja zaczęła się pod koniec października, a więc trzy tygodnie wcześniej niż dla WIG20. Trudno powiedzieć, czy ze strony średniaków przyjdzie również sygnał poprawy sytuacji. mWIG40 stracił dopiero około 8 proc., co wobec sięgającej 30 proc. ubiegłorocznej zwyżki daje niedźwiedziom jeszcze spore pole manewru.

Dziś podpowiedzi w tych kwestiach raczej nie otrzymamy, ale bieżących emocji na pewno nie zabraknie. Dane z Chin rewolucji nie spowodowały, jednak na godzinę przed końcem handlu indeksy w Szanghaju zniżkowały po około 0,8-1 proc. Nikkei rósł o 0,2 proc. Kontrakty na amerykańskie i europejskie indeksy zwyżkowały po 0,1-0,15 proc. Kontrakty na miedź zyskiwały 0,5 proc.

Roman Przasnyski