Wtorek przyniósł wyhamowanie trwających od dwóch dni spadków na głównych europejskich giełdach. Sytuacja jest jednak niepewna. Bykom sprzyja koniec kwartału, niedźwiedziom obawa przed kolejnych starciem o budżet i limit zadłużenia amerykańskiego rządu. Wczorajsze zachowanie Wall Street wskazuje, że ten drugi czynnik może być dominujący.

Wtorkowy handel na większości giełd stał pod znakiem niewielkich wahań indeksów. Trudno jednak mówić o uspokojeniu nastrojów, po trzech wyraźnie spadkowych sesjach. Wyglądało to tak, jakby obie strony rynku nie były pewne swych racji i ostrożnie badały siły przeciwnika. Świadczą o tym częste zmiany kierunku ruchu giełdowych wskaźników. Nie było przy tym wyraźnych i silnych bodźców, które byłyby w stanie sprowokować inwestorów do bardziej odważnych decyzji.

Tym bardziej bacznie należy śledzić zachowanie rynku na dzisiejszej sesji. Prawdopodobnie nie przyniesie ona przełomu, jednak nawet niewielkie zmiany mogą stanowić sygnał, w jakim kierunku podążymy w kolejnych dniach. Na krótką metę byki mogą starać się podciągnąć indeksy w ostatnich dniach kończącego się miesiąca i kwartału. Jest czego bronić, bowiem wrzesień przyniósł do tej pory zwyżkę S&P500 o ponad 4 proc., a DAX wzrósł o 7 proc. Kwartalne zyski są nieco wyższe (odpowiednio 6 i 9 proc.).

Czynnikiem zdecydowanie przemawiającym na korzyść niedźwiedzi, jest zbliżająca się przepychanka, dotyczące kolejnego zwiększenia limitu zadłużenia rządu Stanów Zjednoczonych. Podobnie, jak w poprzednich rundach tego spektaklu, trzeba liczyć się ze sporą nerwowością na rynkach. Obawy najbardziej widoczne mogą być oczywiście na Wall Street. We wtorek tamtejszym bykom nie udało się ostatecznie zakończyć handlu na plusie, a więc powstrzymać korekty. Dow Jones spadł o 0,4 proc., a S&P500 o 0,26proc. Negatywnym sygnałem było też zejście tego ostatniego indeksu poniżej 1700 punktów. W nieco lepszej sytuacji znajduje się wskaźnik we Frankfurcie. Zaliczył on tylko dwie spadkowe sesje, a wczorajszą zakończył na niewielkim, ale jednak wyraźnym plusie. Dziś będzie miał trudną przeprawę.

Naszym inwestorom, do tych zewnętrznych, dochodzą lokalne dylematy. WIG20 po raz kolejny pokazuje, że ma kłopoty z wyjściem powyżej 2400 punktów i utrzymaniem się nad tym poziomem na nieco dłużej. Pierwszy wyskok z początku sierpnia, okazał się początkiem fałszywego wybicia, które co prawda przyniosło bykom 2,5 proc. zysku, ale załamało się bez próby testowania szczytu z połowy czerwca w okolicach 2500 punktów, a dzięki prezentacji rządowych pomysłów na OFE, zatrzymało 300 punktów niżej. Później jeszcze trzykrotnie podejścia pod 2400 punktów kończyły się niepowodzeniem. Podobnie jest i tym razem, a wobec sytuacji w otoczeniu, trudno liczyć na zbyt wiele.

We wtorek indeksowi przeszkadzały zniżkujące o ponad 2 proc. akcje JSW, „wspomagane” przez Bogdankę i Lotos, czyli trio surowcowo-paliwowe. W gronie hamulcowych znalazły się też największe banki, za wyjątkiem PKO. Zdecydowanych obrońców WIG20 miał jedynie dwóch, czyli PZU i PKN Orlen. Wczoraj to wystarczyło do niewielkiej zwyżki. Dziś może być trudnie, tym bardziej, że pod presją mogą znaleźć się także walory KGHM. Kontrakty na miedź od trzech dni idą zdecydowanie w dół, korygując wyskok związany z niedawną decyzją Fed.

Wczesnym popołudniem spory wpływ na rynki mogą mieć dane zza oceanu. W przypadku dóbr trwałego użytku, oczekuje się jedynie powstrzymania silnego spadku, jaki zanotowano w lipcu i utrzymania zamówień na dotychczasowym poziomie. Większy optymizm panuje w odniesieniu do rynku nieruchomości. Spodziewany jest wzrost liczby sprzedanych domów z 394 do 420 tys. Rozczarowanie może być dodatkowym impulsem dla niedźwiedzi.

Na spadkowe rozpoczęcie handlu na naszym kontynencie wskazują słabe nastroje w Azji, gdzie wyraźnie przeważały zniżki, choć ich skala była niewielka. Poranne notowania kontraktów terminowych na amerykańskie i europejskie indeksy nie sygnalizowały jednak większego pesymizmu.

Roman Przasnyski