Chociaż uwaga mediów koncentruje się obecnie na wydarzeniach w Afryce Północnej, problemy z produkcją i eksportem ropy naftowej mają także inne kraje. Meksykański przemysł naftowy radzi sobie coraz gorzej ze względu na problemy infrastrukturalne, natomiast w Nigerii rząd nie może poradzić sobie z masowymi kradzieżami ropy.

Ropa naftowa to surowiec, który w ostatnim czasie przyciąga szczególną uwagę inwestorów. Pomimo ewidentnego, systematycznego wzrostu jej produkcji w USA, ceny ropy w tym kraju utrzymują się na wysokim poziomie.

W minionym tygodniu strona popytowa również nie dała o sobie zapomnieć. Po początkowych trzech dniach zniżek, w czwartek i piątek kupującym udało się odrobić większość tych strat i doprowadzić cenę ropy znów ponad poziom 106 USD za baryłkę. Oczywiście, na wysokim poziomie utrzymują się także notowania europejskiej ropy gatunku Brent, jednak w tym przypadku jest to bardziej zrozumiałe, chociażby ze względu na niepokojące informacje dotyczące podaży ropy na Morzu Północnym (coraz mniejsza efektywność wydobycia ropy z szelfu należącego do Wielkiej Brytanii) oraz oczywiście informacje dotyczące zaburzeń importu surowca z Afryki Północnej (zamknięcie libijskich portów).

W drugiej części minionego tygodnia pojawiły się jednak informacje, które w pewnym stopniu uzasadniają większą aktywność kupujących na rynku amerykańskiej ropy naftowej. Przede wszystkim, w czwartek pojawił się szereg dobrych danych makro z różnych krajów świata - wstępne odczyty indeksów PMI dla przemysłu w Europie, Chinach oraz USA były dobre, a w przypadku strefy euro i Chin były one wyraźnie lepsze od oczekiwań. Na plus zaskoczyły szczególnie dane z Państwa Środka, które wzbudziły nadzieje na powrót tego kraju do bardziej dynamicznego rozwoju gospodarczego.

Ponadto, pomijając kwestie napiętej sytuacji politycznej w Afryce Północnej, w ostatnich dniach na rynku pojawiły się informacje o mniejszej produkcji ropy naftowej w Meksyku i Nigerii. Kraje te, chociaż ostatnio przyćmione przez wydarzenia w Egipcie i Libii, mają duże znaczenie na globalnym rynku ropy - oba znajdują się w gronie największych producentów tego surowca na świecie, z dzienną produkcją wynoszącą w 2012 roku około 3 mln baryłek (Meksyk) i 2,5 mln baryłek (Nigeria).

Tymczasem w piątek meksykański państwowy gigant naftowy Pemex poinformował, że w lipcu produkcja ropy w Meksyku spadła do poziomu 2,48 mln baryłek dziennie. Jest to najgorszy wynik od października 1995 roku, a więc od niemal 18 lat. Sytuacja przemysłu naftowego w Meksyku wyraźnie pogorszyła się od 2004 r., kiedy to produkowano tam rekordowe 3,4 mln baryłek ropy dziennie. Wielkość eksportu przez ten czas spadła o około 40%. Sytuacja prawdopodobnie będzie się pogarszać - systematyczny spadek wydobycia jest obserwowany na około 2/3 pól naftowych w Meksyku, a Pemex szacuje, że wydobycie na najważniejszym polu naftowym kraju (Ku Maloob Zaap) obniży się o kolejne 60% w ciągu najbliższe dekady. Kłopoty Meksyku mają więc charakter strukturalny, dlatego rząd już planuje przyciągnąć nowych inwestorów, którzy zaczęliby eksploatację niektórych złóż z szelfu oceanicznego.

Spore problemy ma także Nigeria, gdzie w lipcu przychody budżetowe spadły aż o 42% mdm właśnie ze względu na zmniejszoną produkcję ropy naftowej oraz uciążliwe kradzieże tego surowca. Złodzieje ropy naftowej nagminnie doprowadzają do przecieków nigeryjskich ropociągów, co z kolei prowadzi do konieczności ich zamykania w celach naprawy. Niektóre koncerny naftowej celowo ograniczają produkcję, biorąc pod uwagę dotychczasową bezradność rządu w ograniczaniu tego typu przestępczej działalności. Jeszcze w 2000 r. celem Nigerii była produkcja 4 mln baryłek ropy naftowej dziennie. Według ostatnich raportów OPEC, lipcu tego roku wyniosła ona ok. 1,7 mln baryłek dziennie. Nigeria eksportuje ropę zarówno do Europy, jak i do USA oraz krajów Azji.

Dorota Sierakowska