Złoty, podobnie jak wiele innych aktywów przecenionych w ostatnich dniach, odrabia w piątek straty. O godzinie 13:42 kurs EUR/PLN testował poziom 4,3205 zł, a USD/PLN 3,2717 zł. Po ostatniej przecenie perspektyw złotego wciąż nie są najlepsze. Jedyną szansą dla niego jest interwencja NBP.

Zasygnalizowany w środę przez Bena Bernanke harmonogram normalizacji polityki monetarnej w USA, poprzez najpierw ograniczenie, a następnie zakończenie zakupów aktywów w ramach trzeciej rundy ilościowego luzowania polityki monetarnej, stał się dla inwestorów impulsem do ucieczki od ryzykownych aktywów. W sposób bezpośredni uderzyło to też w złotego. W czwartek kurs EUR/PLN wzrósł w pewnym momencie do 4,3481 zł z 4,2814 zł w środę na zamknięciu, wyznaczając nowe roczne maksimum. Kurs USD/PLN wzrósł natomiast do 3,2940 zł z 3,2202 zł.

Wczorajsza przecena złotego to nie tylko „efekt Bernanke”, ale też wpływ silnej wyprzedaży na polskim rynku długu, co podniosło rentowność 10-letnich obligacji do 4,327%, poziomu nieobserwowanego od listopada 2012 roku. Zaufania do złotego z pewnością nie zwiększały niepokojące wieści płynące z Chin. W czerwcu sytuacja w tamtejszym sektorze przemysłowym, analizowana przez pryzmat indeksu PMI, pogorszyła się. Rynek międzybankowy natomiast zamarł i musiał interweniować Ludowy Bank Chin.

Dziś złoty próbuje odrabiać straty z czwartku. Pomaga lekka poprawa nastrojów na rynkach globalnych, a także korekta na polskim rynku długu. Perspektywy nie są jednak najlepsze. Zwłaszcza w przypadku EUR/PLN, gdzie po ostatnich wzrostach, które poprzedził nieudany powrót poniżej ważnej strefy wsparcia 4,20 zł, otwarta jest droga do 4,40 zł. Jedyne co może przeszkodzić w realizacji tego scenariusza to interwencja banku centralnego, która prędzej czy później nastąpi.

Nieco lepiej z punktu widzenia złotego kształtuje się sytuacja na wykresie USD/PLN. Kurs wciąż pozostaje poniżej ważnych oporów 3,3081 zł (szczyt z listopada 2012) i 3,3093 zł (szczyt z 31 maja br.). Dopiero ich pokonanie będzie mocnym sygnałem kupna dolara. To co może niepokoić to fakt, że od trzech miesięcy amerykańska waluta uparcie wraca w okolice 3,30-3,31 zł.

Dziś na rynkach akcji jest Dzień Trzech Wiedźm, czyli dzień gdy wygasają czerwcowe serie instrumentów pochodnych. Często prowadzi to do podwyższonej zmienności i zamknięcia, które nijak się ma do aktualnej sytuacji rynkowej. Jest cień szansy, że piątek stanie się takim dniem również dla złotego. Byłoby to możliwe, gdyby do gry ponownie wkroczył Narodowy Bank Polski (NBP), interweniując w celu umocnienia polskiej waluty. Oczywiście interwencja już teraz, gdy sentyment generalnie do rynków wschodzących nie jest najlepszy, to ryzykowny krok. Jednak z drugiej strony, sprzedaż walut pod koniec dzisiejszego dnia, gdy płynność na rynku będzie już niska, mogłaby zagwarantować powodzenie takiej interwencji.

Marcin Kiepas