Końcówka maja upływa pod znakiem silnej wyprzedaży złotego. W relacji do euro jest on najsłabszy od czerwca, a do dolara i szwajcarskiego franka od listopada ub.r. I to nie musi być koniec przeceny. Są jednak dwa czynniki mogące dawać nadzieję na aprecjację polskiej waluty.

Przecena złotego rozpoczęła się w środę, następnie pod nieobecność krajowych inwestorów była kontynuowana w czwartek i jest pogłębiana w dniu dzisiejszym. Mocno traci on zwłaszcza w relacji do wspólnej waluty, która jest najdroższa od czerwca 2012 roku. Dziś przed południem kurs EUR/PLN wzrósł do 4,2935 zł z 4,2406 zł w środę. W tym czasie dolar wyznaczył nowe półroczne maksimum na 3,3058 zł, a szwajcarski franka na 3,4648 zł.

Początkowo u źródeł osłabienia złotego, który słabo spisuje się od pierwszej dekady maja, leżała głównie realizacja zysków na polskim rynku długu. Rentowność 10-letnich obligacji Polski, po tym jak krótko po majowej obniżce stóp procentowych przez Radę Polityki Pieniężnej spadła w okolice 3%, obecnie znajduje się powyżej 3,6%. Z pewnością złotemu nie pomagały w tym czasie słabe dane płynące z polskiej gospodarki.

Obserwowana w ostatnich dniach wyprzedaż to w głównej mierze efekt przełamania kluczowych średnioterminowych oporów na wykresach EUR/PLN, a także nieco mniej istotnych barier na USD/PLN i CHF/PLN. I to właśnie wnioski płynące z analizy technicznej każą oczekiwać dalszej deprecjacji złotego.

Złoty traci do euro

Wykres dzienny EUR/PLN w środę przełamał strefę oporu 4,2113-4,2151 zł, jaką tworzyły maksima ze stycznia br. i września 2012, wybijając się jednocześnie z 10-miesięcznego trendu bocznego 4,0262-4,2151 zł. Analiza techniczna nie pozostawia złudzeń, że euro mierza w okolice 4,40 zł, który to poziom wyznacza minimalny zakres ruchu wynikający właśnie z wybicia z wielomiesięcznego trendu bocznego. Poziom maksimum dla wzrostów wyznacza natomiast szczyt z czerwca 2012 roku, czyli 4,4279 zł. Scenariusz wzrostowy zostanie zanegowany z chwilą powrotu wspólnej waluty poniżej 4,21 zł.

...do dolara...

Nieco mniejszą dynamikę wzrostów można zaobserwować na wykresie USD/PLN. Jednak sytuacja na tej parze równie mocno preferuje kupno dolara, jak na EUR/PLN. Podstawowym argumentem jakim dysponuje strona popytowa jest utworzona w tym tygodniu 9-miesięczna formacja odwróconej głowy z ramionami (zapowiada ona mocne wzrosty). Linia szyi tej formacji znajduje się na poziomie 3,27 zł. Dopóki dolar znajduje się powyżej tej bariery należy liczyć się z możliwością jego aprecjacji do 3,50 zł. Przynajmniej na gruncie analizy wykresu. Powrót poniżej 3,27 zł, tak samo jak powrót euro poniżej 4,21 zł, zaneguje scenariusz wzrostowy, zmuszając inwestorów sprzedających obecnie polską walutę do jej odkupienia.

I do franka

Prawdziwą huśtawkę nastrojów w ostatnich dwóch tygodniach przeżywają wszyscy posiadacze kredytów hipotecznych denominowanych w szwajcarskim franku. Jeszcze przed tygodniem kurs CHF/PLN testował poziom 3,2976 zł, wyznaczając 4-miesięczny dołek. W piątek, po wzroście do 3,4667 zł, para ta znalazła się najwyżej od listopada 2012 roku. Na wykresie dziennym CHF/PLN, podobnie jak na USD/PLN, została wyrysowana formacja odwróconej głowy z ramionami. Na gruncie analizy technicznej zwiastuje to wzrost w okolice 3,65 zł. Z postawieniem takiej prognozy warto się jednak wstrzymać do momentu, aż frank wybije się powyżej maksimów z listopada i września 2012 roku (odpowiednio 3,4771 zł i 3,5097 zł).

Złoty będzie nadal tracić do głównych walut

Analiza techniczna nie pozostawia żadnych złudzeń. W najbliższym okresie należy oczekiwać kontynuacji osłabienia złotego. I to bardzo silnego. Z taką sytuacją mieliśmy do czynienia np. w maju 2012 roku, gdy w ciągu miesiąca euro potaniało z 4,1453 zł do 4,4279 zł. Wówczas kurs EUR/PLN wrócił do 4,1450 zł dopiero po dwóch miesiącach. Teraz prawdopodobnie odrabianie strat zajęłoby tyle samo czasu.

Znajdujemy jednak przynajmniej dwa argumenty przemawiające za tym, że wskazane przez analizę techniczną docelowe poziomy dla euro, dolara i szwajcarskiego franka nie zostaną osiągnięte. Przynajmniej nie w czerwcu.

Po pierwsze, jesteśmy blisko zakończenia korekty na polskim rynku długu. Rentowność 10-letnich obligacji rosnąc dziś do 3,63%, znalazła się tuż poniżej szerokiej bariery 3,683-3,703%. Tworzy ją dołek z grudnia, linia bessy i 61,8% zniesienie spadków z okresu luty-maj br. Jej przełamanie jest wątpliwe nie tylko na gruncie analizy wykresu rentowności, ale również dlatego, że trudno oczekiwać takiego kroku w sytuacji, gdy inwestorzy liczą na jeszcze dwie obniżki stóp procentowych przez Radę Polityki Pieniężnej. A to powinno zachęcać do kupna obligacji.

Drugim istotnym argumentem przeciwko dalszej gwałtownej przecenie złotego jest zachowanie kursu EUR/USD. O ile we wspomnianym wcześniej maju 2012 roku, gdy przez polski rynek walutowy przetoczyła się fala wyprzedaży złotego, kurs EUR/USD mocno zanurkował w dół, to obecnie popyt zdecydowanie broni marcowego wsparcia na 1,2751 dolara. To zwiększa szanse nawet na jakiś ruch do góry, co historycznie powinno wspierać polską walutę, a nie tworzyć presję na jej wyprzedaż.

Innym argumentem przemawiającym na rzecz złotego jest oczekiwana powolna poprawa sytuacji w polskiej gospodarce. To powinno być już widoczne w danych publikowanych w czerwcu. Nadzieje na ożywienie gospodarcze, jeżeli jednocześnie mocno nie wzrośnie awersja do ryzyka na świecie, będzie lekko wspierać złotego.

Mając powyższe argumenty na uwadze należy przyjąć, że obecna wyprzedaż polskiej waluty jest chwilowa, a poziomy docelowe wyznaczone przez analizę techniczną nie zostaną osiągnięte. Dlatego wyższe kursy walut powinny stanowić bodziec do szukania okazji do ich sprzedaży po atrakcyjnym kursie. Jednak dopiero wówczas, gdy pojawią się pierwsze sygnały wyczerpywania się krótkoterminowego impulsu wzrostowego na EUR/PLN, USD/PLN i CHF/PLN.

Marcin Kiepas, Admiral Markets Polska