W piątek sytuacja na rynkach walutowych odbiła się echem także na wykresach surowców. Istotne z punktu widzenia inwestorów na rynkach towarów było umocnienie amerykańskiej waluty. Podczas ostatniej sesji minionego tygodnia US Dollar Index wzrósł o pół procenta, jednak w ciągu dnia znalazł się także wyżej, atakując tegoroczne szczyty z marca (rejon 83,50 pkt.).

W centrum uwagi:
• Ceny ropy – pod dyktando dolara
• OPEC: większy popyt na ropę w drugiej połowie roku
• W Libii wciąż niebezpiecznie


Ze względu na fakt, że ceny surowców są na ogół wyrażane w amerykańskich dolarach, siła tej waluty sprzyjała zniżkom na rynkach towarowych. W piątek indeks CRB został przeceniony o niemal procent.

Ceny ropy – pod dyktando dolara

Zmienność indeksu CRB w piątek była spora – po spadku w pierwszej części dnia, wieczorem indeks odrobił sporą część strat. Był to rezultat przede wszystkim tego, co działo się na rynku ropy naftowej – surowiec ten jest bowiem najważniejszym wagowo składnikiem indeksu CRB.

Tymczasem w piątek na rynku ropy było nerwowo, na co wpływ miało kilka czynników. Początek amerykańskiej sesji (a więc u nas godziny popołudniowe) przyniosły silne tąpnięcie cen ropy WTI. Notowania amerykańskiego surowca zbliżyły się nawet do rejonu 93 USD za baryłkę, podczas gdy jeszcze rano ich cena oscylowała w okolicach 95,50-96,00 USD za baryłkę.

Mocny spadek cen ropy był w dużej mierze efektem spekulacji dotyczących planów wycofywania się z programu QE3 w Stanach Zjednoczonych. Po pierwsze, informacje te przyczyniły się do umocnienia amerykańskiego dolara, co sprzyjało spadkom notowań ropy naftowej. Po drugie, wychodzenie z programu luzowania ilościowego wzmogło obawy o to, czy amerykańska gospodarka sobie bez tego typu stymulacji poradzi (od tego zależą także oczekiwania związane z popytem na ropę naftową).

OPEC: większy popyt na ropę w drugiej połowie roku

Jednak już parę godzin później widzieliśmy równie silną ofensywę ze strony kupujących. W zaledwie parę godzin notowania ropy WTI zbliżyły się ponownie do okolic 96 USD za baryłkę. Stronie popytowej sprzyjała piątkowa publikacja OPEC. W swoim comiesięcznym raporcie, organizacja ta podniosła prognozy tegorocznego popytu na ropę naftową.

Według OPEC, w 2013 r. popyt na ropę naftową produkowaną przez kraje kartelu wyniesie średnio 29,84 mln baryłek dziennie, a więc o 90 tys. baryłek dziennie więcej niż pokazywała poprzednia prognoza. Ma to być efekt zwiększenia popytu w drugiej połowie tego roku. OPEC zakłada, że w II poł. 2013 r. średni dzienny popyt na ropę produkowaną w kartelu wyniesie około 30,5 mln baryłek.

Niemniej jednak, nawet taki wzrost popytu na ropę w OPEC nie zmieniłby faktu, że popyt na ropę jest mniejszy niż jej podaż. W kwietniu średnia dzienna produkcja ropy w OPEC wyniosła 30,46 mln baryłek, a więc znalazła się powyżej limitu produkcji wyznaczonego przez OPEC (zresztą, limit ten jest fikcją już od wielu miesięcy). Za wysoki poziom produkcji odpowiada przede wszystkim spora podaż ze strony Arabii Saudyjskiej oraz rosnąca ostatnio podaż ze strony Iraku. Jeśli więc prognozy OPEC się zrealizują, to w II poł. br. dojdzie zaledwie do zrównania się popytu i podaży na ropę produkowaną w kartelu.

W Libii wciąż niebezpiecznie

Dzisiaj rano notowania ropy naftowej WTI spadają. Cena surowca zbliża się do wsparcia w rejonie 94,70-95,00 USD za baryłkę. Dzisiaj stronie podażowej sprzyjały nieco gorsze od oczekiwań dane z Chin (m.in. dotyczące produkcji przemysłowej i inwestycji w aglomeracjach miejskich w kwietniu).

Duża produkcja ropy naftowej na świecie i wątpliwości co do popytu mogą zepchnąć notowania ropy niżej. Tendencja spadkowa jest widoczna w dłuższej perspektywie, a rejon 97 USD jest silnym oporem, który trudno będzie pokonać przy obecnych nastrojach na rynku.

Warto jednak pamiętać, że krótkie, nerwowe ruchy na rynku ropy nie są wykluczone. Dzisiaj uwagę przyciąga znów Libia. Koncern naftowy BP poinformował bowiem, że wycofuje z tego kraju część swoich pracowników, tłumacząc to kwestiami bezpieczeństwa. Decyzja BP jest konsekwencją komunikatu brytyjskiej ambasady, która w piątek poinformowała o wycofaniu z Trypolisu części pracowników ambasady ze względu na to, że stolica Libii staje się coraz mniej bezpieczna.

Pomimo presji ze strony koncernów naftowych prowadzących działalność operacyjną w Libii, władze tego kraju definitywnie sprzeciwiają się zatrudnieniu zagranicznych pracowników do ochrony tamtejszych pól naftowych. To wzmaga obawy o poziom produkcji surowca w Libii. Już w styczniu koncern BP zapowiedział, że rozważa zaniechanie dalszych wierceń w Libii ze względu na brak odpowiedniego bezpieczeństwa.

Dorota Sierakowska