Akcje KGHM, które od kilku dni dołują nasz rynek, powinny dziś zachowywać się lepiej niż ostatnio. Notowania kontraktów terminowych na miedź rosły rano o 2,5 proc. Istotne znacznie dla rynków będą mieć dane makroekonomiczne z Niemiec i Stanów Zjednoczonych.

Fatalne nastroje, panujące od kilkunastu dni, a w przypadku największych spółek od początku roku, bezpośrednio można wiązać z silną pozycją spółek surowcowych w WIG20. Wczorajszy kolejny spadek akcji KGHM o ponad 3 proc., przyczynił się do słabości całego rynku. Ale przecież notowania i kondycja jednej spółek nie są w stanie przesądzić o sytuacji na całym parkiecie. Jego słabość ma więc z pewnością głębsze podstawy. Pokazała to wczorajsza korekta w dół danych o dynamice naszej gospodarki.

Dziś jest szansa na to, że KGHM nie będzie bykom już przeszkadzał. Rano notowania kontraktów na miedź szły w górę o ponad 2,5 proc. To powinno zdjąć, a przynajmniej „zawiesić” presję podaży z walorów naszego lubińskiego kombinatu. Biorąc pod uwagę utrzymującą się od kilkunastu dni zwiększoną zmienność notowań w Warszawie, możemy mieć do czynienia z silnym odreagowaniem, podobnym do obserwowanego wczoraj skoku papierów JSW.

Wciąż jednak pozostajemy w stanie niepewności, związanym z sytuacją naszego rynku, wzmocnionej dodatkowo obserwacją wczorajszego zachowania się warszawskich indeksów, w warunkach euforii panującej na głównych giełdach europejskich. Wydaje się, że podstawowym czynnikiem, który przesądza o ich słabości jest nie tyle brak pieniędzy, ale brak wśród inwestorów wiary w to, że kursy akcji mogą iść w górę. A bez niej trudno o zwyżki.

Wtorkowa europejska euforia zostanie dziś prawdopodobnie skorygowana. W każdym razie trudno liczyć na utrzymanie się tak dużej dynamiki wzrostów, tym bardziej, że podstawy optymizmu inwestorów były bardzo kruche, by nie powiedzieć, że nie było ich wcale. Wszak opublikowane wczoraj dane makroekonomiczne były złe i należało się spodziewać raczej sporej przeceny. Tym bardziej, że negatywne informacje napłynęły ze wszystkich stron, czyli z Chin, Europy i Stanów Zjednoczonych.

Skoro jednak rynki na złe dane zareagowały silnymi zwyżkami, można podejrzewać, że miały ku temu powody., choć może trudno je zidentyfikować. Wzrosty były zdecydowane, a tendencja wyjątkowo konsekwentna. W końcu nie co dzień zdarza się 3,5 proc. skok na parkiecie w Paryżu, czy niemal 2,5 proc. zwyżka we Frankfurcie. Dziś można oczekiwać weryfikacji tego entuzjazmu.

Okazją do tego będą kolejne publikacje danych i wskaźników makroekonomicznych. Już po godzinie handlu dowiemy się w jakich nastrojach są niemieccy przedsiębiorcy. Wskaźnik Ifo jest od pewnego czasu bardzo pilnie śledzony i ma wyraźny wpływ na sytuację na rynkach. Oczekuje się, że w kwietniu spadł do 106,2 punktu ze 106,7 punktu miesiąc wcześniej. Jeśli odczyt będzie gorszy od prognoz, można się spodziewać reakcji na giełdach. Po południu poznamy dynamikę zamówień na dobra trwałego użytku w Stanach Zjednoczonych. Oczekuje się ich spadku o 2,8 proc. (poprzednio wzrosły o 5,6 proc.), a bez uwzględnienia środków transportu zwyżki o 0,5 proc. (w lutym zmniejszyły się o 0,7 proc.).

Giełdy azjatyckie korzystały dziś z wtorkowego optymizmu europejskich kolegów. Na większości parkietów zwyżki przekraczały 1 proc. Nikkei zyskał ponad 2 proc., w Szanghaju indeksy poszły w górę od 1 do 1,2 proc. Kontrakty na amerykańskie i europejskie indeksy nie dawały rano jednoznacznych wskazań. O prawie 0,1 proc. zwyżkowały pochodne na CAC40, zaś kontrakty na DAX traciły 0,2 proc.

Roman Przasnyski