W ostatnim czasie dane z amerykańskiej gospodarki z reguły pozytywnie zaskakiwały, sugerując, iż wzrost za oceanem znacznie przyspieszył. Wczoraj było jednak inaczej. Co ciekawe, pomimo nienajlepszych nastrojów w Europie Wall Street zignorowała te sygnały i amerykańskie indeksy znów testują szczyty. Środowy kalendarz jest dość lekki, wydarzeniem dnia jest aukcja długu we Włoszech.

Conference Board znów poniżej 60 pkt.

Wczorajsze dane z USA nie zachwyciły. Zamówienia na dobra trwałego użytku wzrosły co prawda aż o 5,7% m/m, ale wynikało to z dużych zamówień na dobra transportowe, które cechują się dużą zmiennością. Po wyeliminowaniu tego komponentu zamówienia odnotowały spadek o 0,5% m/m, podczas gdy oczekiwano wzrostu o 0,7% m/m. Mniejsza była sprzedaż nowych domów – w lutym wyniosła ona 411 tys. Spadek odnotował też indeks aktywności z Richmond (z 6 do 3 pkt.), mimo iż oczekiwany był wzrost. Największym rozczarowaniem okazał się jednak indeks Conference Board, notując spadek z 68 pkt. (zrewidowanych w dół z 69,6 pkt.) do zaledwie 59,7 pkt. Faktem jest, iż w styczniu dane były jeszcze słabsze (58,6 pkt.), ale było to przypisywane obawom o klif fiskalny. Poprzedni tak słaby odczyt to już jesień 2011 roku. Być może spadek CB to wpływ sequestera (automatyczne cięcia wydatków, które weszły w życie od początku miesiąca), o którym na rynku mówi się już bardzo niewiele, ale który jednak dotyka sporej liczby gospodarstw domowych. Stanowi to zagrożenie, iż popyt konsumpcyjny, który jest raczej słabym elementem ożywienia w USA, może nie wzrastać tak szybko, jak oczekuje rynek.

We wczorajszym komentarzu pisaliśmy, iż jakkolwiek indeks nastrojów miewał często istotny wpływ na notowania akcji, w ostatnim czasie Wall Street rządzi się swoimi prawami i wczoraj też tak było. Pomimo ewidentnie rozczarowującej mieszanki danych, S&P500 zanegował poniedziałkowe spadki i znów testuje maksima. Można tu pokusić się o spiskową teorię, iż słabe dane o nastrojach gaszą obawy o przedwczesne (w relacji do obecnych oczekiwań) zakończenie QE i stąd taka reakcja, jednak chyba najbliższe prawdy będzie stwierdzenie, iż polityka Fed wypaczyła reakcje rynku na dane i jedynie mocne dane z rynku pracy, przybliżające jej zmianę, mogą zakończyć to, co coraz bardziej przypomina bańkę spekulacyjną.

Spekulacje przed BoJ

Mówiąc o spekulacji, warto pamiętać, iż jednym z wydarzeń przyszłego tygodnia będzie posiedzenie Banku Japonii, już z nowym prezesem i dwójką wiceprezesów. Rynki mają wobec nowych władz BoJ spore oczekiwania, ale nie ma na chwilę obecną jasności, na co zdecyduje się Rada Banku. Prezes Kuroda zapowiedział wydłużenie zapadalności skupowanych obligacji (dotychczas limit wynosił 3 lata), ale nie wiadomo w jakiej ilości Bank będzie je kupował. Spektrum możliwej decyzji rozciąga się pomiędzy zwiększeniem programu zakupów o 10 bln jenów (co byłoby rozczarowaniem i doprowadziło zapewne do umocnienia jena) aż do wprowadzenia nielimitowanych zakupów obligacji już teraz (Rada za poprzedniego prezesa zapowiedziała taki krok w 2014 roku) wraz z zakupami bardziej ryzykownych aktywów (BoJ już teraz kupuje niewielkie ilości ETFów na japońskie akcje!). Jen w ostatnim czasie koryguje nieco skokowe osłabienie, które zostało zapoczątkowane w listopadzie. Decyzja BoJ będzie miała niewątpliwie bardzo duży wpływ na rynek walut.

dr Przemysław Kwiecień