Za nami bardzo ciekawy tydzień na rynkach finansowych. Był to tydzień banków centralnych – ostatnie posiedzenie pod wodzą obecnego jeszcze prezesa Banku Japonii, spora niepewność przed decyzją Banku Anglii oraz jak zwykle ciekawa konferencja po posiedzeniu EBC.

Jednak na rynku złotego tematem numer jeden była decyzja RPP. Obniżka stóp procentowych o 50 bp zaszkodziła notowaniom złotego tylko na chwilę.

Po serii czterech obniżek o 25 bp Rada obniżyła w marcu stopy procentowe aż o 50 bp. Decyzja RPP jest zarówno zła, jak i dobra. Jest dobra dla gospodarki, gdyż wobec obecnej sytuacji makro ekspansja monetarna jest jak najbardziej uzasadniona, o czym wielokrotnie pisaliśmy.

Oczywiście, lepiej byłoby, gdyby Rada nie dokonała feralnej podwyżki w maju ubiegłego roku, zaś jesienią zaczęła stopy obniżać szybciej, ale skoro te niefortunne decyzje zostały już podjęte lepiej było je skorygować większym ruchem niż iść w zaparte. Natomiast decyzja jest zła z metodologicznego punktu widzenia. Duży ruch powinien raczej zaczynać niż kończyć cykl obniżek, szczególnie kiedy na poprzednim posiedzeniu usuwa się z komunikatu zdanie sugerujące dalsze obniżki, co należało interpretować jako zapowiedź przerwy w cyklu. Tymczasem Rada zrobiła dokładnie odwrotnie.

Mając na uwadze historię decyzji z poprzedniego roku trudno oprzeć się wrażeniu, iż zmiany w polityce pieniężnej są w dużym stopniu przypadkowe. Komentarze na konferencji po posiedzeniu sugerują, iż Rada traktuje ten ruch jako pewne podsumowanie wcześniejszych obniżek. Oznacza to, iż z dużym prawdopodobieństwem czeka nas dłuższa przerwa w cyklu. Nie musi to jednak być koniec tego cyklu – sądzimy, iż szansa na obniżkę po kolejnej projekcji inflacji (w czerwcu) jest nadal znacząca. Decyzja RPP nie pozostała bez wpływu na złotego – stracił on dość znacząco w pierwszej reakcji, ale dość szybko większość tych strat odrobił. Notowania złotego zależą znacznie mocniej od czynników globalnych niż krajowych stóp.

Okoliczności globalne są natomiast mieszane. Z jednej strony mamy świetną koniunkturę na globalnych rynkach akcji, przeradzającą się w bańkę spekulacyjną. Z drugiej strony obserwujemy odpływ funduszy w kierunku dolara. Świetne dane z amerykańskiego rynku pracy (spadek stopy bezrobocia z 7,9 do 7,7%) umocnią tę tendencję, coraz większa ilość inwestorów może bowiem oczekiwać, iż Fed wycofa się z programu zakupu aktywów wcześniej niż sugerował do tej pory. W efekcie wpływ tych czynników na złotego niejako neutralizuje się i obserwujemy lekkie umocnienie polskiej waluty wobec euro i zarazem osłabienie względem dolara.

W przyszłym tygodniu poznamy dane o inflacji za luty. Oczekujemy odczytu na poziomie 1,8% w skali roku, a zatem nieco wyżej niż w styczniu. Jednak odczyt za luty wiąże się ze zmianą wag, dlatego też jest on obarczony dodatkową niepewnością. Niższy odczyt mógłby sprzyjać spekulacjom, iż marcowy ruch Rady nie był ostatnim w cyklu.

Dla złotego kluczowe będą jednak inne czynniki, przede wszystkim to, jak na chłodno zinterpretowane zostaną dane z USA. Gdyby narastały spekulacje o szybszym wycofaniu QE3 byłoby to niekorzystne dla złotego. Podobnie zagrożeniem jest pierwsza sesja nowego parlamentu we Włoszech (piątek), która może rynkowi przypomnieć o problemie. Jeśli te zagrożenia nie zmaterializują się kurs złotego powinien być stabilny. W piątek tuż przed 16.00 euro kosztowało 4,1340, dolar 3,1850, frank 3,34 zaś funt 4,7580 złotego.

Dr Przemysław Kwiecień