Nieznaczne wzrosty na wczorajszym zamknięciu sesji w USA przełożyły się na niezłe nastroje na dzisiejszym otwarciu rynków w Europie. W trakcie sesji wzrosty przybierały na sile szczególnie w drugiej połowie dnia, kiedy główny indeks amerykańskich blue-chipów przekroczył wartość 14 198 pkt. czyli rekord wszechczasów.

Po godzinie 9-tej zaczęliśmy poznawać indeksy PMI dla usług w Europie. Okazały się one przeważnie nieco lepsze od oczekiwań, lecz nie na tyle, aby Europa samodzielnie powędrowała zdecydowanie do góry. Kiepsko wypadła Hiszpania, której PMI wyniósł 44,7 pkt, wobec odczytu 47 pkt.w poprzednim miesiącu. Wynik dla całej strefy euro poznaliśmy około 10-tej. Wartość 47,9 pkt. jest po stronie recesyjnej, wiec giełdy nie miały jeszcze powodów do wzrostów na tym etapie sesji.

Dopiero o 14:30, kiedy weszły do gry amerykańskie futures zobaczyliśmy kolejny ruch w górę. Po otwarciu DJIA pokonał szczyt szczytów i chciał nie chciał musiały wzrosnąć giełdy w Europie, a z nimi WIG20. Po wybiciu DJIA przyspieszył, co przypięczętowało sukces. Wzrost naszego głównego indeksu wyniósł ostatecznie 1,59 proc. Czołową spółką był Synthos, który mimo słabszych wyników rósł na fali zapowiedzi wysokiej dywidendy.

Z wykresu WIG20 widać, że po dwumiesięcznej korekcie z poziomu ok. 2620 pkt. spadł do 2400 pkt. Dzisiejszy wzrost zdaje się sygnalizować zakończenie tej fali korekty. Nieco większy obrót potwierdza tę tezę. Gdyby rynek był głębszy, gdyby wchodzili na niego nowi inwestorzy z nowymi pieniędzmi – moglibyśmy mówić o hossie. Od 2009 roku mimo wzrostów, nie widać szerokich mas inwestorów, a przeciwnie – jest ich coraz mniej. Wzrosty miały początkowo charakter odreagowania po panicznej wyprzedaży z wiosny 2009, a potem były napędzane przez drukowanie dolarów i wzrosty na Wall Street. Czas pokaże, czy obecna fala przerodzi się w prawdziwą hossę, czy zostanie zakończona bez bicia rekordów.

Witold Zajączkowski