Szok i niedowierzanie – włoska wersja greckiej Syrizy została ogłoszona triumfatorem wyborów parlamentarnych. Choć większość w izbie niższej będzie miał Bersani, w senacie mamy pat, a 25% dla populisty Grillo wobec 10% dla Montiego może świadczyć tylko o jednym – Włosi powiedzieli reformom „nie”.

W tej sytuacji szefowi Fed nie będzie łatwo dziś poprawić nastrojów rynkowych.

Pat w Senacie, rynki w szoku

Tego nie spodziewał się nikt. Rynki mogły obawiać się zwycięstwa Berlusconiego, ale wyniki wyborów okazały jeszcze bardziej skomplikowane. Przypomnijmy, iż rynki miały nadzieję na koalicję lewicowej Partii Demokratycznej pod wodzą Pier Luigi Bersaniego z Mario Montim, co miało dać gwarancję ciągłości procesu przeprowadzania reform. Marsz Berlusconiego w górę sondaży był postrzegany jako zagrożenie, ale mimo to dawano mu niewielkie szanse na zwycięstwo. Bersani wygrwał wybory do Izby niższej, a zwycięzca automatycznie dostaje tam większość mandatów, ale na tym dobre wiadomości się kończą. Złe to kombinacja mocnego wyniku Berlusconiego w senacie, oszołamiający sukces populisty Beppe Grillo i bardzo skromny wynik nadziei rynków Mario Montiego.

Po pierwsze, arytmetyka wyborcza w senacie jest we Włoszech bardziej złożona, a większość w nim jest niezbędna do rządzenia krajem. Zwycięzca dostaje większość mandatów, ale jedynie w danym okręgu, tak więc to wygrane okręgi decydują o sile w senacie, a co za tym idzie, o możliwościach koalicyjnych. Wynik Bersaniego jest tu podobny jak Berlsuconiego, ale w przeciwieństwie do izby niższej nie daje mu to dodatkowych mandatów. Tego można było się spodziewać, lecz właśnie tu pomóc miał Monti, oferując większość do utworzenia koalicji. Nic z tego, ogromny sukces antysystemowej partii byłego komika Grillo, który w obydwu izbach zdobył po około 25% i nie wykazuje jakiejkolwiek zdolności koalicyjnej oznacza, że tak naprawdę w senacie mamy pat. Jakkolwiek Bersani zachowuje dobrą minę do złej gry, na ten moment scenariuszem bazowym wydają się kolejne wybory – a w nich szansa na zwycięstwo dla Berlusconiego lub Grillo, którzy ewidentnie są na fali. Wreszcie fatalny wynik Montiego (10,5% w izbie niższej, 9% w senacie) pokazuje, iż tak naprawdę Włosi odrzucili zmiany – zarówno Berlusconi, jak i Grillo prowadzili bardzo populistyczne kampanie, a i Bersani nie jest zwolennikiem zbyt odważnych reform.

Sytuacja zatem mocno się skomplikowała. Należy mieć na uwadze, iż rynki od wakacji ubiegłego roku systematycznie wyceniały poprawę perspektyw dla strefy euro. Już pod koniec ubiegłego roku przeważały tezy, iż strefa euro kłopoty ma już za sobą. W efekcie premie za ryzyko, również włoskiego długu, mocno spadły. W obecnej sytuacji proces ten może ulec przynajmniej częściowej korekcie.

Jeszcze jeden płotek dla Bena Bernanke

Dzisiejsze zadanie szefa Fed i tak nie było łatwe. W zdominowanym przez Republikanów Kongresie Bernanke miał uspokoić rynki, które zaczęły się obawiać odcięcia kroplówki z tanim pieniądzem jeszcze w tym roku. We wczorajszym komentarzu pisaliśmy, iż Bernanke będzie starał się uspokoić rynki, co może pomóc euro i rynkom akcji. Zdaje się, iż inwestorzy zaczęli wyceniać taki scenariusz jeszcze przed wystąpieniami – do czasu, kiedy stało się jasne, co oznaczają wyniki z Włoch. W obecnej sytuacji Bernanke tym bardziej nie może pozwolić sobie na zadanie rynkom kolejnego ciosu. Będzie starał się więc przekonywać, iż nie należy jeszcze myśleć o wygaszaniu programu skupu aktywów. W normalnej sytuacji rynki reagowałyby pozytywnie na takie słowa, tylko, czy dziś to wystarczy?

dr Przemysław Kwiecień