Google i IBM opublikowały niezłe wyniki, dzięki czemu amerykańskie indeksy znalazły się na nowych maksimach. Rynkom podobał się także odczyt wskaźnika ZEW, jak i fakt, iż limit długu zostanie prawdopodobnie podniesiony na 3 miesiące.

Inwesotrzy nadal nie dostrzegają natomiast zagrożeń – opublikowany wczoraj indeks Fed z Richmond został zupełnie zignorowany. W tej sytuacji, jeśli coś ma wywołać korektę, to może to być tylko raport Apple.

Google, IBM zyskują, dziś raport Apple

Google i IBM podały niezłe wyniki za ostatni kwartał ubiegłego roku. Google zarobił 10,65 USD na akcję (8,62 USD według GAAP) wobec oczekiwań na poziomie 10,47 USD. Jakkolwiek przychody spółki były niższe niż oczekiwał rynek, Google poinformował, iż kluczowe przychody z reklam i ilość kliknięć wzrosły istotnie, co powinno dobrze rokować zyskowności w kolejnych kwartałach. Przychody IBM nieznacznie spadły w relacji do roku poprzedniego kształtując się na poziomie 29,3 mld USD – i tak powyżej oczekiwań rynku (29,1 mld USD). Spółka zarobiła 5,13 USD na akcję, mniej niż oczekiwał rynek (5,25 USD), ale została doceniona za poprawę marż i prognozę zysku operacyjnego na 2013 rok (16,7 USD) powyżej rynkowych oczekiwań (16,63 USD). Wyniki Google i IBM nie są może szokujące, ale widać, iż wobec niskich oczekiwań wobec branży IT po trzecim kwartale względnie łatwo o pozytywne zaskoczenie.

To istotna wskazówka przed dzisiejszym raportem Apple. Spółka od września znajduje się w niełasce inwestorów – cena akcji spadła z 705 do 505 USD, m.in. po słabym raporcie za trzeci kwartał. Tym razem oczekuje się zysku na akcję na poziomie 13,35 USD i przychodów rzędu 53,7 mld USD oraz sprzedaży iPhona5 na poziomie 50 mln sztuk. Jednak inwestorów niepokoją takie sygnały jak zmniejszanie zamówień na ekrany do telefonów, jak i brak pomysłów na nowe innowacyjne produkty. Poprzeczka została zatem obniżona, tak więc publikacja raportu może odwrócić – przynajmniej chwilowo – passę w notowaniach spółki i pociągnąć indeks S&P500 do 1500 pkt. Jeśli jednak raport rozczaruje, przesądzi o korekcie na Wall Street.

Magia indeksu ZEW…

W styczniu niemiecki indeks ZEW odnotował wzrost do poziomu 31,5 pkt. z 6,9 pkt. w grudniu i -15,7 pkt. w listopadzie. Poprawa zdaje się zatem być monstrualna. Należy jednak pamiętać, iż indeks mierzy nic innego jak nastawienie niemieckich analityków i strategów. Od połowy listopada wartość indeksu DAX30 wzrosła o dobre 15%. Mając na uwadze, iż nastroje większości inwestorów zmieniają się wraz z rynkiem wzrost indeksu nie powinien dziwić i nie oznacza on lepszych perspektyw dla niemieckiej gospodarki.

Dziwić może za to fakt, iż rynek (szczególnie EURUSD) regularnie reaguje na tak duże skoki indeksu, o czym piszemy nie pierwszy już raz. „Zaskoczenia” wynikają z faktu, iż konsensus na wartość indeksu tworzony jest na podstawie ankiet wśród ekonomistów, indeks zaś tworzą inwestorzy, których nastroje zmieniają się znacznie bardziej dynamicznie. Tym samym indeks może być regularnym źródłem atrakcyjnych strategii tradingowych.

…i cichy urok indeksu z Richmond

Przeciwieństwem indeksu ZEW jest indeks Fed z Richmond. Wartość indeksu spadła w styczniu do -12 pkt. z +5 w grudniu i +9 w listopadzie. Indeks nie jest bardzo popularny na rynku, jednak jest to już trzeci regionalny indeks, który w styczniu zaskakuje mocno negatywnie – wszystkie trzy znalazły się na głębokim minusie. To zaś oznacza, iż w USA obserwujemy hamowanie aktywności ekonomicznej, co nie do końca pasuje z obrazem, który tworzą rynki finansowe. Jakkolwiek rynek z reguły nie reaguje wyraźnie na indeksy regionalne, te (w przeciwieństwie choćby do wspomnianego ZEW) mają sporo do powiedzenia na temat przyszłej koniunktury w USA… i tego, że korekta jest nieunikniona.

Jen zyskuje po decyzji BoJ

Sprawdza się nasza ocena, iż rynek będzie sprzedawał fakty po podniesieniu celu inflacyjnego przez Bank Japonii. Inwestorzy zdają sobie sprawę, iż do wymiany prezesa Banku niewiele nowego w temacie polityki monetarnej się zmieni. To daje nam zatem spokojnie miesiąc na korektę na USDJPY i EURJPY. Jej głębokość będzie zależeć od tego, czy korekta zawita również na Wall Street.

dr Przemysław Kwiecień