Złoty rozpoczął nowy tydzień od osłabienia do głównych walut. O godzinie 13:04 kurs USD/PLN testował poziom 3,0815 zł wobec 3,0748 zł w piątek na koniec dnia. Kurs EUR/PLN wzrósł natomiast do 4,1188 zł z 4,1022 zł.

Deprecjacja polskiej waluty ma miejsce pomimo utrzymujących się relatywnie dobrych nastrojów na rynkach globalnych (większość parkietów w Europie rośnie), wzrostów EUR/USD do najwyższych poziomów od 11 miesięcy, czy też ponownego wzrostu cen polskich obligacji (spadku rentowności) po wyprzedaży przed weekendem.

Osłabienia złotego nie należy wiązać z dzisiejszymi wypowiedziami członków Rady Polityki Pieniężnej (RPP) ws. stóp procentowych. Uważany za „jastrzębia” Adam Glapiński uznał, że cykl obniżek stóp procentowych zbliża się do końca, a ewentualne ich cięcie w lutym będzie ostatnim w cyklu. Obniżki kosztu pieniądza na następnym posiedzeniu nie wykluczyła też Elżbieta Chojna-Duch, która w Radzie reprezentuje gołębie skrzydło, ale już ewentualną marcową obniżkę uzależniła od napływających danych makroekonomicznych. Obie wypowiedzi wpisują się we wcześniejsze sygnały płynące z Rady, że po prawdopodobnym lutowym cięciu stóp nastąpi ich stabilizacja.

U źródeł słabszego zachowania złotego może natomiast leżeć wyczekiwanie na licznie publikowane w tym tygodniu dane makroekonomiczne z Polski. W tym przede wszystkim na raport o produkcji przemysłowej i inflacji CPI. Oczekuje się, że produkcja w grudniu spadła aż o 6,9% w relacji rocznej, po tym jak w listopadzie spadek ten sięgnął 0,8%. Inflacja ma natomiast obniżyć się w grudniu do 2,5% z 2,8% R/R.

Innym potencjalnym źródłem słabości złotego może też być oczekiwanie na kontynuacji korekty na polskim rynku długu w kolejnych tygodniach.

W poniedziałek wszystko co najważniejsze może wydarzyć się dopiero późnym wieczorem, już po zamknięciu sesji na Wall Street. Wówczas rozpocznie się wystąpienie szefa Fed Bena Bernanke na Uniwersytecie Michigan. Będzie ono poświęcone polityce pieniężnej, ożywieniu gospodarczemu i wyzwaniom przed jakimi w długim terminie stoi amerykańska gospodarka. Bernanke poruszy więc tematy, które żywo interesują rynki finansowe. Stąd też jego słowa mogą mieć duży wpływ na nastroje. Nie bez znaczenia jest też fakt, że jest to pierwsze wystąpienie szefa Fed od grudniowego posiedzenia FOMC, podczas którego zdecydowano o rozszerzeniu QE3 i od publikacji protokołu z tego posiedzenia.

Marcin R. Kiepas