Oczekiwanie na rozpoczęcie sezonu publikacji raportów finansowych amerykańskich firm stało się jeszcze jednym pretekstem do korekty. Choć nadzieje są jak zwykle niezbyt ambitne, to jest obawa, że mogą zostać niespełnione.

We wtorek indeksy na Wall Street bez wyraźnych powodów zniżkowały. Dow Jones stracił 0,4 proc., a S&P500 spadł o 0,3 proc. Choć skala zniżki jest niewielka, to jednak od dwóch dni widoczne jest pogorszenie nastrojów. Amerykańskie serwisy jako powód podają obawy, że wyniki finansowe spółek mogą okazać się słabsze niż się oczekuje. Wydaje się, że jest to raczej pretekst niż powód. Alcoa podała wyniki zbliżone do oczekiwań.

Po tym, gdy w ubiegły piątek S&P500 minimalnie przebił szczyt z połowy września, zaczęły przeważać nastroje korekcyjne. Niedźwiedzie nie mogły pozostać bierne i podjęły próbę dochodzenia swoich racji. Jak te zmagania się zakończą, trudno przewidzieć. Wiele zależeć będzie od tego, czym się pochwalą amerykańskie koncerny. W każdym razie miejsca na spadki jest sporo, a po długiej i dynamicznej fali wzrostów większość posiadaczy akcji będzie mogła się ich pozbyć bez wielkiego żalu.

Jeszcze chętniej mogą skracać pozycje gracze europejscy. Wszak zyski, jakie przyniósł niemiecki DAX w ubiegłym roku są imponujące. Pośpiechu i nerwowości na parkietach naszego kontynentu jednak nie widać. Indeks w Paryżu na spadki wcale nie ma chęci, a zniżki we Frankfurcie są bardzo umiarkowane.

Na tym tle słabo wygląda nasz rynek największych spółek. Od trzech dni przoduje w spadkowej tendencji. Innych powodów, poza chęcią realizacji zysków, nie widać. Ale jeśli do spadków na giełdzie dodać osłabienie złotego i zniżki cen polskich obligacji, można nabrać podejrzeń, że kapitał zagraniczny przestaje nas lubić. A to może być niebezpieczne. Na razie powodów do paniki nie ma, ale trzeba zachować czujność.

Warto dziś śledzić, co zrobi Rada Polityki Pieniężnej i jak na to zareaguje nasza waluta. Obniżka stóp o 0,5 punktu jest raczej mało prawdopodobna, ale wykluczyć takiego wariantu nie można. Poznamy też kilka istotnych informacji makroekonomicznych z naszego otoczenia. Przed południem opublikowane zostaną dane dotyczące tempa wzrostu gospodarczego w strefie euro w trzecim kwartale ubiegłego roku. Będzie to weryfikacja wcześniejszych szacunków, ale może mieć wpływ na rynki. Tym bardziej, że możliwe jest negatywne zaskoczenie. W południe poznamy informację o dynamice produkcji przemysłowej w Niemczech.

Na giełdach azjatyckich rano przeważały niewielkie zwyżki. Wyjątkiem był spadający o ponad 1 proc. Shanghai B-Share, ale po imponującym rajdzie, jaki wykonał w ciągu ostatnich tygodni, można mu wiele wybaczyć.

Optymistyczne wskazania na początek handlu płyną z obserwacji notowań kontraktów terminowych na amerykańskie i europejskie indeksy. Wszystkie szły w górę o 0,1-0,2 proc. Zaliczka to niewielka, ale zawsze coś. Można też spodziewać się niewielkiego odreagowania po dwudniowych spadkach.

Roman Przasnyski