Ten rok może okazać się udany dla giełdowych graczy. Sygnały płynące od kilku miesięcy z warszawskiego parkietu napawają optymizmem. W minionych dwunastu miesiącach rynek urósł o kilkadziesiąt procent. Rok 2013 może okazać się przełomowy.

– Interesujące, że rynek wygląda lepiej niż odnosi się wrażenie z wypowiedzi, zwłaszcza ekonomistów niezwiązanych z rynkiem finansowym, czyli tych, którzy się wypowiadają o perspektywach gospodarki – mówi Agencji Informacyjnej Newseria ekspert Domu Maklerskiego BOŚ, Grzegorz Zalewski.

Z ich prognoz wynika, że trudno będzie utrzymać przyjęte w założeniach budżetowych na ten rok tempo wzrostu gospodarczego na poziomie 2,2 proc. Tym bardziej, że w trzecim kwartale tego roku Produkt Krajowy Brutto urósł jedynie o 1,4 proc. Systematycznie od kilku miesięcy rośnie bezrobocie, spada popyt wewnętrzny i wskaźniki dotyczące eksportu.

Zupełnie inaczej zachowuje się warszawska Giełda Papierów Wartościowych. Główne indeksy odnotowały w minionym roku rekordowe wzrosty. WIG urósł w tym czasie o 26,2 proc., zaś indeks największych giełdowych spółek – WIG 20 – o ponad jedną czwartą. Nie oznacza to, że na wartości zyskują wszystkie spółki bez wyjątku. Swoje wyniki poprawiło sześć na dziesięć notowanych spółek. Głównie z branży surowcowej. Straciły za to firmy budowlane, średnio o jedną trzecią.

– To nie jest super hossa, gdzie można wylosować sobie z kapelusza dowolną spółkę i zarobić na niej pieniądze – tłumaczy Zalewski. – To są wzrosty selektywne.

Oznacza to, że analitycy i inwestorzy giełdowi bacznie przyglądają się spółkom, notowanym na parkiecie, wybierając spośród nich te, które dają nadzieję na wyższą niż pozostałe stopę zwrotu. Doceniają przy tym takie elementy, jak ich pozycja na rynku, organizacja pracy czy struktura zarządzania. Szczególnie duże fundusze inwestycyjne decyzję o zaangażowaniu swoich środków poprzedzają głęboką analizą. Finalizacja transakcji zajmuje często kilka tygodni, a nawet miesięcy.

– To się jakoś przekłada na te zauważalne mniej lub bardziej wzrosty – uważa ekspert Domu Maklerskiego BOŚ.

Trudno jest oczywiście przewidzieć, kiedy nastąpi punkt zwrotny. Większość inwestorów podąża za ogólnym nastawieniem rynku. Zdaniem Grzegorza Zalewskiego bieżąca sytuacja, którą obserwujemy od 2011 roku, przypomina tę z przełomu lat 2003/2004. Mimo że 2004 rok uważany jest dziś za początek super hossy, to wzrosty na giełdzie rozpoczęły się już w 2003 roku, ale wówczas jeszcze nikt nie wierzył, że ta tendencja się utrzyma.

Inwestorzy, by skutecznie zarządzać swoim portfelem, muszą przede wszystkim zbierać wszelkie bieżące informacje, płynące z parkietu, poddawać je głębokiej analizie, porównując je do zachowań rynków z lat ubiegłych i odpowiednio wcześniej reagować.

– Jeśli się pomylę i okaże się, że moje inwestycje zaczynają tracić na wartości, to muszę zareagować, pozbyć się, przemodelować całe nastawienie do rynku i cały koncept działania – dodaje Zalewski.