Ostatni dzień w roku na rynkach teoretycznie nie wywołuje dużych emocji. Żadne istotne publikacje nie są planowane, a na wielu rynkach handel wręcz nie odbywa się.

Jednak dla amerykanów ma on pewne symboliczne znaczenie. Politycy nie porozumieli się na czas i od jutra w gospodarkę uderzy klif z potencjałem 600 mld USD zacieśnienia, czyli 4 proc. PKB.

Wall Street panikuje, czy Europa ignoruje?

To na ile reakcja rynków jest symboliczna, a na ile odzwierciedla prawdziwe obawy inwestorów ma spore znaczenie. My wspominaliśmy już wielokrotnie, iż nie spodziewamy się porozumienia przed końcem roku, gdyż to oznaczałoby, iż jedna z partii w USA musiałyby wyraźnie ustąpić, ryzykując, iż zostanie przedstawiona jako przegrana. Porozumienia spodziewamy się od połowy stycznia, przy czym nie wykluczone, iż będzie to porozumienie częściowe – przedłużające niektóre ulgi, podnoszące limit długu i pozostawiające więcej czasu na całościowy kompromis.

Teoretycznie wydawałoby się, iż – z punktu rynków – nie powinno tu być wiele emocji. Wiadomo przecież, że porozumienie będzie, że będzie z opóźnieniem, że nie będzie idealne. Ostatnie dni pokazują jednak co innego: słaby Conference Board wskazuje, iż media skutecznie wystraszyły amerykańskiego konsumenta. W tej sytuacji może być tak, iż pierwsza połowa stycznia przyniesie dalsze pogorszenie sytuacji rynkowej (noworoczny deadline zostanie usunięty, politycy będą czuć mniejszą presję czasu, a to sprzyja okopywaniu się przy swoich stanowiskach) z możliwym odbiciem, gdy realny kompromis pojawi się na horyzoncie.

Taki scenariusz byłby także potencjalnie bardzo ciekawy dla rynków europejskich, które do tej pory ignorowały amerykańskie problemy. Cofnięcie mogłoby zatem być silniejsze. Warto pamiętać także, iż samo wejście fiscal cliff nie oznacza od razu spustoszenia w gospodarce. Administracja ma sporą dowolność w tym, jak wydawane są środki, istnieje też koncepcja, aby pobierać podatki na ubiegłorocznym poziomie do czasu wypracowania kompromisu.

Lepsze dane z Chin… i z USA

Wskaźnik aktywności w chińskim przemyśle wzrósł do 51,5 pkt., czyli więcej niż pierwotnie podawano (50,9 pkt.), podkreślając dynamikę ożywienia w państwie środka. Już przy okazji publikacji wstępnego wskaźnika zwracaliśmy uwagę, iż sam fakt poprawy nie dziwi – jest to efekt jesiennej stymulacji rządowej. Pozostaje pytanie, jak długo lepsze dane utrzymają się.

Natomiast wzrost indeksu Chicago PMI to niewątpliwie dobra wiadomość. Najważniejszy regionalny wskaźnik aktywności w USA odnotował poprawę o 1,2 pkt. do 51,6 pkt., podczas gdy publikowane wcześniej wskaźniki dały mocno niejasny obraz. To zaś oznacza sporą szansę, iż publikowany w środę wskaźnik ISM wzrośnie powyżej wartości 50 pkt. – czego też rynki oczekują.

Uwaga na zamykanie pozycji

Te tydzień nie będzie wbrew pozorom ubogi w publikacje makro. Wskaźniki PMI/ISM i przede wszystkim raport z amerykańskiego rynku pracy. To jednak dopiero od środy. Dziś i w środę kluczowe znaczenie mieć będzie przetasowywanie pozycji przez duże portfele instytucjonalne, a także transakcje motywowane efektami końca roku (kwestie podatkowe i szeroko rozumiane zachęty do pokazania takiej a nie innej stopy zwrotu). Dlatego też nie można wykluczyć, iż przy ograniczonej płynności może dojść do większych ruchów – nie zawsze dających się logicznie uzasadnić.

dr Przemysław Kwiecień, Główny Ekonomista X-Trade Brokers Dom Maklerski S.A.