Spadek indeksu Conference Board oznacza, iż klif fiskalny już odbija się na koniunkturze w USA, które są obecnie ważnym motorem wzrostu globalnej gospodarki. Rynki europejskie tych problemów nie dostrzegają i ostanie dwa dni handlu w tym roku raczej tego nie zmienią.
Conference Board w dół, chwile słabości na Wall Street
Nerwowość na amerykańskim rynku akcji na koniec roku powodowana jest przede wszystkim niepewnością co do polityki fiskalnej w przyszłym roku. Wczoraj jednak doszły jeszcze słabe dane makro. Już wcześniej indeks UoM sugerował pogorszenie się nastrojów wśród konsumentów, ale ten sygnał został przez rynki zignorowany. Dopiero spadek indeksu Conference Board z 71,5 pkt. (pierwotnie podano 73,7 pkt.) do 65,1 pkt. uświadomił inwestorom, iż coś jest na rzeczy.
Indeks silnie koreluje z indeksem akcji S&P500 i kilka razy wskazał już na kierunek dla rynku. Jeśli założyć, iż spadek indeksu jest trwały, oznaczałoby to, iż nastroje nie od okresu wakacyjnego nie poprawiły się, a to z kolei oznaczałoby, iż jesienna zwyżka na Wall Street była nieuzasadniona i notowania powinny cofnąć się przynajmniej w okolice 1250 pkt.
Spadek indeksu oznacza też, że wrzawa wokół klifu ma już faktyczny wpływ na gospodarkę. Mimo iż zdroworozsądkowo należy założyć, iż porozumienie zostanie osiągnięte (od początku argumentowaliśmy, iż nie należy spodziewać się go w 2012 roku, a porozumienie będzie zakładać umiarkowane zacieśnienie fiskalne) to rozdmuchanie sprawy przez media mogło już wpłynąć na nastroje gospodarstw domowych. To z kolei oznacza, że przeciągnięcie się rozmów – które wydaje się bardzo prawdopodobne – będzie negatywnie odbijało się na notowaniach, być może przez większość stycznia. Warto zwrócić też uwagę, iż rynki europejskie (w tym zdecydowanie GPW) ignorują nerwowość na Wall Street, tak jakby problem nie dotyczył Europy… (dla przykładu podamy, że obecnie USA są jedynym z większych rynków, na który niemiecki eksport nadal dynamicznie rośnie, udział USA w popycie na niemiecki eksport zwiększył się w ciągu roku z ok. 6,5% do ponad 8%). Dziś o 15.45 indeks Chicago PMI.
Słabe dane z Japonii
Stopa bezrobocia w Japonii spadła w listopadzie do 4,1% i to jedyna dobra wiadomość z japońskiej gospodarki. Sytuacja w przemyśle jest zdecydowanie nieciekawa. Indeks PMI obniżył się w grudniu do 45 pkt., zaś w listopadzie produkcja obniżyła się o 1,7% m/m. Dodatkowo deflacja bazowa w grudniu w Tokio wyniosła 0,6% R/R. To wszystko dane gorsze od oczekiwań rynkowych, choć akurat w tym przypadku dla obecnego trendu na USDJPY gorsze znaczy lepsze, gdyż słabe dane (przynajmniej pozornie) dają argumenty premierowi. Wczoraj jeden z jego doradców sugerował, iż cel BoJ powinien zostać podniesiony do 2-3%, zaś dziś Abe zasugerował możliwość utworzenia funduszu, który skupowałby zagraniczny dług (celem osłabienia jena, na wzór limitu na EURCHF).