Mijający 2012 r. należał do najmniej udanych dla rynku pierwotnego od kilku lat. Trudno się temu dziwić, biorąc pod uwagę pogarszającą się sytuację w gospodarce. Co prawda koniunktura na giełdzie była całkiem dobra, ale to za mało, by inwestorzy rzucili się na akcje nowych spółek.
Giełdowe debiuty w 2012 roku / Media

Poza tym wyraźne zwyżki indeksów miały miejsce dopiero w drugiej połowie roku. Największe nasilenie ofert pierwotnych miało miejsce w pierwszych miesiącach roku, a druga fala pojawiła się w ostatnich miesiącach.

Rynek pierwotny nie był łaskawy ani dla giełdy, ani dla spółek chcących pozyskać kapitał, ani dla inwestorów. Giełda wzbogaciła się o 16 nowych spółek (na 18 debiutów na rynku dwa wiązały się z awansem spółek z New Connect). W 2011 r. debiutów było ponad dwukrotnie więcej. I tak jednak na tle Europy i świata, warszawski parkiet należał do najbardziej aktywnych po tym względem.

Emitenci w sporej części przypadków musieli się zadowolić znacznie niższymi cenami sprzedawanych akcji, w stosunku do planów. Do normy należały sytuacje, w których inwestorzy obejmowali znacznie mniej akcji, niż oferowano lub sami emitenci ograniczali liczbę sprzedawanych akcji z uwagi na konieczność obniżenia ceny emisyjnej lub niewielkie zainteresowanie ich ofertą. Skrajnym przypadkiem była grudniowa oferta akcji Czerwonej Torebki. W przypadku tej spółki cena emisyjna została ustalona na poziomie niemal 60 proc. niższym niż górny pułap, założony przez oferującego papiery. Mimo to zainteresowanie kupnem akcji przez inwestorów okazało się wyraźnie mniejsze niż oczekiwano. Za sukces można natomiast uznać przeprowadzaną także w grudniu, ofertę akcji Alior Banku. Co prawda cena emisyjna ukształtowała się także w dolnej granicy planowanego przedziału, ale wszystkie oferowane akcje znalazły właściciela. A była to jednak z największych prywatnych ofert publicznych w historii warszawskiej giełdy. Jej wartość przekroczyła nieznacznie 2 mld zł.

Trudno też mówić, by z aktywności na rynku pierwotnym byli zadowoleni inwestorzy. Co prawda kupowali oni akcji po niezbyt niewygórowanych cenach, to jednak osiąganie zysków w trakcie giełdowych debiutów nie były regułą. A jeśli się już pojawiły, to ich skala była znacznie mniejsza niż rok, czy dwa lata temu.

Roman Przasnyski