Piątkowy spadek S&P może powstrzymywać europejskie indeksy przed dalszymi wzrostami w poniedziałek rano. Ale trudno polemizować z tezą, że rynek jest mocny i dalsze zwyżki są kwestią czasu.

W piątek w Europie oglądaliśmy korektę na rynkach. Oczywiście korektę tylko umowną, zupełnie inaczej wygląda ona w dniach, kiedy inwestorzy chcą wykorzystać czas na dokupienie akcji, a inaczej, kiedy naprawdę się czegoś obawiają. W tej chwili nie obawiają się niemal niczego, skoro wszystko co najgorsze prawdopodobnie już się wydarzyło. Dlatego indeksy znalazły się pod wodą tylko przez moment by na koniec dnia ponownie wyjść na plus (DAX zyskał 0,2 proc. FTSE 0,3 proc.). Na tle Europy ponownie błysnął WIG20, który zyskał 0,7 proc., ale największa w tym zasługa zmian cen na fixingu i niewykluczone, że w poniedziałek rano zapłacimy pewną cenę za ten wyskok. W udanej końcówce pomogły Europejczykom lepsze niż oczekiwano dane o produkcji przemysłowej w USA.

Co ciekawe, te same dane okazały się zbyt słabe by podtrzymać zwyżkę na Wall Street. S&P stracił 0,4 proc. i znalazł się na najniższym poziomie od tygodnia. W USA korekta spadkowa rozwija się bardziej klasycznie, ale to z powodu obaw o klif fiskalny. Naturalnie, w piątek inwestorzy w USA mieli też swoje powody, by częściej niż w monitory z notowaniami zerkać na kanały wiadomości w telewizji. Warto odnotować wzrost Mervalu o 3,3 proc. Indeks argentyńskiej giełdy wzrósł o ponad 20 proc. w ciągu miesiąca, w ekspresowym tempie starając się nadrobić dystans do światowej czołówki

Inwestorzy w Tokio świętowali dziś rano zwycięstwo Partii Liberalno-Demokratycznej w wyborach parlamentarnych. Do władzy wróci dawny premier Shizno Abe (stał na czele państwa do 2007 r.) i rynki liczą na hojne programy stymulacyjne oraz na osłabienie jena. Nikkei zyskał dziś 0,9 proc. W tym samym czasie Kospi spadł o 0,6 proc., a indeks giełdy w Szanghaju wzrósł o 0,45 proc. po zapowiedzi rządu zwiększenia wydatków na urbanizację kraju w następnych 10 latach.

W Europie na takie stymulusy nie można liczyć. Efekt spadku na Wall Street, który mógłby doprowadzić wreszcie do spadkowej sesji na Starym Kontynencie, jest niwelowany przez wzrost kontraktów na S&P w reakcji na weekendowe doniesienia o kompromisie w sprawie podatków dla najbogatszych. Warto obserwować dziś rynek walutowy i notowania europejskich eksporterów. Osłabienie jena nie jest przecież na rękę np. francuskim i niemieckim producentom samochodów. Per saldo możemy być dziś świadkami kolejnej spokojnej sesji, do czasu pojawienia się nowych impulsów. WIG20 może tracić zbyt rano ze względu na przesadnie udaną końcówkę notowań w piątek.

Emil Szweda