Piątkowe zachowanie indeksów - niewielkie spadki po osiągnięciu okolic szczytów - wskazuje, na kontrolę sytuacji przez popyt. Ale wciąż nie na tyle dużą, by pokonać opór.

W piątek indeksy europejskie początkowo notowały niewielkie wzrosty, ale w miarę upływu dnia optymizm opuszczał inwestorów. Nie były do tego potrzebne specjalne przyczyny - po dwóch tygodniach zwyżek (siedem wzrostowych sesji z ostatnich dziesięciu) wiele indeksów dotarło do szczytów z września, które pełnią rolę technicznych oporów. Ich przełamanie wymagać będzie dodatkowej mobilizacji, o którą trudno po okresie intensywnych wzrostów. Stąd właśnie realizacja zysków przed weekendem, która przybrała jednak niewielkie rozmiary. A to z kolei jest demonstracją przewagą kupujących - skoro nikomu nie spieszy się z realizacją zysków, oznacza to nadzieje na dalsze zwyżki. Z tego punktu widzenia, zakończenie piątkowych notowań jest najlepszym możliwym scenariuszem, ponieważ jednocześnie pozwoliło inwestorom zebrać siły i nie oddaliło indeksów od szczytów.

Na Wall Street, gdzie S&P jest jeszcze relatywnie daleko od szczytu hossy (ok. 4 proc.) w piątek właściwie nie działo się nic godnego uwagi. W USA problemem numer jeden jest oczywiście klif fiskalny, bo kolejne dane wskazują, że gospodarka stanęła na nogi.

Z kolei w Azji informacje o wzroście chińskiego PMI (w rządowej wersji) sektora produkcji powyżej granicy 50 oddzielającej recesję od wzrostu nie poprawiły nastrojów inwestorom. Indeks giełdy w Szanghaju spadł o 1 proc. Tymczasem Kospi zyskał 1 proc., choć Korea Północna zapowiedziała przeprowadzenie nowej próby rakietowej. Nikkei zyskał 0,1 proc., mimo iż to japońscy producenci aut tracą na bojkocie japońskich produktów przez chińskich nabywców.

Europa ma w tym otoczeniu szansę na zwyżki dziś rano, ale na nowe szczyty niewielkie (DAX musiałby wzrosnąć o 1 proc., podobnie jak CAC40). Inwestorzy musieliby dostać naprawdę silną motywację. Co prawda publikowane są dziś odczyty PMI dla sektora produkcji, ale wstępne odczyty były znane już przed dwoma tygodniami i już raz pomogły bykom. Bardziej liczyłbym na czwartkową konferencję prezesa ECB niż na PMI.

W Warszawie WIG20 jest o włos od wyznaczenia nowego szczytu, ale trudno oczekiwać, że indeks wyrwie się nie czekając na rozstrzygnięcia na Zachodzie. Niemniej, nie można całkowicie wykluczyć, że Warszawa znajdzie się w awangardzie zwyżek obserwując mocne ostatnio inne rynki wschodzące.

Emil Szweda