Rynki będą wspierać oczekiwania na rozwiązanie kwestii greckiej, a także spadające ryzyka związane z klifem fiskalnym w USA

Utrata prestiżowego ratingu przez Francję za sprawą decyzji agencji Moody’s nie jest dla rynków aż tak dużym zaskoczeniem, zwłaszcza po ostatniej fali krytyki polityki prowadzonej przez Francois Hollande’a, jaka przetoczyła się przez wpływowe media (dość ostro o Francji pisał w ubiegłym tygodniu chociażby The Economist). Główne pytanie nie dotyczyło, zatem „czy”, ale „kiedy”. Dzisiaj kluczowe spotkanie Eurogrupy, które powinno przybliżyć kolejne próby rozwiązania greckiego problemu (chociaż nie ostateczne, bo do tego droga jest dość daleka). Wprawdzie wczoraj Reuters spekulował, iż środki mogłyby trafić do Aten dopiero 5 grudnia, ale to nie zmienia faktu, iż wszystkie strony są zainteresowane … chwilowym zamieceniem greckiego problemu pod dywan.

Decyzja Moodys napłynęła chwilę przed północą – agencja zdecydowała się na cięcie ratingu do Aa1 z AAA wraz z utrzymaniem perspektywy negatywnej, co de facto oznacza możliwość dalszych obniżek w perspektywie kilkunastu miesięcy (nie można wykluczyć, że dość prawdopodobną, biorąc pod uwagę nieudolność obecnej ekipy rządzącej w kwestiach gospodarczo-fiskalnych, a także negatywne zaszłości francuskiej gospodarki, jak chociażby sztywny rynek pracy). Do tego dochodzą też spore zależności z gospodarkami peryferyjnymi strefy euro, chociażby poprzez zaangażowanie się sektora bankowego. Na razie swój rating AAA podtrzymała agencja Fitch, ale nie zmienia to faktu, iż Francja ma już niższe noty od dwóch kluczowych agencji (S&P zdecydował się na taki ruch kilka miesięcy temu), co w dłuższym okresie przełoży się na gorsze postrzeganie francuskiego długu (zwłaszcza, gdy zaczną potwierdzać się obawy, iż rząd nie jest w stanie wypełnić narzuconych teraz kryteriów fiskalnych na lata 2013-2014 r.). W krótkim okresie wpływ decyzji Moody’s na rynki był dość ograniczony – inwestorzy chyba przyzwyczaili się już do tego, iż na bazie informacji produkowanych przez agencje ratingowe, nie można wykreować dłuższego ruchu.

Zwłaszcza, że optymistom nadal zdają się sprzyjać następujące kwestie: faktyczne oddalenie ryzyka zaistnienia ryzyka klifu fiskalnego w USA wraz ze styczniem 2013 r., jeżeli uznać piątkowe spekulacje WSJ o tzw. awaryjnym mini-planie cięć wydatków i zmian w podatkach, za prawdziwe. Druga sprawa to kwestia grecka. Wczoraj wieczorem Reuters powołując się na źródła unijne doniósł, iż dzisiaj ministrowie państw strefy euro mogą zadecydować o wypłacie Grekom aż 44 mld EUR (tym samym potwierdzają się wcześniejsze doniesienia o skumulowaniu trzech transz w jedną), chociaż środki mogą trafić do Aten dopiero 5 grudnia. Dlaczego?

Chodzi o to, iż razem z tą pomocą rozważane będą też inne rozwiązania zmierzające do redukcji greckiego zadłużenia. W grę wchodzi tzw. buy-back, na co mieliby ponoć zgodzić się Niemcy – Grecy wykupiliby wtedy połowę wartego 60 mld EUR zadłużenia pozostającego w rękach prywatnych płacąc za nie ¼ wartości – ale i też wyraźna obniżka oprocentowania udzielonych już pożyczek, czy też wydłużenie terminu ich spłaty. Jak ognia unika się tematu tzw. OSI, czyli umorzenia długu udzielonego Grekom przez instytucje publiczne, na co mocno nalegał Międzynarodowy Fundusz Walutowy.

I to może pozostać główną osią sporu – bo szybko okaże się, że pomoc, która zostanie udzielona Atenom najprawdopodobniej 5 grudnia (3 grudnia w tej sprawie miałaby ponownie zebrać się Eurogrupa) będzie niewystarczająca. Kolejne ryzyko tkwi w tym, że jakiekolwiek zmiany warunków dla Grecji (łącznie z pomysłem buy-backu) będą wymagały akceptacji narodowych parlamentów i to w ekspresowym tempie, bo do końca listopada. Czy to w ogóle możliwe biorąc pod uwagę rosnący sceptycyzm Niemców, Holendrów, czy też wreszcie Finów? Z drugiej strony, czy jest inne rozwiązanie, oraz jak bardzo zależy europejskim politykom na tym, aby przynajmniej chwilowo zamieść problem Grecji pod dywan i nie zaprzątać uwagi własnym wyborcom, skoro spore problemy ma się na własnym podwórku?
Dzisiaj w kalendarzu mamy ponownie dane z amerykańskiego rynku nieruchomości o godz. 14:30 (czy będą one równie dobre jak wczorajsze - wydaje się, że niekoniecznie, biorąc pod uwagę wpływ huraganu Sandy), a także wystąpienie Bena Bernanke na sympozjum w Nowym Jorku o godz. 18:15. Ta ostatnia kwestia może być istotniejsza, gdyż inwestorzy ponownie będą doszukiwać się sygnałów, związanych z możliwością zwiększenia skali programu QE3 na grudniowym posiedzeniu (w kontekście wygasającej z końcem roku Operacji Twist).

EUR/USD – Dzisiaj złamiemy rejon 1,2830 i zaatakujemy okolice 1,2875

Niższy rating dla Francji nie zmienia faktu, iż wybiliśmy się ponad kanał spadkowy na dziennym wykresie. Z kolei strefa wsparcia na 1,2765-75 zaczyna pomału nabierać na znaczeniu. Układ wskaźników, a także wskazania płynące z koszykowego BOSSA USD dają podstawy sądzić, iż dzisiaj wyjdziemy ponad kolejny opór na 1,2830 i spróbujemy zaatakować okolice 1,2875, które zostały ustanowione chwilę po informacji o reelekcji Baracka Obamy w wyborach prezydenckich. Niemniej dopiero wyraźne złamanie strefy 1,2840-80 byłoby wyraźnym sygnałem w średnim terminie, świadczącym o tym, iż w grudniu mamy szanse na testowanie maksimów powyżej 1,31.

Marek Rogalski