Wzrost ten odbył się przy wyraźnie lepszych obrotach niż na początku sesji. Sumaryczny wolumen wprawdzie nie zachwyca wielkością 637 mln. dla 20-tki, ale jest wyższy niż w ostatnich dniach. Jeśli optymizm w USA przełoży się na jutrzejszy dzień, to możemy oczekiwać szybkiego podejścia pod 2400 pkt.
Warto zauważyć, że kiedy indeksy w USA po wyborach prezydenckich zaliczały znaczne zsunięcie, WIG20 spadł zaledwie 0,8 proc. w pierwszym dniu po wyborach 7 listopada i ledwie zbliżył się do wsparcia 2300 pkt w następnych dniach. Dziś natomiast od rana, w czasie kiedy indeksy europejskie zaliczały spadki ponad 1-proc, nasz główny indeks notował stratę rzędu 0,3 proc. Poranne spadki w Europie po publikacji słabego indeksu ZEW z Niemiec zdawały się nie robić wrażenia na naszych inwestorach. Polskie obligacje notowały w tym czasie rekordowo niskie rentowności i do „pełni szczęścia” brakowało tylko umocnienia złotówki.
Kiepskie poranne nastroje w Europie to także efekt kolejnych spekulacji wokół Grecji. Kraj ten wyemitował dziś pewną niewielką ilość bonów skarbowych, które mają pozwolić przeżyć do czasy zatwierdzenia pomocy z UE. W tej ostatniej sprawie dojdzie do szczytu w dniu 20 listopada. A jednak kłopoty w Europie schodzą natychmiast na plan dalszy, gdy tylko Ameryka da jakikolwiek sygnał do wzrostów. Patrząc na zachowanie DJIA I S&P500 wydaje się, że spadki, które miały tam miejsce po ogłoszeniu wyników wyborów były przesadzone i wzmocnione przez ustawione zawczasu stop-lossy. Administracja Obamy gwarantuje przecież dalsze drukowanie pieniądza i co za tym idzie wzrost cen akcji.