Tego nie można wykluczyć, zwłaszcza, że sprawa wygląda na dość poważną – huragan Sandy może istotnie zaburzyć aktywność gospodarczą na Wschodnim Wybrzeżu.

Do tego dojdzie presja związana z ryzykiem tzw. klifu fiskalnego wraz z początkiem 2013 r. – w efekcie grudniowe posiedzenie Rezerwy Federalnej wydaje się być przesądzone. Niemniej w krótkim okresie rynki finansowe będą zmagać się jeszcze z innymi problemami.

Handel w warunkach „klęsk naturalnych” jest z reguły dość trudny, bo rynek jest w takich sytuacjach bardzo podatny na plotki i emocje, co siłą rzeczy przekłada się na sporą zmienność notowań. Teoretycznie w takich sytuacjach powinniśmy mieć do czynienia ze wzrostem ryzyka inwestycyjnego i wyraźnym umocnieniem dolara, ale zawsze warto to rozpatrywać w szerszym kontekście. Obecnie jest to kwestia ożywienia w amerykańskiej gospodarce (ostatnie dane były nieco lepsze), wyniku wyborów prezydenckich (6 listopada), oraz tzw. klifu fiskalnego od 2013 r. – i wpływ tych wszystkich rzeczy na politykę FED, a konkretnie możliwość rozszerzenia programu QE3 na grudniowym posiedzeniu.

Zwłaszcza, że duży wpływ na spekulacje wokół potencjalnych posunięć ze strony FOMC może mieć wynik wyborów prezydenckich – wygrana Mitta Romney’a najpewniej nasili spekulacje związane z możliwością stopniowego odchodzenia od polityki luzowania pieniężnego ze względu na możliwe zakończenie kadencji przez Bena Bernanke zimą 2014 r. Tyle, że wielkim błędem jest kojarzenie działań FED tylko z osobą jego szefa. Tym samym nie wydaje się, aby na posiedzeniu 12 grudnia nie zdecydowano o zwiększeniu programu QE3 o zakupy wynikające z wygaśnięcia Operacji Twist wraz z końcem roku, jeżeli wpływ huraganu Sandy na amerykańską gospodarkę będzie znaczący.

W krótkim okresie wpływ na notowania będzie mieć też sytuacja w strefie euro. Opublikowane dzisiaj dość słabe dane z Hiszpanii nt. sprzedaży detalicznej we wrześniu, która spadła o 10,9 proc. r/r, tylko zwiększyły nerwowość przed jutrzejszą publikacją danych nt. PKB za III kwartał. Tym samym za chwilę mogą wrócić wszystkie negatywne emocje związane z nierealistycznym budżetem na 2013 r. i brakiem zdecydowanych działań rządu Rajoya w kwestii ubiegania się o międzynarodową pomoc finansową. Druga europejska bolączka to Grecja – weekendowy artykuł w Der Spiegel, sugerujący jakoby eksperci Troiki mieli nalegać na tzw. kolejny haircut, czyli restrukturyzację długów polegającą na umorzeniu ich części, doprowadził do powrotu dyskusji nt. sfinansowania trzeciego bailoutu dla Aten. Ostre dementi ze strony Niemiec (dzisiejsze słowa Wolfganga Schauble) to nic nowego. Tylko, że problem trzeba będzie jakoś rozwiązać i warto byłoby wypracować jakiś konsensus jeszcze w tym roku. Odwlekanie sprawy w czasie niczego dobrego nie wniesie, gdyż Niemcy będą zaostrzać stanowisko tym bardziej, im bliżej będzie wyborów do Bundestagu zaplanowanych na jesień 2013 r.

EUR/USD – Wsparcie na 1,2875-80 zdaje się dobrze bronić

W piątek po południu wykonaliśmy ruch powrotny do złamanej linii trendu wzrostowego, która została pociągnięta od lipcowego dołka – obecnie przebiega ona w okolicach 1,2965. Późniejszy spadek (do 1,2886) dzisiaj rano, nie był na tyle gwałtowny, jak można by było tego oczekiwać. Wsparcie na 1,2875-80 może spełnić swoją rolę na nieco dłużej i utrudnić oczekiwany od jakiegoś czasu ruch w stronę 1,2820-50. Brak handlu na Wall Street ze względu na huragan Sandy może sprawić, iż dzisiaj ruchy będą bardziej przypadkowe ze względu na płytszy rynek. Nie można wykluczyć próby powrotu w okolice 1,2965.

Marek Rogalski