Inwestorzy nie zarazili się pesymizmem w minionym tygodniu, głównie dzięki nowym spekulacjom dotyczącym Hiszpanii, jakie pojawiły się przed unijnym szczytem. Teraz może być inaczej, zwłaszcza, że pesymistom może sprzyjać układ istotnych publikacji.

Rynki lubią plotki, zwłaszcza, kiedy pojawiają się one przed kluczowymi wydarzeniami. Jednak, czy należy traktować możliwość udzielenia Hiszpanom tzw. zapobiegawczej linii kredytowej w ramach ESM, zamiast oficjalnego wniosku o bailout, za rzeczywiście realną alternatywę dla rozwiązania problemów Madrytu? Raczej nie – zresztą temat hiszpański w najbliższych dniach rozgorzeje na nowo, jeżeli wyniki niedzielnych wyborów lokalnych w Kraju Basków i Galicji pokażą, że społeczeństwo wystawia premierowi czerwoną kartkę za „nadmierną wolę do wprowadzania reform”.

Tymczasem paradoksalnie, Mariano Rajoy powinien zdecydować się na kolejne działania, jeżeli rzeczywiście chce na trwalej odzyskać zaufanie rynków. Najbliższe tygodnie pokażą na ile Hiszpania jest rzeczywiście na to gotowa. Odwlekanie tematu oficjalnej pomocy w „nieskończoność” może zacząć w końcu irytować inwestorów. Zwłaszcza, jeżeli publikowane w najbliższą środę wstępne indeksy PMI ze strefy euro będą rozczarowujące (poprzeczka jest ustawiona relatywnie wysoko), a kończący szczyt Unii Europejskiej tym razem nie przyniesie żadnych wiążących rozstrzygnięć (inaczej, niż miało to miejsce w czerwcu).

W nadchodzącym tygodniu warto będzie zwrócić uwagę na sytuację w Chinach. Zwłaszcza, że w środę poznamy wstępne wyliczenia indeksu PMI dla przemysłu za październik. Rynek może potraktować to jako test wiarygodności chińskich oficjeli, którzy w ostatnich dniach (po publikacji danych za III kwartał) ponownie zapewniali, iż w IV kwartale możliwe jest odbicie tamtejszej gospodarki. Kluczowe mogą okazać się też wyniki wtorkowego posiedzenia amerykańskiego FED. Wydaje się mało prawdopodobne, aby inwestorzy usłyszeli zapowiedź zwiększenia programu QE3 wraz z końcem roku – do grudniowego posiedzenia jest jeszcze nieco czasu – ale Rezerwa Federalna może bardziej zaakcentować zagrożenia płynące z tzw. klifu fiskalnego, aby tym samym wywrzeć większą presję na polityków, którzy będą o tym zażarcie dyskutować w Kongresie w listopadzie. To wszystko może wpłynąć na wyraźniejsze umocnienie się dolara.

To może przyczynić się do osłabienia złotego, który już w końcu tygodnia nie radził sobie najlepiej. Wydaje się, że rynek wciąż nie zdyskontował scenariusza w którym Rada Polityki Pieniężnej obcina stopy procentowe aż o 100 p.b. w ciągu najbliższych 6-miesięcy. A takiej możliwości nie można zupełnie wykluczyć i to nie zależnie od faktu, iż komunikacja RPP z rynkiem może wskazywać na coś innego (z opublikowanych ostatnio zapisków wynikało, iż w październiku za cięciem stóp byli tylko zdeklarowani „gołębie” – Bratkowski i Chojna-Duch).

Marek Rogalski