Od wczoraj trwa dwudniowy szczyt przywódców Unii Europejskiej. Nie przewidywano, że zapadną na nim jakieś poważne decyzje, a jednak już dzisiaj znamy wstępny plan wprowadzania europejskiego nadzoru bankowego.

Ma on ruszyć od 1 stycznia 2013 i objąć tylko banki zwracające się o pomoc, od 1 lipca 2013 najważniejsze systemowo instytucje, natomiast od 1 stycznia 2014 nadzór miałby objąć wszystkie 6000 banków działających w strefie euro. Tematem, który utrudniał porozumienie było wsteczne bezpośrednie dokapitalizowanie banków. Racjonalna północ po raz kolejny starała się mniej finansować swoich południowych rozrzutnych krewnych. Końcowy kompromis prawdopodobnie zaneguje wspomniane już wsteczne dokapitalizowanie banków, aczkolwiek uczyni wyjątki w tej zasadzie. Europejski nadzór nad bankami jest dlatego tak ważny, że jego wprowadzenie jest warunkiem uruchomienia pieniędzy z funduszu pomocowego EMS, służącego wsparciu banków.

Z ważnych dla Polski informacji upadł projekt osobnego budżetu dla strefy euro. Jest to o tyle ważne, że w przypadku stworzenia takiego tworu najpewniej skutkowałoby to przeniesieniem części środków, dotychczas płynących do nowych państw UE, do krajów południa Europy.

Wśród danych, które napłynęły wczoraj z zachodu najważniejsza najprawdopodobniej była liczba wniosków o zasiłek dla bezrobotnych w Stanach Zjednoczonych. Były to dane istotnie wyższe od oczekiwań. Okazały się gorsze o ponad 7% i wyniosły 388 tys., a przewidywano 362 tys. Sytuacja ta nie powinna być jakimś szczególnym zaskoczeniem. Poprzedni odczyt stopy bezrobocia był zaskakująco niski, więc zbudowane na nim oczekiwania musiały być siłą rzeczy bardziej optymistyczne. Takie dane mogą sugerować, że w istocie bezrobocie wcale nie spadło tak bardzo jak oczekiwano Pozytywnie zaskoczył natomiast indeks FED z Filadelfii za październik. Przewidywany był poziom równy 1,3, natomiast opublikowano indeks na poziomie 5,7. Jak to często bywa w takich sytuacjach połączenie dobrych i złych informacji o podobnym wpływie na rynek nie powoduje zmian, stąd też prawdopodobnie brak większych zmian na USD/PLN.

Dobre dane napłynęły też z Wielkiej Brytanii - sprzedaż detaliczna wzrosła we wrześniu o 2,5% r/r, czyli 0,6% m/m i były to dane znacznie lepsze od oczekiwań, jednak nie spowodowało to jakiegoś dużego umocnienia GBP/PLN, którego wartość wahała się wczoraj w zakresie 5,0480-5,0640.

Piątek pod względem publikacji informacji gospodarczych na tle tego tygodnia nie będzie obfitował w ciekawe wydarzenia. Najważniejsze mogły być dane z Japonii na temat aktywności w przemyśle i indeksów wskaźników wyprzedzających. Poznaliśmy je o godzinie 6:30 i 7:00, pomimo wyników lepszych od oczekiwań, informacje te nie miały zauważalnego wpływu na rynek walutowy. O 16:00 podane zostaną informacje z USA prezentujące podsumowanie sprzedaży domów na rynku wtórnym we wrześniu. Rynek szacuje, że wskaźnik ten wyniesie 4,75 mln. Nie są to informacje, którym warto byłoby poświęcić szczególną uwagę, ale ponieważ są to jedyne ważne dane przed weekendem, mogą mieć one większy wpływ na rynek niż można by się spodziewać.

Ważne słowa padły wczoraj po południu z ust prezesa NBP prof. Marka Belki. Powiedział on, że wszelkie działania polskich władz muszą być zorientowane na przyjęcie wspólnej waluty europejskiej w przyszłości. “Nie jesteśmy wyspą, taką jak Wielka Brytania”, żeby możliwe było nie przyjęcie euro w dłuższej perspektywie czasowej. Polska gospodarka jest ściśle powiązana z gospodarką europejską, a jedyne co jest rozsądne w danej sytuacji, jest przyglądanie się bieżącym zmianom i szukanie odpowiedniego momentu do wejścia do strefy euro.

Dzisiaj od rana złotówka straciła około 1 grosza względem głównych walut. Obecnie kurs EUR/PLN wynosi 4.1000, CHF/PLN 3.3920, natomiast USD/PLN 3.140.

Maciej Przygórzewski – dealer walutowy w Internetowykantor.pl