Piątkowe notowania w Europie rozpoczną się od spadków wywołanych zachowaniem Wall Street w czwartek. W efekcie indeksy mogą cofnąć się w rejon istotnych wsparć.

Zgodnie z oczekiwaniami czwartek przyniósł odbicie w Europie, zaś o jego sile - także zgodnie z przypuszczeniami - zadecydowała Wall Street. S&P odbił się od istotnego wsparcia (dołka z końcówki września) wspomagany danymi z amerykańskiego rynku pracy, gdzie liczba wniosków o zasiłki dla bezrobotnych spadła do 339 tys. wobec oczekiwanych 372 tys.

Niestety, siła Wall Street widoczna z Europy znacznie osłabła po zachodzie słońca na Starym Kontynencie. Inwestorzy w USA sprzedawali akcje, a do końca dnia S&P oddał cały wzrost z otwarcia. Nie jest to najlepszy prognostyk przed dzisiejszą sesją, ponieważ wskazuje na słabość popytu. Jeśli zostanie ona wykorzystana do pogłębienia spadków, na wykresie S&P powstanie formacja podwójnego szczytu, z potencjałem spadkowym o minimum dalszych 40 pkt (ok. 2,5 proc.). Skala potencjalnej przeceny może nie jest tak istotna jak fakt, że byłaby to największa korekta trendu wzrostowego trwającego od czerwca, a w dodatku oznaczałaby ona wypadnięcie indeksu z kanału wzrostowego. Konsekwencje techniczne mogą być więc poważne.

Giełdy azjatyckie odbijały dziś rano, ale niezwykle skromnie. Kospi zyskał 0,01 proc., zaś Nikkei stracił 0,15 proc. W obu przypadkach start notowań był znacznie lepszy, zatem znów trzeba mówić o przewadze podaży. I to po serii spadkowych sesji, które powinny dawać większe szanse szukającym odbicia i tanich akcji. Na pół godziny przed końcem notowań indeks giełdy w Hong Kongu zyskiwał 0,5 proc., a w Szanghaju 0,05 proc.

Europa zapłaci na otwarciu cenę za wczorajszą odwagę i wiarę w przebudzenie byków na Wall Street. Nadzieje okazały się niespełnione, zatem indeksy się cofną. Być może na tyle daleko by ponownie dotknąć wsparcia testowanego już w wielu przypadkach w środę. Wiele będzie zależało od zachowania S&P - jeśli indeks rozpocznie sesję od wyraźnej przeceny, wówczas finisz w Europie może być bardzo nieprzyjemny. Zakładam jednak, że Wall Street bez wyraźnej przyczyny nie zanotuje szturmu podaży i tydzień zakończy się bez wyraźnego wskazania zwycięzcy.

Emil Szweda