Wprawdzie wczoraj Komisja Europejska pochwaliła hiszpański rząd za projekt przyszłorocznego budżetu, to jednak opinie, iż jest on mało wiarygodny nadal pozostają zauważalne.

Dzisiaj poznamy wyniki drugiego audytu tamtejszego sektora bankowego, ale raczej nie rozwiążą one potencjalnych problemów. Dodatkowo w weekend swoją ocenę nt. bieżącego ratingu dla Hiszpanii może wydać agencja Moody’s i nie musi być ona pozytywna.

Warto zwrócić uwagę na jeden fakt – chwilę po prezentacji przyszłorocznych założeń hiszpańskiego budżetu – co miało miejsce wczoraj po godz. 17:00 notowania EUR/USD ustanowiły nowe lokalne minimum na 1,2828, a ruch w górę miał miejsce dopiero po korzystnych opiniach Komisji Europejskiej (mogą one zwiększać prawdopodobieństwo akceptacji potencjalnego bailoutu), a także słowach hiszpańskiej wicepremier, iż rząd nie zawaha się użyć konstytucyjnych narzędzi, aby zablokować referendum dotyczące secesji Katalonii.

Tyle, że chwilę później tamtejszy lokalny parlament zadecydował, iż odbędzie się ono razem z przedterminowymi lokalnymi wyborami zaplanowanymi na 25 listopada. Prawniczo-polityczna bitwa dopiero nas, zatem czeka i trudno ocenić na ile utrudni ona realizację programu zakładającego większą kontrolę Madrytu nad finansami regionów. Dlaczego jednak, inwestorzy nie ucieszyli się zbytnio po prezentacji założeń hiszpańskiego budżetu na 2013 r.?

Bo nie jest to plan na miarę obecnych oczekiwań rynku – można odnieść wrażenie, iż trudno będzie na tej bazie ubiegać się o dodatkową pomoc międzynarodową. Władze założyły, iż w tym roku uda się osiągnąć założony poziom przychodów i deficytu budżetowego na poziomie 6,3 proc. PKB (tymczasem w relacji rocznej ich dynamika jest na razie ujemna, mimo rosnącego fiskalizmu, co pokazuje, że przyczyna leży w coraz gorszym stanie gospodarki), a założenia na przyszły rok pozostały niezmienione.

Oznacza to, iż gospodarka ma skurczyć się zaledwie o 0,5 proc. r/r (w tym roku ma to być spadek o 1,5 proc. r/r), a relacja deficytu do PKB zmaleje do 4,5 proc. Tyle, że większość zagranicznych analityków zakłada większe spowolnienie (Citigroup zakłada nawet spadek PKB w przyszłym roku o 3,2 proc. r/r, a w 2014 r. o 0,8 proc. r/r). Może to oznaczać, iż założenia budżetowe trzeba będzie gwałtownie korygować w trakcie roku, co tylko zwiększy nerwowość rynków. Większość przedstawionych rozwiązań była zgodna z tym, co pisała wcześniej prasa. Drażliwy społecznie temat reform w systemie emerytalno-rentowym nie został ruszony – wprawdzie uszczelniono możliwość przechodzenia na wcześniejszą emeryturę, ale nie ma mowy o podniesieniu wieku emerytalnego.

Rząd zdecydował się nawet zwiększyć uposażenia o 1 proc. – pytanie, czy tą obietnicę rzeczywiście zrealizuje. Wczoraj otrzymaliśmy też zapowiedź wdrożenia w ciągu najbliższego półrocza ponad 40 ustaw, które mają zwiększyć konkurencyjność gospodarki – nie podano jednak szczegółów, a zatem trudno jest się do tego jednoznacznie odnieść.

Dzisiaj poznamy wyniki drugiego audytu hiszpańskich banków – ma być on bardziej szczegółowy, chociaż nie liczmy na to, iż będzie to ostatnie takie badanie w najbliższych miesiącach. Nawet, jeżeli okaże się, że potrzeby kapitałowe nie przekraczają znacząco 60 mld EUR (na co liczy rynek), to nie zapominajmy, iż odsetek złych kredytów w bankach systematycznie rośnie, a ostatnia niechęć rządów Niemiec, Holandii i Finlandii względem idei bezpośredniego wsparcia hiszpańskich instytucji z funduszu ESM, może utrudnić realizację idei powołania przez rząd tzw. złego banku, który skupiłby w sobie toksyczne aktywa.

Kolejnym obszarem ryzyka jest kwestia ratingu. Wczoraj mała agencja Egan-Jones obniżyła ocenę z CC+ do CC (jest on zatem coraz bardziej „śmieciowy”), ale większość czeka na to, co powie Moody’s, który kończy swój przegląd hiszpańskich finansów z końcem września. Ostatnia ocena to Baa3 – pytanie, czy za Moody’s (jeżeli obniży rating) nie pójdą pozostali (S&P i Fitch). Niemniej można w tym doszukać się i pozytywu – w ostatnich dniach hiszpański premier otwarcie przyznał, iż „na 100 proc. złoży” wniosek o dodatkową pomoc finansową, jeżeli rentowności hiszpańskich obligacji będą utrzymywać się na zbyt wysokich poziomach.

A te zaczęły w ostatnich dniach rosnąć, kończąc tym samym okres ich spadku będący wynikiem oczekiwań na potencjalne działania Europejskiego Banku Centralnego w ramach programu OMT. I tym można tłumaczyć pozytywne zachowanie się rynku w ostatnich kilkunastu godzinach – zwyczajnie rosną oczekiwania, iż Hiszpania złoży wniosek na zaplanowanym 8 października posiedzeniu Eurogrupy. Nikt na razie nie zastanawia się, czy zostanie on rzeczywiście zaakceptowany – nikt przecież nie powiedział, że ECB i ESM mają bezwarunkowo skupować zagrożony dług.

Drugim czynnikiem, który wspiera rynkowe nastroje są oczekiwania związane z potencjalnymi działaniami chińskiego rządu i banku centralnego, o których wspominałem już wczoraj rano. Inwestorzy spekulują, iż podczas przedłużonego weekendu (w poniedziałek jest święto) zainicjowany zostanie kolejny program stymulacyjny o wartości 8 bln juanów. Nie należy jednak zapominać, iż jutro (sobota), a także w poniedziałek mamy publikacje wskaźników PMI dla przemysłu, które nie muszą być dobre.

Chińskie stymulanty mogą skutecznie przykryć ewentualne rozterki związane z sytuacją w Hiszpanii, czy też obawy o skuteczność programu QE3 w Stanach po wczorajszych słabych danych makroekonomicznych (chociaż pamiętajmy, iż sam QE3 dopiero zaczyna funkcjonować i jego wpływ zobaczymy dopiero za kilka miesięcy). W kalendarzu mamy dzisiaj dane z USA – o godz. 14:30 wydatki i dochody, oraz ważny wskaźnik PCE Core za sierpień, a o godz. 15:45, oraz 15:55 ważniejsze Chicago PMI oraz nastroje konsumenckie Uniw. Michigan za wrzesień. W pierwszym przypadku wskaźnik będzie zestawiany z wynikami, jakie już napłynęły z regionu Nowego Jorku, Filadelfii i Richmond, a w drugim będziemy to porównywać z dość dobrym indeksem Conference Board z tego tygodnia (choć metodologia liczenia jest nieco inna).

EUR/USD – Idziemy na złamanie 1,30

Tym razem wygląda na to, że rozpoczęte 17 września spadki zostały rzeczywiście zakończone – dzisiaj doszło do przełamania zniżkującej linii trendu na dziennym wykresie (stała się ona wsparciem w rejonie 1,2890). Niemniej rynek powinien się oprzeć na strefie 1,2900-1,2915 i spróbować złamać ważny rejon 1,2950-1,2960, co otworzy drogę do testu 1,2980-1,3000. Analiza koszykowego BOSSA USD w ujęciu tygodniowym wskazuje na to, iż może nas czekać dość dobry początek października. Trzeba się, zatem liczyć z możliwością przetestowania szczytu z września w rejonie 1,3170.

AUD/JPY – W przyszłym tygodniu 82,70?

Zakładając, że Chińczycy rzeczywiście przedstawią nowe programy stymulacyjne 1 października, to jednym z największych beneficjentów tej informacji może być australijski dolar (zresztą jest to już dyskontowane od wczoraj na parach związanych z AUD). Na fali spadku ryzyka może też stracić japoński jen. Dodatkowo zbliżający się szczyt grupy G-7 (11 października w Tokio) może sprawić, iż wrócą spekulacje nt. potencjalnej interwencji w celu osłabienia jena, zwłaszcza, że dane makroekonomiczne nie zachwycają, a japońskie firmy tracą dodatkowo na politycznym konflikcie z Chinami o wyspy Senkoku.

Na to wszystko nakładają się gwałtownie spadające notowania rządzącej partii DPJ (poparcie dla niej deklaruje już tylko 14 proc. respondentów), co tym samym może zachęcać do bardziej „desperackich” ruchów na rynku JPY. Jedyną zagadką w tej układance staje się decyzja RBA (Banku Australii), którą poznamy we wtorek 2 października. Zapiski z ostatniego posiedzenia RBA we wrześniu, zwiększyły oczekiwania na cięcie stóp o 25 p.b., chociaż z drugiej strony rynek już taką możliwość wycenił.

Marek Rogalski