Wczorajsze informacje, jakoby władze hiszpańskiego regionu wezwały do zwołania przedterminowych wyborów na listopad, które jednocześnie byłyby swoistym referendum w kwestii większej niezależności od centrali w Madrycie, stanowią dla premiera Mariano Rajoya o wiele większy problem, niż ostatnie demonstracje ruchu „Oburzonych” przed czwartkową publikacją przyszłorocznego budżetu. Rynki finansowe również zdają się to dostrzegać.

Przyczyn nagłego pogorszenia się nastrojów wczoraj wieczorem, oraz podczas sesji azjatyckiej można wskazać kilka. Na rynek napłynęły informacje o starciach demonstrantów z policją przed budynkiem niższej izby hiszpańskiego parlamentu – efekt: 60 rannych i 26 zatrzymanych. Nie należy się jednak obawiać, iż wpłynie to na kształt przyszłorocznego budżetu, który poznamy w czwartek. Chociaż rynek zdaje się wiedzieć lepiej obawiając się, iż rząd pod presją społeczną może oddalić w czasie część niepopularnych decyzji – już teraz mówi się częściej o kolejnych podwyżkach podatków, niż koniecznych zmianach w systemie emerytalno-rentowym.

Na to nałożyła się publikacja z wykonania tegorocznego budżetu – w okresie styczeń-sierpień deficyt wzrósł do 4,77 proc. PKB (w analogicznym okresie ub.r. było to 4,50 proc. PKB). Wprawdzie resort finansów dodał, iż gdyby wyłączyć jednorazowe wydatki (wcześniejsze, niż zazwyczaj transfery do samorządów) to deficyt wyniósłby tylko 4,26 proc. PKB, ale i tak zaczęto się obawiać o realizację tegorocznego „ambitnego” celu zakładającego spadek deficytu do 6,3 proc. PKB. Większym problemem dla premiera Mariano Rajoya może jednak okazać się sytuacja w Katalonii.

To najbardziej zadłużony, ale i też najbogatszy region Hiszpanii generujący 20 proc. PKB. Jego tendencje separatystyczne nie są czymś nowym, ale dopiero w kryzysie zaczęły one przybierać radykalną formę. Co ciekawe Barcelona mocno krytykuje ostatnie posunięcia oszczędnościowe rządu w Madrycie, ale sama chciałaby otrzymać z centrali wsparcie finansowe w postaci 5 mld EUR linii kredytowej. To pokazuje pewną dwoistość tej sytuacji i każe zastanowić się nad pretekstami działań lokalnych polityków.

Wczorajsze wezwanie do przeprowadzenia przedterminowych wyborów w listopadzie, które byłyby jednocześnie połączone ze swoistym referendum o większej niezależności, może jednak mocno skomplikować sytuację. Rząd w Madrycie nie ukrywał, iż przygotowuje specjalny program dla regionów, który zakładał m.in. uszczelnienie wydatków. Jednocześnie po Katalonii mogą pójść pozostali – niewiadomą staje się sytuacja w Kraju Basków, gdzie regionalne głosowanie zaplanowano na 21 października.

Jak zachowa się w takiej sytuacji Mariano Rajoy, kiedy to kryzysu ekonomicznego dojdzie mu kryzys polityczny? Dzisiejsze słowa dla Wall Street Journal, gdzie przyznał, iż zgłosi się po nową pomoc finansową w sytuacji, kiedy rentowności długu nadal pozostawałyby wysokie, mogą sugerować, iż hiszpański premier będzie zmuszony do szybszego działania i być może międzynarodowy wniosek o pomoc finansową zostanie złożony już podczas październikowego posiedzenia Eurogrupy –Rajoy nie będzie chciał odwlekać tego momentu, obawiając się, że sytuacja się jeszcze bardziej skomplikuje. Dzisiaj Bank Hiszpanii podał, iż nie wyklucza „znaczącego” spadku dynamiki PKB w III kwartale.

Obawy inwestorów przykuwa nadal Grecja – dzisiaj rozpoczął się tam strajk generalny przeciwko nowym oszczędnościom proponowanym przez gabinet Samarasa – pytanie, czy fala protestów nie będzie dłuższa i zagrozi realizacji nowych zobowiązań. Na razie trudno to ocenić, niemniej Grecy raczej obawiają się rządów radykalnej SYRIZY, chociaż poparcie dla tego ugrupowania wciąż pozostaje dość wysokie.

Z kolei wydarzenia w Azji koncentrują się wokół konfliktu Chin i Japonii o sporne wysepki Diayou-Senkaku. Wczoraj dołączył do niego trzeci gracz – Tajwan – który uważa, iż ma prawo do połowów na tym obszarze. Nocne rozmowy ministrów spraw zagranicznych Chin i Japonii pod egidą ONZ nie wskazują na to, aby konflikt miał zakończyć się szybko, a rośnie ryzyko, iż przerodzi się on w dość szkodliwą dla regionu wojnę gospodarczo-handlową. Tymczasem w dzisiejszym China Securities Journal pojawiła się opinia przedstawiciela Ludowego Banku Chin, jakoby w IV kwartale gospodarka miała już znów przyspieszyć (pytanie, czy później rynek też uwierzy w kolejne odsunięcie terminu – przypomnę, iż wstępnie była mowa o obecnym kwartale).

EUR/USD – Oddala się perspektywa złamania 1,30 (chwilowo)

Nowe elementy w hiszpańskim wątku, a także słowa Charlesa Plossera z FED, który wylał przysłowiowy kubeł zimnej wody na głowy tych, którzy liczyli w zbawczą moc programu QE3 dla gospodarki, doprowadziły do zejścia notowań EURUSD poniżej wczorajszych minimów na 1,2886. Warto jednak zaznaczyć, że „jastrzębi” Plosser teoretycznie nie powiedział nic nowego – ale wypowiedź ta zbiegła się z wcześniejszymi słowami innego członka FED (Williamsa), który nie wykluczał zwiększenia skali QE3 w zimę, a także spekulacjami rynku na ile ostatnie lepsze dane z gospodarki (zwłaszcza indeks zaufania konsumentów Conference Board) mogą okazać się trwalszą tendencją.

Dzisiejsze minimum to na razie poziom 1,2846. Wydaje się, że mocniejsze wsparcie można znaleźć w okolicach 1,2820 i dalej 1,2780. Trudno jednak jednoznacznie ocenić, czy strefa 1,2780-1,2820 zostanie przetestowana dzisiaj, czy też jutro przed publikacją danych nt. hiszpańskiego budżetu. Niemniej w takiej sytuacji będzie to oznaczać, iż ewentualne negatywne niespodzianki zostały już wycenione.

Marek Rogalski