Ropa naftowa podrożała do najwyższego poziomu od czterech miesięcy na fali spekulacji, że zapowiedziane w USA bodźce ekonomiczne zwiększą popyt na surowiec. Ceny rosną również z powodu aktów przemocy na Bliskim Wschodzie i w Afryce Północnej, co może zagrozić dostawom.

Kontrakty podskoczyły prawie 1,5 proc., redukując wszystkie tegoroczne spadki. Rezerwa Federalna USA zapowiedziała wczoraj wykup długów hipotecznych na kwotę 40 mld dolarów miesięcznie w celu wsparcia gospodarki. W Jemenie demonstranci szykują się do szturmowania amerykańskiej ambasady, w Egipcie i Iranie organizowano marsze protestacyjne przeciwko filmowi, który obraża wyznawców islamu – relacjonuje agencja Bloomberg.

„Nastroje na rynkach są znacznie lepsze, gdyż już trochę więcej wiemy na temat tego, co uczynią Fed i Europejski Bank Centralny dla ożywienia gospodarki” – mówi Andrey Kryuchenkov, analityk VTB Capital w Londynie, który zakłada, że dalsze wzrosty cen ropy będą jednak ograniczony. Wciąż bowiem nie ma pewności, czy wyższe ceny nie zdławią popytu.

Ropa w dostawach na październik wspięła do 99,75 dolarów za baryłkę podczas handlu elektronicznego na nowojorskiej giełdzie NYME. Tuż po godz. 10-tej surowiec kupowano za 99,38 dolarów. W czwartek kontrakty podskoczyły o 1,3 proc. do 98,31 dolarów, co było najwyższą ceną zamknięcia od 4 maja. W tym tygodniu ropa podrożała już o 3,1 proc.

W Londynie ropa Brent powędrowała w górę na 1,1 proc. do 117,11 dolarów za baryłkę. Różnica między benczmarkowym surowcem z Europy i oferowaną w Nowym Jorku ropą teksańską, WTI wynosi przeszło 17 dolarów.

Większość analityków ankietowanych przez agencję Bloomberg sądzi jednak, że w najbliższym tygodniu kontrakty będą spadać ze względu na spodziewany wzrost rezerw strategicznych paliwa w USA oraz rosnące wydobycie w Zatoce Meksykańskiej po przejściu huraganu Isaac.