Wątek Joerga Asmussena, na co zwróciliśmy uwagę w porannym komentarzu, został dzisiaj dobrze wykorzystany przez spekulantów. Jeżeli niemiecki opór w kwestii potencjalnych interwencji Europejskiego Banku Centralnego na rynkach długu, rzeczywiście może zmaleć, to jest to jedna z kluczowych informacji na przestrzeni tygodni – w efekcie globalna awersja do ryzyka zaczyna wyraźnie maleć.

Ale oczywiście nie mówmy „hop” – przejdźmy lepiej od nadziei do konkretów. Pierwsze poznamy już w najbliższych dniach – to kwestia grecka, która nie wiąże się bezpośrednio z działaniami ECB, ale dobrze pokaże jaka jest rzeczywista wola europejskich polityków (zwłaszcza przedstawicieli Niemiec), do wypracowania trudnych kompromisów. Jeżeli okaże się, że Grecy mogą jednak liczyć na podobne preferencje jak Hiszpania (dodatkowy okres karencji dla reform), to zostanie to w krótkim okresie dobrze przyjęte przez rynki. W dłuższym już nie, bo będzie to sygnał dla pewnego przyzwolenia do poluzowania ostrych programów fiskalnych także w innych krajach i tym samym zmniejszyć presję na reformy. Tym się jednak mało kto obecnie przejmuje.

Czekamy, zatem na konkrety ze spotkań Samaras-Juncker (jutro), Merkel-Hollande (czwartek) i Merkel-Samaras w piątek. Chociaż kluczowe będzie dopiero posiedzenie Europejskiego Banku Centralnego zaplanowane na 6 września.

Z kolei jutro wieczorem poznamy zapiski z ostatniego posiedzenia FED, jakie miało miejsce 31.07/01.08. Po serii ostatnich nieco lepszych danych z amerykańskiej gospodarki, jakie pojawiły się w zeszłym tygodniu, nadzieje na szybkie wdrożenie programu QE3 spadły, chociaż na rynku nadal jest grupa inwestorów, która jest w stanie uwierzyć w to, iż Ben Bernanke zdecyduje się na taki ruch już 13 września (komunikat będzie wtedy poszerzony o najnowsze projekcje ekonomiczne i dłuższą konferencję prasową szefa FED).

I to niezależnie od tego, iż bardziej realnym terminem na wdrożenie programu QE3 jest zima 2012/13. Po pierwsze będzie można ocenić, na ile działania podejmowane przez europejskich polityków i ECB mogą powstrzymać eskalację kryzysu zaufania do wspólnej waluty. Po drugie, będzie można z większym prawdopodobieństwem oszacować, jak rozwinie się sytuacja w Chinach (w kontekście tzw. twardego lądowania gospodarki).

Po trzecie FED będzie miał mocny argument z kraju – to tzw. klif fiskalny, z którym amerykańska gospodarka może się zmierzyć już na początku 2013 r., jeżeli Kongres nie dojdzie do porozumienia w kwestii redukcji wydatków i przynajmniej częściowego przedłużenia preferencji podatkowych z ery prezydenta Busha.

Analiza techniczna EUR/USD pokazuje, iż rejon 1,2430-65 stał się teraz mocnym wsparciem. Wyraźnie wzrosło prawdopodobieństwo testu strefy 1,2540-90 i to jeszcze w tym tygodniu.

Marek Rogalski