Po piątkowym cofnięciu i odbiciu indeksów od kluczowych oporów, warszawska giełda będzie dziś wyczekiwać na impulsy, które określą dalszy kierunek. Jeśli Wall Street będzie przynajmniej neutralna jest szansa na kolejny atak na istotne poziomy oporu, ale wszystko zależy od nastawienia inwestorów zagranicznych do polskich akcji.

„W najbliższym tygodniu pozostaniemy uzależnieni od nastrojów kapitału zagranicznego. Jeśli w USA wreszcie zobaczymy jakieś poważniejsze cofnięcie, WIG20 powinien pogłębić dzisiejszą przecenę, natomiast przy stabilnym Wall Street szanse niedźwiedzi na GPW będą jedynie minimalnie większe niż byków. Jako, że ostatniego entuzjazmu na giełdach nie powielały w dużym stopniu eurodolar, dług oraz surowce, moim zdaniem ryzyka przeważają szanse i przy pasywnej postawie rodzimych instytucji lepiej nadal pozostać z boku i poczekać na korzystniejsze czasy na kupowanie polskich akcji" – ocenia Piotr Kaczmarek z BDM.

W jego ocenie, dużym problemem naszego parkietu w ostatnim czasie jest to, że po stronie popytowej jednym poważniejszym kapitałem są instytucje zagraniczne. To z jednej strony pozwoliło nam na bardzo szybki i mocny ruch wzrostowy WIG20 w ostatnich tygodniach, lecz jednocześnie stworzyło ryzyko uzależnienia sytuacji rynkowej od kaprysów zagranicy. „W piątek najwyraźniej zachód przestał kupować polskie akcje, co wystarczyło, by nagle GPW stała się jednym ze słabszych parkietów w Europie.

WIG20 od początku dnia powoli osuwał się na niższe poziomy cenowe zmniejszając zdobycze byków z ostatnich dni i ostatecznie zakończył sesję na poziomie 2313 pkt, co oznacza 1,2% spadek. Trudno powiedzieć, czy zagranica po prostu wstrzymała się z kupnem, czy też zaczęła realizować zyski, widać jednak, że bez popytu z jej strony blue chips potrafią bardzo szybko wyraźnie zejść w dół. Krajowy kapitał zakończył tydzień niezmienną pasywną postawą, którą doskonale ilustruje niski poziom obrotów na szerokim rynku" – dodał Kaczmarek.