Wczorajsze notowania za oceanem zakończyły się lepiej niż w chwili zamknięcia giełd europejskich. Dobre poranne nastroje zostały podtrzymane i rozwinięte w Azji. Urosły indeksy w Tokio, Szanghaju i Seulu, Stało się to z powodu protokołu z posiedzenia Banku Japonii, w którym zapisano, że bank nie powinien odrzucać żadnych opcji pobudzenia wzrostu gospodarczego. WIG20 otworzył się powyżej 2320 pkt. i przez pierwszą godzinę oscylował w przedziale 2325-2331 pkt.

Ruch na nowe kilkumiesięczne maksima nie mógł być możliwy w sytuacji, gdy jutro Warszawa będzie odpoczywać, a świat będzie normalnie handlował. Niektórym z europejskich indeksów udało się to, a innym nie. Lekka korekta przyszła jeszcze przed publikacją ważnych danych. Po 10-tej WIG20 zsunął się w okolice 2315 pkt. Wstępne dane PKB ze strefy euro okazały się zgodne z oczekiwaniami. Mniej więcej zgodna z oczekiwaniami była również produkcja przemysłowa za czerwiec.

Negatywnie zaskoczył z kolei indeks instytutu ZEW -25.5 (oczek. -19.6, poprz. -19.6). Tak zły odczyt powodował parę miesięcy temu spadki, tym razem jednak... żadnej reakcji nie było. Kolejne godziny WIG20 dreptał poziomo z kilkupunktową zmiennością w oczekiwaniu na popołudnie, gdy wejdzie do gry USA.

Spośród pakietu danych o 14:30 pozytywnie zaskoczył wzrost sprzedaży detalicznej 0.8% m/m (oczek. 0.3% m/m, poprz. -0.5% m/m) za lipiec. Jednak dane te po krótkim impulsie zostały w Europie zignorowane. WIG20 znów cofnął się w okolice dzisiejszego dołka.

W układzie technicznym nadal powinniśmy oczekiwać ruchu w górę w kierunku 2400 pkt, gdzie znajduje się tegoroczny szczyt. Z kolei przebicie 2300 pkt będzie sygnałem negatywnym. Jednak wartości te są trochę zbyt czytelne i być może należy odczytywać je kontrariańsko. O ile bowiem jeszcze w ub. tygodniu większość spodziewała się korekty w kierunku 2200 pkt, to teraz, po przebiciu 2300 pkt. z każdym dniem rośnie wiara w kontynuację wzrostu.

Witold Zajączkowski