Byki liczyły na wsparcie banków centralnych. Choć się go nie doczekały, i tak postanowiły zrobić swoje. Piątkowe zwyżki indeksów były imponujące.

Tylko jeden dzień trwało rozczarowanie brakiem działań Europejskiego Banku Centralnego. Inwestorzy szybko przełknęli tę pigułkę i przystąpili do kupowania akcji. Czwartkowe straty zostały odrobione już wczesnym popołudniem.

Rynki doszły do wniosku, że pewnie, zgodnie z tym co mówił w ubiegłym tygodniu Mario Draghi, sytuacja w strefie euro nie jest taka zła, jak się uważa i żadne nadzwyczajne działania nie są potrzebne.Nie ma więc powodów do zmartwień i przeszkód do wzrostów.

Indeksy w Warszawie początkowo z rezerwą podchodziły do rosnącego optymizmu na głównych parkietach. WIG20 zaczął dzień od zwyżki o 0,1 proc. i na tym poziomie trzymał się do południa. Dopiero druga fala wzrostów we Frankfurcie i Paryżu pobudziła nasze byki do działania. Wskaźnik największych spółek na chwilę przebił się powyżej poziomu 2200 punktów, zyskując 1,5 proc. W tym czasie CAC40 rósł o ponad 2,5 proc., a DAX o 2,3 proc.

W pierwszej fazie zwyżki prym wiodły rosnące po około 2,5 proc. akcje KGHM, Pekao i Telekomunikacji Polskiej. Po 2 proc. w górę szły walory GTC i TVN. Po południu po 3 proc. zyskiwały akcje BRE, JSW i Pekao. Do nielicznych spadkowiczów należały papiery Asseco, Banku Handlowego i Synthosu. Na szerokim rynku mały popłoch wśród akcjonariuszy CEDC spowodowała informacja, że spółka ubiega się o zgodę posiadaczy jej obligacji na opóźnienie publikacji raportu kwartalnego i za zgodę proponuje im rekompensatę finansową. Efektem był spadek kursu akcji CEDC o 13-16 proc. O 20 proc. w dół szły papiery Hydrobudowy, ale dramatyzmu tej zmianie ujmuje fakt, że to spółka groszowa, więc zmiana o grosz powoduje duży skok w ujęciu procentowym.

Na poprawę nastrojów wpływ mogły mieć nieco lepsze niż się spodziewano informacje gospodarcze. Wskaźnik aktywności dla usług strefy euro wzrósł z 47,1 do 47,9 punktu, w przypadku Niemiec znalazł się minimalnie powyżej 50 punktów, co oznacza ożywienie. Mniejszy niż się obawiano okazał też spadek sprzedaży detalicznej w strefie euro i wyniósł w czerwcu 1,2 proc., w porównaniu do czerwca ubiegłego roku.

Inwestorzy czekali jednak przede wszystkim na informacje z amerykańskiego rynku pracy. Te zaś, choć nie były jednoznacznie dobre, stanowiły dobrą pożywkę dla byków. Stopa bezrobocia zwiększyła się z 8,2 do 8,3 proc. ale jednocześnie przybyło 163 tys. miejsc pracy, podczas gdy spodziewano się ich wzrostu o 100 tys. Jednocześnie sporo w dół skorygowano dane sprzed miesiąca.

To jednak bykom nie przeszkadzało i indeksy na większości parkietów ustanawiały dzienne maksima. Handel na Wall Street zaczął się od wzrostów po 1,3-1,4 proc., z wyraźną tendencją do powiększania ich skali. Pomógł w tym lepszy niż oczekiwano odczyt wskaźnika ISM dla amerykańskich usług.

Ostatecznie WIG20 zakończył sesję na 2,4-proc. plusie, a WIG zyskał 1,8 proc. Obroty były jednak bardzo niskie i wyniosły niespełna 530 mln zł.

Roman Przasnyski