Widać, że nastroje na rynkach, zwłaszcza, jeżeli chodzi o europejskie kwestie, zmieniają się jak w kalejdoskopie. O tym, że wczoraj dość popularna była krytyka posunięć szefa ECB, szybko zapomniano. Zwłaszcza, że rynek doszedł do wniosku, iż rzeczywiście złożenie oficjalnego wniosku o pomoc finansową z Europejskiego Funduszu Stabilizacji Finansowej (EFSF) przez Hiszpanię może zainicjować proces stabilizacji tamtejszego rynku długu.

W efekcie rentowności tamtejszych obligacji zaczęły ponownie iść w dół, wymazując część ruchu wywołanego wczorajszym „rozczarowaniem” słowami szefa ECB. Po południu w przypadku 10-letnich papierów było to 6,90 proc. Na rynku pojawiły się plotki, jakoby taki wniosek ze strony hiszpańskiego rządu miał wpłynąć jeszcze dzisiaj. To trochę na wyrost, zwłaszcza, że jeszcze wczoraj premier Mariano Rajoy się temu sprzeciwiał.

Niemniej po południu poinformował o tym, iż wysłał on list do europejskich przywódców wzywający do rozmów na temat intensyfikacji koniecznych działań. Miał też powiedzieć, iż jego kraj jest gotowy na pomoc, ale musi być pewien na czym miałaby ona polegać (innymi słowy Rajoy chciałby mieć gwarancje, iż nie zostanie zmuszony do wdrożenia drastycznego programu fiskalnego, a możliwości EFSF/ESM rzeczywiście zostaną zwiększone przez wsparcie z ECB).

To oczywiście gra dyplomatyczna, ale rynki coraz bardziej stawiają na to, iż jest to kwestia dni/tygodni, niż miesięcy. Zwłaszcza, że po południu napłynęły kolejne spekulacje, tym razem dotyczące funduszu EFSF. Ma on ponoć szukać możliwości zlewarowania swoich aktywów – co ciekawe wnioski takie miały wpłynąć do banków komercyjnych. Czy chodzi o kredyty pomostowe do czasu uruchomienia ESM w połowie września? Do końca nie wiadomo. EFSF nie ma licencji bankowej, więc nie może kredytować się w ECB.

Bilans dzisiejszego dnia jest taki, że EUR/USD wymazał większość wczorajszej zwyżki (ustanawiając po południu szczyt na 1,2346), a złoty wzbił się na rekordy (EUR/PLN wyraźnie złamał marcowe wsparcie na 4,0840, a USD/PLN na chwilę naruszył barierę 3,30). Globalna awersja do ryzyka spada i inwestorzy są coraz bardziej skłonni angażować się w bardziej atrakcyjne aktywa. Dane z USA nie zepsuły nastrojów, bo nie były złe.

Wprawdzie można dyskutować, co jest ważniejsze – lepszy odczyt nowych miejsc pracy w sektorach pozarolniczych 163 tys., czy też rewizja dół danych za ostatnie 6 miesięcy i wyższa stopa bezrobocia (8,3 proc.) – ale jest jasne, że dramatu nie ma, a gdyby nawet takowy się pojawił, to FED byłby gotów przyjść z odsieczą. Dzisiaj mieliśmy też dane ISM dla usług, które też były dobre (w lipcu 52,6 pkt.).

Marek Rogalski