Dziś o 20.15 Fed rozpocznie serię trzech decyzji banków centralnych, na które rynki tak bardzo czekają. Tym razem w centrum zainteresowania jest EBC, ale z amerykańskim bankiem centralnym również wiązane są pewne nadzieje. W tle kolejne dane z USA: raport ADP i indeks ISM.

Fed nie ma powodów do zmian
Rynki mają nadzieję, iż sierpniowe posiedzenie będzie dla Fed okazją do postawienia pierwszego kroku w kierunku QE3. Taki ruch były uzasadniony gdybyśmy w ostatnim czasie zaobserwowali wyraźne pogorszenie się sytuacji w amerykańskiej gospodarce lub gdyby na rynkach finansowych panowały bardzo złe nastroje. Tak jednak nie jest. Dane z amerykańskiej gospodarki może nie są wyśmienite, jednak nie można mówić o załamaniu, a Fed prowadzi już przecież mocno ekspansywną politykę – w czerwcu wydłużył do końca roku operację Twist. Na rynkach natomiast optymizmu (po słowach szefa EBC) jest wręcz za dużo – nie ma zatem potrzeby interwencji ze strony Fed. Tym samym komunikat po dzisiejszym posiedzeniu może nie ulec znaczącej zmianie i nieco rozczarować inwestorów.

Lepsze dane z USA, słabsze z Chin, bardzo słabe z Australii
Wczorajsze dane z USA okazały się być nieco lepsze niż oczekiwano. Wskaźnik Conference Board opisujący nastroje konsumentów odnotował wzrost di poziomu 65,9 pkt. – poziomu najwyższego od kwietnia tego roku. Jednocześnie wskaźnik Chicago PMI odnotował drugi kolejny wzrost – tym razem do 53,7 pkt., podczas gdy konsensus rynkowy zakładał jego niewielki spadek. Jednak wskaźniki koniunktury nadal nie dają jednoznacznie pozytywnego obrazu. Liczony przez nas łączny wskaźnik w lipcu po raz kolejny (piąty) odnotował spadek – bardzo niewielki, ale jednak – ze względu na bardzo duży spadek indeksu z Richmond, do którego rynek przywiązuje bardzo niewielką wagę. Tym samym „dywergencja” pomiędzy sytuacją w gospodarce mierzoną tymi wskaźnikami, a notowaniami S&P500 jest już bardzo duża.

Nienajlepsze wieści napłynęły z Azji. Chiński indeks PMI w wersji HSBC/Markit został skorygowany w dół do 49,3 pkt. (pierwotnie podano 49,5 pkt.), rządowy PMI odnotował spadek z 50,2 do 50,1 pkt – bardzo niewielki, ale rynek oczekiwał wzrostu (do 50,4 pkt.). Znacznie silniejszy spadek, z 47,2 do 40,3 pkt. odnotował indeks PMI dla Australii, co sugerowałoby, iż sytuacja w przemyśle tego kraju stoi w jaskrawej sprzeczności z ostatnią hossą na rynku dolara australijskiego.

Dziś raport ADP i ISM w USA oraz indeksy PMI w Europie
Dziś czekają nas kolejne figury z amerykańskiej gospodarki. O godzinie 16.00 opublikowany zostanie indeks ISM, który jest teoretycznie najważniejszym raportem oceniającym koniunkturę w amerykańskim przemyśle, choć już wcześniej sporo mówią nam wskaźniki regionalne, które łącznie cechują się nieco mniejszą zmiennością (wysyłając mniej fałszywych sygnałów) niż ISM. Konsensus zakłada wzrost ISM z 49,7 do 50,2 pkt. Ważniejszy może być raport ADP (14.15, konsensus +120 tys.), który będzie istotnym wskazaniem przed piątkowymi danymi z amerykańskiego rynku pracy.

Indeksy koniunktury poznamy również w Europie i o ile dla strefy euro będzie to tylko rewizja wcześniejszych (przypomnijmy – bardzo słabych) danych, o tyle wskaźnik za lipiec po raz pierwszy ujrzy światło dzienne w Wielkiej Brytanii (10.28, konsensus 48,4 pkt.). Brytyjskie dane mogą być ważne dla funta, który ostatnio jest w potrzasku pomiędzy negatywnymi sygnałami z kraju (bardzo słaby PKB za drugi kwartał) a ogólnym optymizmem rynkowym, który wspiera jego notowania.

dr Przemysław Kwiecień