W nocy nastroje inwestorów poprawiły się ze względu na dane o kredytach konsumenckich w USA. Ale rano są ponownie słabsze za sprawą słabego importu do Chin.

Poniedziałkowe wyjście rentowności hiszpańskich 10-letnich obligacji skarbowych powyżej 7 proc. szeroko komentowano nie tylko w Europie, ale także w USA, gdzie indeksy początkowo notowały poważne straty. Jak ujął to jeden z komentatorów Bloomberga, "nie można mieć kryzysu u jednego z naszych czołowych partnerów i liczyć na to, że zyski firm z nim powiązanych będą rosły". Jednak pod koniec dnia nastroje poprawiły się po publikacji informacji o wzroście wartości kredytów konsumenckich w maju do 17,1 mld USD wobec oczekiwanych 5 mld i 6,5 mld w kwietniu. Są to dane, które mogą świadczyć o rosnącym optymizmie amerykańskich konsumentów i kredytobiorców w jednym, ale trzeba też pamiętać, że wymagają one potwierdzenia na innych płaszczyznach - np. w sprzedaży detalicznej i na rynku pracy, który spisuje się poniżej oczekiwań. Dlatego S&P mimo wszystko zakończył sesję na minusie (0,2 proc.).

Po sesji, jak zwykle jako pierwsza wyniki za II kwartał podała Alcoa. Zysk na akcję i przychody były wyższe niż oczekiwano, co w połączeniu ze wzrostową końcówką notowań na Wall Street wywarło dobre wrażenie na Azjatach, którzy początkowo kupowali akcje. Jednak na przeszkodzie stanęły dane o bilansie chińskiego handlu zagranicznego - nadwyżka wzrosła wprawdzie do prawie 32 mld USD (oczekiwano 23,5 mld), ale przede wszystkim kosztem importu, który spadł do 148,5 mld USD wobec 162,4 mld przed miesiącem. To oznacza wzrost o 6,6 proc. r/r wobec oczekiwanych 12,7 proc. Eksport natomiast wzrósł o 11,3 proc. wobec oczekiwanych 9,9 proc.

Słabsze dane o imporcie nie muszą przesądzać o fiasku polityki ożywiania rynku wewnętrznego, mogą też być pochodną spadku cen surowców w ostatnich miesiącach, jak również dużych zapasów, które zgromadziły chińskie przedsiębiorstwa, zatem ostateczna wymowa tych danych nie jest jednoznaczna. Kospi i Nikkei straciły dziś po 0,4 proc., indeks giełdy w Szanghaju rósł o 0,1 proc. na godzinę przed końcem notowań (odrabiając wcześniejsze straty), podobnie jak Hang Seng.
Europa ma natomiast swoje problemy do przezwyciężenia. Hiszpania dostała więcej czasu na ograniczenie deficytu budżetowego poniżej 3 proc. PKB - teraz musi to zrobić w 2014 r. (a więc o rok później).

Otrzymała też kolejną obietnicę wsparcia kwotą 100 mld EUR systemu bankowego. Czy czas i pieniądze wystarczą? Wzrost rentowności 10-latek powyżej 7 proc. wywiera silną presję na politykach, ale ich działania o niczym nie przesądzają. W każdym razie istotnych nowych okoliczności brakuje, a wiele indeksów znalazło się na poziomach wsparć (szczytów z połowy czerwca). Brak nowych impulsów i bliskość wsparcia technicznego może zadecydować o płaskich notowaniach we wtorek. Oczywiście o ile nie wydarzy się nic nowego, a dane o produkcji przemysłowej Włoch, Francji i Wielkiej Brytanii nie okażą się nadmiernie zaskakujące.

GPW spisywała się ostatnio słabiej niż inne giełdy kontynentu, ale trzeba na jej słabość spojrzeć przez pryzmat niezwykłej siły (relatywnej) naszych indeksów w czerwcu. Stąd i skala korekty jest większa. Natomiast silne wsparcie (dołek korekty z drugiej połowy czerwca) znajduje się relatywnie niedaleko (2200 pkt), więc skłonności sprzedających powinny słabnąć.

Emil Szweda