Wczorajsze dobre nastroje na głównych parkietach europejskich i spokój na Wall Street wobec złych danych można wyjaśnić tylko w jeden sposób. Inwestorzy liczą na zdecydowaną reakcję EBC i Fed

W poniedziałek mieliśmy przykład, jak różnie inwestorzy reagować mogą na te same bodźce. Na głównych giełdach europejskich mieliśmy solidne, wynoszące 1,2-1,5 proc. zwyżki, a w indeksy w Paryżu i Frankfurcie chwilami szły w górę nawet po 1,7 proc. W Warszawie WIG20 tracił na wartości, momentami ponad 1 proc. Chłodną obojętność na istotne wydarzenia, obserwowaliśmy na Wall Street. W ciągu dnia nastroje się nieznacznie zmieniały. W najgorszym momencie S&P500 tracił 0,5 proc. Ostatecznie zyskał 0,25 proc., a Dow Jones zniżkował o 0,1 proc.

O bodźcach, będących przedmiotem zainteresowania, można powiedzieć jedno: były wyraźnie negatywne. Jeśli część inwestorów zdołała się w nich dopatrzeć powodów do optymizmu, to raczej na krótką metę, bo potwierdzają one pogarszanie się sytuacji gospodarczej we wszystkich rejonach świata.

Indeksy aktywności gospodarczej w Chinach, Niemczech i strefie euro osiągnęły wartości minimalnie lepsze niż się spodziewano, ale marna to pociecha w porównaniu z trwającą od kilku miesięcy zdecydowaną tendencją spadkową. Wszystkie one wciąż sygnalizują, że gospodarki znajdują się w fazie osłabienia, graniczącej z recesją. W niektórych przypadkach, w tym w Polsce, wskaźnik osiągnął poziom najniższy od trzech lat. Taki sam wynik zaliczył PMI dla gospodarki globalnej. Po raz pierwszy od trzech lat poniżej poziomu 50 punktów znalazł się amerykański indeks sektora produkcyjnego ISM.

Jeśli dodać do tego zapowiedź sprzeciwu Finlandii i Holandii wobec decyzji szczytu Unii Europejskiej o możliwości kupowania przez Europejski Fundusz Stabilizacyjny obligacji skarbowych na rynku wtórnym oraz inicjatywy części niemieckich polityków zmierzające do zaskarżenia przepisów dotyczących działania ESM, to powinniśmy być świadkami spadków na giełdach.

Jedynym racjonalnym wyjaśnieniem powodu, dla którego tak się nie stało, jest przekonanie inwestorów, że sytuacja jest już tak zła, że dojrzała, by do działania przystąpiły banki centralne. Dominuje przekonanie, że Europejski Bank Centralny już w czwartek obniży stopy procentowe, a być może dorzuci do tego coś jeszcze. Za oceanem liczą na dodruk pieniędzy przez Fed. Wczorajszy odczyt ISM jeszcze te nadzieje wzmaga, a jeśli piątkowe dane z rynku pracy będą złe, przekonanie o interwencji Fed jeszcze bardziej się wzmocni.

Dziś czekają nas dane o zamówieniach w amerykańskim przemyśle oraz na dobra trwałego użytku. Ale przede wszystkim czeka nas test wczorajszego europejskiego optymizmu oraz trwałości i siły złych nastrojów na naszym parkiecie.

Na giełdach azjatyckich przeważa umiarkowany optymizm (zwyżki po kilka dziesiątych procent), a na kontraktach na amerykańskie i europejskie indeksy dominuje niezdecydowanie.

Roman Przasnyski