Piłkarskie drużyny obu najbardziej obecnie zagrożonych kryzysem krajów świetnie poradziły sobie w mistrzostwach Europy, ale sukces wywalczony na unijnym szczycie przez ich przywódców jest jeszcze większy.

W czwartek, w dniu rozpoczęcia unijnego szczytu, nastroje na głównych europejskich giełdach mocno falowały. Po neutralnym początku handlu nastąpił atak podaży. W końcówce byki odrobiły większość strat. Najbardziej nerwowo było w Niemczech. DAX przez większą część dnia tracił około 1,5 proc., a chwilami skala spadku przekraczała 2 proc.

Ostateczny spadek o 1,3 proc. można uznać za umiarkowany sukces. Mniej obaw mieli inwestorzy w Paryżu. Tamtejszy indeks zniżkował maksymalnie o 1 proc., a zakończył dzień 0,4 proc. poniżej środowego zamknięcia. Taki układ sił na parkiecie był dość zagadkowy. Zwykle to CAC40 w momentach napięcia związanego z kondycją strefy euro cierpiał najmocniej.

Inwestorzy amerykańscy także z niepokojem czekali na informacje z europejskiego szczytu. W najgorszym momencie niepokój ten spychał tamtejsze indeksy o 1,4 proc. w dół. Wszystko skończyło się jednak poprawą nastrojów i spadkami sięgającymi w przypadku Dow Jones i S&P500 jedynie 0,2 proc.

Indeks naszych największych spółek zachowywał się niemal identycznie jak DAX. Różnica polegała na tym, że zmniejszenie skali strat w Warszawie było mniejsze i nastąpiło w trakcie końcowego fixingu. Spadek o 1,7 proc. to duży uszczerbek. Spory udział w jego powstaniu miały spadające o 4-5 proc. akcje KGHM. Reakcja na zwiększenie dywidendy raczej nietypowa, choć można dla niej znaleźć uzasadnienie. Mocna przecena była udziałem nie tylko walorów miedziowego kombinatu, lecz szerszego grona spółek, w tym największych banków. Z technicznego punktu widzenia mamy do czynienia z niezbyt miłą dla byków formacją podwójnego szczytu.

Szansa na realizację negatywnego scenariusza jest jednak niewielka. A wszystko za sprawą nieoczekiwanego przebiegu europejskiego szczytu. W pierwszym dniu planowano zajęcie się poszukiwaniem długofalowych rozwiązań europejskich problemów. Jednak determinacja premierów Włoch i Hiszpanii sprawiła, że to bieżące kłopoty tych państw wysunęły się na pierwszy plan. I obaj poradzili sobie doskonale, wygrywając deklarację pomocy w ustabilizowaniu sytuacji finansowej. Styl rozgrywki, ocierając się o szantaż w kwestii blokowania rozwiązań systemowych, był może nienajlepszy, ale nie styl się liczy, tylko skuteczność. I w piłce, i w polityce.

Wszystko wskazuje na to, że sukces włosko-hiszpańskiego duetu zostanie okrzyknięty sukcesem całego szczytu. Przede wszystkim wskazują na to notowania kontraktów na amerykańskie i europejskie indeksy. Te na Dow Jones'a, S&P500 rosły rano po ponad 1 proc., a na CAC40 i DAX po ponad 2 proc. Rzadko można obserwować tak zdecydowane sygnały, płynące z rynku terminowego. Silne zwyżki miały też miejsce na parkietach azjatyckich.

Podstawowe pytanie dotyczy obecnie skali i czasu trwania euforii. Dziś jest niemal pewna. Co do poniedziałku gwarancji już mieć nie można.

Roman Przasnyski