Mało kto oczekuje, że rozpoczynający się dziś szczyt unijnych przywódców zaowocuje choćby małym krokiem w kierunku rozwiązania kryzysu, zatem rynków nie czeka także rozczarowanie ze strony polityków.

Merkel i Hollande zjedli wczoraj kolację, żeby powiedzieć prasie, że są "za pogłębieniem integracji i odpowiedzialności w Europie". Trudno o większy banał, bo ciężko byłoby znaleźć polityka, który opowiadałby się za zmniejszeniem odpowiedzialności. Jednak kluczowa kwestia nadal dzieli przywódców Niemiec i Francji, czy też szerzej: Niemiec i resztę Europy. To euroobligacje, na które Niemcy nie chcą się zgodzić bez zwiększenia unijnej (czyt. niemieckiej) kontroli nad fiskalnymi poczynaniami poszczególnych krajów. Na to oczywiście zgody nie ma, każdy kraj chciałby być panem we własnej zagrodzie.

Więc - są to oczekiwania raczej powszechne - szczyt ma wielkie szanse stać się forum wymiany poglądów między Niemcami i pozostałymi krajami, natomiast bardzo nikłe są szanse, że uda się wypracować konkretne rezultaty dotyczące głównej kwestii. Sprawa pomocy dla Cypru i Hiszpanii także się na nim pojawi i tu szanse na sukces są większe, podobnie jak w pracy nad założeniami dla funduszu rozwoju, którego powołania domaga się Francja.

Tymczasem w sukurs inwestorom przyszły nie wypowiedzi polityków, ale dane makro. Inwestorzy chętnie kupowali akcje w końcówce notowań w Europie, oraz przez większą część sesji w USA po dobrych danych z rynku domów (wzrosła liczba podpisanych umów kupna-sprzedaży, dzień wcześniej podano, że wzrosła także sprzedaż nowych domów). Rynek nieruchomości jest dla niektórych inwestorów kluczowym wskaźnikiem koniunktury w gospodarce, zatem poprawa danych została przyjęta ciepło, a S&P zyskał 0,9 proc.

Podobną drogą poszły giełdy azjatyckie, gdzie inwestorzy otrzymali też nieoczekiwany bonus. Sprzedaż detaliczna w Japonii wzrosła w maju o 3,6 proc., wobec oczekiwanych 2,9 proc., a nadwyżka w obrotach bieżących Korei wzrosła do równowartości 3,6 mld USD z 1,7 mld w kwietniu, dzięki wzrostowi eksportu. Wszystko to są informacje, które wskazują na pewne ożywienie i inwestorzy oparli na nich swoje decyzje. Nikkei zyskał 1,65 proc., zaś Kospi 0,1 proc. (po słabym finiszu, kiedy oddał część zwyżki). Na pół godziny przed końcem notowań indeks w Hong Kongu rósł o 0,2 proc., a w Szanghaju spadał o 0,3 proc.

W Europie notowania mogą nie przynosić dużych zmian. Pewną motywacją dla polityków do przyjęcia bardziej elastycznej postawy (wobec oczekiwań Niemiec) będzie dzisiejsza aukcja obligacji włoskich (5- i 10-letnich) warta 5,5 mld EUR. Oczekiwany wzrost rentowności w połączeniu z wczorajszym rozbrajająco szczerym wystąpieniem premiera Hiszpanii, który przyznał, że jego kraj nie jest w stanie finansować się na rynku przy tak wysokich rentownościach, może skłonić do pewnych ustępstw przywódców krajów południa.

Na tle Europy ponownie błyszczał WIG20. Co prawda znalazły się indeksy, które wczoraj odbijały silniej niż indeks naszych blue chipów, ale niewiele indeksów zdołało odrobić całość strat poniesionych w poniedziałek. WIG20 już o nich zapomniał i ma duże szanse wspiąć się na nowy szczyt trendu rozpoczętego przed trzema tygodniami.

Emil Szweda