Wczoraj po południu zwracałem uwagę, iż gwałtownie pogarszająca się sytuacja na europejskim rynku długu z jednej strony rodzi niemal paniczne zachowania, ale z drugiej prowokuje do szeregu plotek na temat potencjalnych działań ze strony globalnych decydentów.

Trudno jest jednak dobrze ocenić wpływ takich spekulacji na rynek – niemniej na razie widać, iż skutecznie powstrzymały one wcześniejszą wyprzedaż.

Dzisiaj rano rentowności hiszpańskich 10-letnich papierów oscylowały wokół 6,67 proc. (to mniej niż 6,83 proc. odnotowane wczoraj po południu), a w przypadku włoskich odpowiedników był to poziom 6,10 proc. wobec okolic 6,29 proc. wczoraj. Na rynku nie pojawiła się żadna informacja, która mogłaby sugerować, iż Europejski Bank Centralny przymierza się do interwencji na rynku długu. Niemniej rynek ma prawo się tego obawiać – poziom 6,85 proc. to szczyt rentowności hiszpańskich papierów z listopada ub.r. – jego przełamanie automatycznie doprowadziłoby do szybkiego wyjścia ponad barierę 7 proc., co prędzej, czy później musiałoby doprowadzić do stosownej reakcji ECB.

Niemniej na rynku pojawiły się inne informacje, które mogły mieć wpływ na poprawę nastrojów wokół euro. Po pierwsze włoski premier stanowczo zdementował wcześniejsze sugestie austriackiej minister finansów, Marii Fekter, jakoby Włochy mogły potrzebować zewnętrznego bailoutu. Mario Montiemu wtórował sam Wolfgang Schauble (niemiecki minister finansów). Tyle, że na dłuższą metę nie zmienia to faktu, iż niektóre fundusze spekulacyjne mogą tylko zintensyfikować „grę na Włochy”, zwłaszcza, że Hiszpania nie upora się szybko ze swoimi problemami, a rządy technokraty Mario Montiego skończą się w 2013 r. i wrócą obawy o kontynuację dotychczasowego procesu trudnych reform.

Po drugie wiceprezes ECB, Vitor Constancio przyznał, iż nie widzi powodu dla których decyzja o unii bankowej miałaby nie zostać podjęta przed ustaleniami nt. unii fiskalnej, krytykując tym samym konserwatywną postawę przedstawicieli Bundesbanku. Głos zabrał też szef Banku Kanady, którego zdaniem decyzja o powstaniu unii bankowej powinna zostać podjęta na najbliższym szczycie Unii Europejskiej (28-29 czerwca). Słowa Marka Carney’a nasiliły spekulacje, jakoby podczas najbliższego szczytu G20 (18-19 czerwca) miała zostać wywarta silna presja na europejskich decydentów (być może padną też deklaracje dotyczące dodatkowej pomocy). Niejako w tle pojawiają się też spekulacje (wsparte wczorajszymi słowami Charlesa Evansa z FED), iż amerykańska Rezerwa Federalna może zdecydować się na pewne dodatkowe działania podczas posiedzenia 20 czerwca…

W efekcie kurs EUR/USD zawrócił wczoraj po południu w górę (po ustanowieniu minimum na 1,2442) i dzisiaj rano dotarliśmy do 1,2539. Czy starczy sił na więcej? Pamiętajmy, iż spekulacje i domysły z reguły jest trudno dobrze wycenić i tym samym nastroje mogą zmieniać się tak jak przysłowiowa chorągiewka na wietrze. Fakty są takie, że rentowności hiszpańskich i włoskich obligacji nadal pozostają wysokie, rynek obawia się, iż Hiszpania może potrzebować jeszcze większego bailoutu (swoją drogą dziennik El Mundo podał, jakoby pożyczka na wsparcie banków miała zostać udzielona aż na 15 lat), a już za 4 dni odbędą się kluczowe wybory w Grecji. Im bliżej tego politycznego rozdania, tym bardziej aktywny staje się lider radykalnie-lewicowej SYRIZY.

Dał on wczoraj do zrozumienia, iż zapowiadane przez niego „nowe otwarcie” nie ma na celu kłótni z Unią Europejską, a jedynie zmianę podejścia we wzajemnych negocjacjach. Niemniej widać, że Alexis Tsipras cynicznie próbuje zakładać, iż uda mu się mocno „rozmiękczyć” warunki przyznanego już bailoutu, bo UE panicznie boi się skutków greckiej katastrofy, dlatego też nie zostawi Greków samych sobie. Czyżby? Co ciekawe szef SYRIZY dodał wczoraj, iż ma „plan B” na wypadek, gdyby negocjacje się jednak załamały – czy to oznacza, iż liczy się z tym, że historia zmusi go jednak do rezygnacji z radykalnych pomysłów? Niewykluczone. Niemniej na krótką metę jest jasne, iż niedzielne głosowanie w Grecji będzie tylko potęgować emocje na rynkach finansowych. Zwłaszcza, że często pada argument, iż tzw. Grexit mógłby stać się zapalnikiem do rozpadu całej strefy euro.

EUR/USD – Bez testu okolic 1,2287-1,2330 do piątku się nie obejdzie
Niezależnie od tego, jakie scenariusze rynkowych i politycznych wydarzeń możemy sobie układać, warto obiektywnie spojrzeć na dzienny wykres. Widać wyraźnie, że rynek ma problemy z powrotem do opuszczonego dwa dni temu kanału wzrostowego Dzisiaj jego dolne 50 pipsowe pasmo to 1,2530-80, a górne to okolice 1,2725, co dobrze widać na poniższym obrazku. Zresztą w okolicach dzisiejszego maksimum (1,2539) można ustanowić połowę czarnej świecy z poniedziałku. Reasumując – dzisiaj może zostać podjęta próba spadku do 1,2440-60. Późniejsze przełamanie tego poziomu otworzy drogę do testu okolic z początku miesiąca – powinien mieć on miejsce do piątku. Dopiero wtedy będzie można mówić o ewentualnym scenariuszu większego odbicia w kontekście spekulacji nt. FED, ECB i G20 w przyszłym tygodniu.

Marek Rogalski