Szczyt przywódców państw G8 udzielił silnego poparcia dla pozostania Grecji w strefie euro i opowiedział się za stymulowaniem wzrostu gospodarczego. Giełdy w Azji wzrosły, w Europie indeksy mogą się stabilizować.

Sprawa Grecji nadal zdaje się przesłaniać wszystkie inne zagrożenia. Weekendowy szczyt przywódców G8 wskazał na coraz wyraźniejszą różnicę zdań między Niemcami, a resztą świata w sprawie metod walki z kryzysem. Podczas gdy Angela Merkel i jej koledzy sądzą, że należy oszczędzać i ograniczać wydatki rządowe, w stanowisku G8 napisano, że imperatywem jest promowanie wzrostu i tworzenia miejsc pracy.

W tym samym czasie Jacek Rostowski w Financial Times zachęcał ECB do ogłoszenia, że zamierza skupować obligacje krajów południa Europy w przypadku wyjścia Grecji ze strefy euro. Angela Merkel jest więc coraz bardziej osamotnionym politykiem, który traci także wewnętrzne poparcie (sądząc po wynikach wyborów lokalnych, które CDU seryjnie przegrywa).

Ale to nie poparcie dla Angeli Merkel jest tym, co gnębi rynki, choć zapewne sprawy te łączą się przez podejście do walki z kryzysem zadłużenia. Rynki wyraźnie forują rozwiązania stymulujące wzrost kosztem dyscypliny budżetowej, czego najlepszym dowodem jest różnica w zachowaniu S&P i indeksów europejskich w ostatnich tygodniach. Dziś rano indeks giełdy w Szanghaju rósł o 0,6 proc. (na 1,5 godziny przed końcem notowań), po tym jak premier kraju powiedział, że rząd skupi się na obronie wzrostu gospodarczego.

Oczywiście zostało to odebrane jako zapowiedź przyszłych posunięć stymulujących gospodarkę. Kospi zyskiwał 0,9 proc. na pół godziny przed końcem notowań, a Nikkei 0,3 proc. Jest to jednak tylko słabe odbicie po spadkach z końcówki tygodnia, a indeksy po mocnym starcie, przez resztę dnia poruszały się niemrawo, lub nawet ograniczały zwyżkę.

W Europie indeksy mają szansę ustabilizować się dziś, ponieważ z jednej strony komunikat po szczycie G8 niesie ze sobą niewypowiedzianą obietnicę możliwej zmiany w dotychczasowej polityce walki z kryzysem w Europie, po drugie weekendowe sondaże wyborcze w Grecji dają znów przewagę konserwatystom. Sądzę, że ostatnie dni wystarczyły by uświadomić Grekom, że w razie wyjścia ze strefy euro natychmiast stracą oszczędności, a kraj nie znajdzie nowych wierzycieli i stąd zmiana preferencji wyborczych.Jednak także lider prawicowej partii zmienił front i stwierdził, że Grecja nie musi wychodzić ze strefy euro, po jego zwycięstwie w wyborach.

Grecji poświęca się niewspółmiernie dużo miejsca w mediach pomijając nie mniej palące problemy, które przeżywa Hiszpania. Rentowność jej obligacji 10-letnich sięga 6,27 proc., po tym jak rząd podniósł deficyt budżetowy za zeszły rok do 8,9 proc. (wcześniej szacowano go na 8,5 proc.). Plany ograniczenia deficytu do 3 proc. PKB w 2013 r. przy wysokim bezrobociu (25 proc.) i rosnących kosztach zadłużenia brzmią w tej sytuacji jak obietnica, która nie może zostać zrealizowana i sądzę, że w ostatnich dniach inwestorzy na świecie dyskontują nie tyle niepewność związaną z niewielką przecież gospodarką Grecji ile raczej narastające kłopoty Hiszpanii z zadłużeniem.

Emil Szweda