W świecie niskich stóp procentowych bezpieczny zysk w wysokości nawet kilkunastu procent znów kusi. KNF obawia się odpływu pieniędzy do podejrzanych podmiotów
Głęboka obniżka stóp procentowych w ramach walki z kryzysem wokół COVID-19 doprowadziła do sytuacji, w której nie opłaca się trzymać pieniędzy na bankowych lokatach. Te nie dają zysku i nie chronią siły nabywczej oszczędności. Tego, gdzie popłyną pieniądze z depozytów, obawia się Komisja Nadzoru Finansowego.
– Oferowanie ryzykownych inwestycji będzie się nasilało. Mamy sygnały, które docierają do nas z rynku, ale też od różnych instytucji, że pojawiają się podmioty bądź instrumenty inwestycyjne, które wyglądają podejrzanie – mówi DGP wiceprzewodniczący KNF Rafał Mikusiński.
Zwraca uwagę, że takie „okazje” z bezpiecznym, gwarantowanym zyskiem sięgającym od kilku do kilkunastu procent pochodzą od podmiotów, które nie są nadzorowane. W przypadku trafienia na drugi Amber Gold trudno będzie odzyskać pieniądze. Historia najsłynniejszej piramidy finansowej pokazała też, że organy ścigania nie zawsze są gotowe na rynkowe oszustwa.
Gdzie dziś nadzór widzi zagrożenia? Między innymi w kryptowalutach, inwestycjach w condo- i apart hotele, crowdfundingu, a ostatnio w wekslach inwestycyjnych.
W odpowiedzi na kryzys wywołany koronawirusem nominalne stopy procentowe w Polsce spadły niemal do zera. Realnie są ujemne. Oprocentowanie lokat terminowych w bankach też zanurkowało i dzisiaj nie dają zarobić czy choćby ochronić wartości nabywczej oszczędności. Za przetrzymywanie pieniędzy w banku za chwilę trzeba będzie dopłacać, jeśli koszty prowadzenia rachunku przekroczą oprocentowanie depozytu.
Inwestorzy stanęli więc przed stosunkowo nowym wyzwaniem ‒ potrzebą poszukiwania sposobów lokowania nadwyżek w takie aktywa, które przynoszą dodatnie realne stopy zwrotu. To zaś zwiększa ich skłonność do ucieczki od bezpiecznych sposobów lokowania kapitału np. w bankach i poszukiwania okazji. Często w podmiotach, które znajdują się poza jakimikolwiek regulacjami czy nadzorem państwa.
‒ Przeprowadziliśmy kilka większych akcji ostrzegawczych przed inwestycjami oferowanymi przez podmioty, które nie są nadzorowane przez KNF. To były m.in. kryptowaluty, condo‒ i aparthotele, crowdfunding czy obecnie weksle inwestycyjne. Skala tych zjawisk jest różna. Niskie stopy procentowe powodują jednak, że oferowanie ryzykownych inwestycji będzie się nasilało – mówi DGP Rafał Mikusiński, wiceprzewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego odpowiedzialny za rynek kapitałowych.

Szara strefa inwestycji

Ich wysyp było widać już przed pandemią. Szczególnie że na przełomie tego i ubiegłego roku pojawiła się wyższa inflacja i o ochronę przed nią kapitału w banku było trudno.
Stąd w internecie znów wysypały się informacje o bezpiecznym i gwarantowanym zysku sięgającym od kilku do nawet kilkunastu procent: reklamy inwestycji w nieruchomości na wynajem, których wartość ma tylko rosnąć, czy możliwość wzięcia udziału w internetowej zrzutce na projekt, który podbije świat. Wspólnym mianownikiem takich ofert jest to, że najczęściej pochodzą one od podmiotów, które są poza jakimkolwiek nadzorem.
‒ W przypadku podmiotów nadzorowanych, np. banków czy funduszy inwestycyjnych, możemy wystąpić o przekazanie każdej informacji, na bieżąco dostajemy od nich dane sprawozdawcze i widzimy, co tam się dzieje. Kluczowe jest odpowiednie poinformowanie inwestora, co się dzieje z jego pieniędzmi. W przypadku weksli inwestycyjnych mamy trzy strony takiej transakcji, gdzie klient może nie wiedzieć dokładnie, jaki jest jej schemat i na co przeznaczane są finalnie jego środki. Tak samo jest z crowdfundingiem, gdzie deficyt informacji jest zazwyczaj bardzo duży. To nie znaczy, że jesteśmy przeciwni takim instrumentom. Chodzi nam jednak o bezpieczeństwo i o to, aby decyzje potencjalnych inwestorów były świadome i aby zdawali sobie oni sprawę z potencjalnych ryzyk – podkreśla Mikusiński.
Ostatnia aktywność KNF to ostrzeżenie przed wekslami inwestycyjnymi. To hybryda weksla i pożyczki. Kowalski jest inwestorem, który od spółki nabywa weksel inwestycyjny, a spółka pożycza pozyskane w ten sposób pieniądze jakiemuś przedsiębiorcy. Przedsiębiorca np. buduje blok mieszkalny i jako właściciel nieruchomości ustanawia na niej hipotekę zabezpieczającą pożyczkę. Taki weksel nie jest więc de facto żadną inwestycją, a jedynie pożyczką dla firmy z użyciem pośrednika.
Nadzór przed takim ulokowaniem kapitału radzi zadać sobie kilka pytań: czy weksel inwestycyjny to rzeczywiście inwestycja, w czym ulokowane będą pieniądze i do kogo trafią, jaka jest wiarygodność gwarantowanej stopy zwrotu i bezpieczeństwa inwestycji czy ochrona prawna oraz szanse na odzyskanie środków.
To ostatnie jest o tyle kluczowe, że rola KNF w przypadku firmy, która narusza przepisy i jest poza nadzorem, kończy się na wpisie na listę ostrzeżeń publicznych oraz zawiadomieniu do prokuratury. Urzędnicy zajmują się takimi podmiotami, chociaż są poza ustawowym obszarem ich zainteresowań. Dostęp do informacji mają jednak bardzo ograniczony.
‒ Mamy sygnały, które docierają do nas z rynku, ale też od różnych instytucji, że pojawiają się podmioty bądź instrumenty inwestycyjne, które wyglądają podejrzanie. Wtedy zaczynamy analizować takie przypadki. Musimy sobie jednak wyraźnie postawić granicę pomiędzy rynkiem nadzorowanym a tym, którego KNF nie nadzoruje. Gros problemów dotyczy podmiotów, które nie są pod naszym nadzorem. Nasza wiedza o tych podmiotach jest ograniczona, nie wiemy, jaka jest skala prowadzonego przez nich biznesu czy ile osób zainwestowało w oferowane przez nich instrumenty. Nie mamy możliwości dotarcia do wszystkich takich podmiotów, dlatego ważna jest tu szybka reakcja organów ścigania. My jako nadzór chętnie wspieramy je naszymi kompetencjami – informuje wiceszef KNF.
Nadzór ma porozumienie w tej sprawie z policją, współpracuje też z CBA i ABW. Wymienia się z nimi informacjami. Kluczowa jest jednak w tej układance prokuratura, a później sądy. Szczególnie że sprawy są skomplikowane, a organy ścigania, co pokazał przykład Amber Gold, nie kwapią się do szybkiego przecięcia czy wyjaśniania takiego procederu.
‒ Dostrzegamy wielką wagę współpracy między nadzorem finansowym a organami ścigania i prokuraturą. Każda z tych instytucji ma swój mandat i właściwe instrumenty działania. Kluczowa jest koordynacja i dobra, merytoryczna współpraca. Staramy się wzmacniać tę współpracę, tak aby rozwijała się ona nie tylko na poziomie kierownictwa, lecz także na szczeblu operacyjnym. Prowadzimy też regularne szkolenia przeznaczone dla organów ścigania – mówi Mikusiński.
Nie zawsze udaje się urzędnikom przekonać wymiar sprawiedliwości do swoich racji.
Nadzór zwraca też uwagę, że przez COVID-19 duża część aktywności przenosi się do internetu, a tam coraz modniejszy jest crowdfunding inwestycyjny. Z danych zebranych przez komisję wynika, że w ubiegłym roku spółki pozyskały w ten sposób ok. 40 mln zł, a jego popularność rośnie.
Najwięcej jednak uwagi w ostatnich latach przyciągały condo- i aparthotele. Zainteresowanie nimi to pokłosie gwałtownie rosnących cen nieruchomości. Za nimi poszły zaś obietnice wysokiej stopy zwrotu oferowane przez fundusze, które obiecywały inwestorom pomnażanie pieniędzy włożonych w budowę nieruchomości mieszkaniowych pod wynajem krótkoterminowy. Kampania ostrzegawcza KNF była szeroko zakrojona, a ostrzeżenia pojawiły się w TV, radiu oraz internecie.

Pod okiem KNF

Z naszych ustaleń wynika, że nie tylko podmioty nienadzorowane mogą wykorzystać obecne ultraniskie stopy procentowe do przyciągania klientów.
Obecna sytuacja na rynku i w jego otoczeniu powoduje, że instytucje finansowe będą szukały nowych źródeł zarobku. A ich klienci będą wyrażali zapotrzebowanie na instrumenty z wyższą oczekiwaną stopą zwrotu, ale za tym idzie dużo większe ryzyko inwestycyjne. To zaś prowadzi do tego, że część banków, domów maklerskich czy TFI zapewne zacznie obciążać klientów wyższymi i nowymi opłatami, rekompensując sobie utratę dotychczasowych dochodów. Chęć zwiększenia sprzedaży nowych produktów może skończyć się missellingiem, w którym inwestorom oferuje się instrument niedopasowanych do ich profilu ryzyk, np. emeryt, który od lat trzyma pieniądze na lokacie, nagle dostaje możliwość zakupu obligacji korporacyjnych. Jak to działa, najlepiej pokazała afera GetBacku, w której poszkodowanych jest kilkanaście tysięcy osób, a ich straty przekraczają 2 mld zł. W oferowanie obligacji wrocławskiego windykatora zaangażowane były instytucje nadzorowane przez KNF. Jednak same emisje prywatne pod nadzorem urzędu nie były.
Oferty inwestycji zwykle pochodzą od podmiotów poza nadzorem