Jeśli Rada Polityki Pieniężnej obniży w czwartek stopy procentowe, może być to argumentem za utrzymaniem tendencji wzrostowej polskiej waluty. Ale nie musi.
Rada Polityki Pieniężnej zbiera się po bardzo długiej przerwie, bo ostatnie decyzyjne posiedzenie odbyło się 8 kwietnia. Chciała dać sobie więcej czasu na analizę tego, co się stało w gospodarce pod wpływem pandemii, a w szczególności zbadać, jak głębokie może być gospodarcze spowolnienie.
Analitycy Credit Agricole przewidują, że jutro dojdzie do obniżki stóp procentowych o 45 pkt bazowych, ponieważ twarde dane, jakimi będzie dysponować RPP, to te z kwietnia, a wśród nich załamanie produkcji czy sprzedaży detalicznej, które były najmocniejsze od dziesięcioleci i równać się z nimi może jedynie efekt transformacyjnego szoku z przełomu lat 1989‒1990. Produkcja w kwietniu była o 24,6 proc. mniejsza niż rok wcześniej, a w niektórych branżach nastąpiło zupełne wyciągnięcie wtyczki z gniazdka, czego przykładem jest 99-proc. spadek liczby wytworzonych samochodów osobowych. Sprzedaż detaliczna, jeden z ważniejszych sygnałów świadczących o poziomie konsumpcji prywatnej, była o 22,9 proc. niższa niż rok wcześniej. A skoro tak, to bank centralny dostał właśnie mocny argument, by łagodzić politykę pieniężną. Ekonomiści Credit Agricole zakładają, że członków rady mogą dodatkowo przekonać słabe odczyty koniunktury w maju, które świadczą o tym, że odbicie nie musi postępować szybko.
Jednak opinia Credit Agricole jest na rynku odosobniona. Przeważa pogląd, że Rada nic nie zrobi, bo cięcie stóp procentowych o 100 pkt bazowych, czego dokonała na początku pandemii, to wystarczająco mocne dostosowanie. Tym bardziej że NBP uruchomił skup obligacji skarbowych i gwarantowanych przez Skarb Państwa, czym wywołał niespotykany od dawna wzrost podaży pieniądza. O tym, że obniżek nie będzie, przekonani są m.in. ekonomiści Banku Millennium. Według nich wstrzymanie się z taką decyzją byłoby nawet wskazane w obliczu obecnej sytuacji w gospodarce. A to, co powinien robić bank centralny, to raczej dostrajać to, co już robi, czyli np. skup obligacji.
DGP
W podobnym tonie wypowiada się Przemysław Kwiecień, ekonomista firmy brokerskiej XTB.
‒ Z samej Rady płynęły głosy, że oddziaływanie obniżkami stóp teraz miałoby już ograniczoną skuteczność, więc raczej nie spodziewam się takiej decyzji. Tym bardziej że członkowie RPP na pewno mają świadomość, że niskie stopy procentowe są niekorzystne dla sektora bankowego i w dłuższym czasie wcale nie muszą być pomocne – mówi Kwiecień. I dodaje, że tak, jak można doszukiwać się argumentów za cięciem stóp po danych za kwiecień, tak też nietrudno znaleźć argumenty przeciwne w informacjach z maja. Choćby w danych o wartości transakcji dokonywanych kartami płatniczymi. Wczoraj największy polski bank komercyjny PKO BP podał, że wartość takich operacji w trzecim tygodniu była już większa od średniej z okresu sprzed pandemii o ok. 2,5 proc. Kwiecień uważa także, że to, czy obniżka stóp będzie, czy nie, nie ma też większego znaczenia dla kursu złotego. Teoretycznie złoty mógłby stracić na wartości, gdyby RPP zdecydowała się na cięcie, tym bardziej że większość rynku się tego nie spodziewa. Taki scenariusz obstawia Credit Agricole.
– Ale dla złotego ważniejsze będzie jednak to, jak NBP będzie komunikował zmiany w programie ilościowym, czyli skupu obligacji. Bo na razie odbywa się to dość niejasno. Rynek będzie się temu dokładnie przyglądał, chcąc uzyskać informację, jaka będzie skala tego skupu, czy przypadkiem NBP z nią nie przesadzi – mówi ekonomista.
Na razie złoty trzyma się mocno, wczoraj w ciągu dnia kurs euro wyraźnie spadł poniżej 4,50 zł, a za franka szwajcarskiego płacono znów ok. 4,20 zł. Umocnienie nie jest wyjątkowe, zyskują również inne waluty z rynków wschodzących. Przyczyna to ogólna poprawa nastrojów, którą wcześniej widać było we wzrostach kursów akcji na rynkach rozwiniętych.
– Trudno wskazać jakiś jeden konkretny powód, ale może szampańskie nastroje na Wall Street osłabiły niepokoje o to, jak z kryzysem poradzą sobie gospodarki rozwijające się, co z kolei wzbudziło zainteresowanie ich przecenionymi walutami. Pozytywne nastroje rozlały się po świecie, pytanie tylko, jak długo to potrwa, bo przecież sytuacja nie wygląda tak dobrze, jak się niektórym wydaje – uważa Przemysław Kwiecień.