Marcowe wyniki nie są jeszcze złe. Ale już widać w nich to, co nas czeka w kolejnych miesiącach: stopniowy spadek dochodów i rosnące wydatki, co będzie pompowało deficyt.
DGP
Dane opublikowane przed długim weekendem przez Ministerstwo Finansów pokazują, jak bardzo nieaktualny stał się budżet bez deficytu. Wydatki były większe od dochodów już o 9,4 mld zł, w samym marcu dziura przekroczyła 6 mld zł. I choć zarówno dochody (96,2 mld zł), jak i wydatki (105,6 mld zł) są większe niż przed rokiem, to jednak marcowe wyniki budżetu są forpocztą złych danych w finansach publicznych.
Niepokojące sygnały widać we wpływach podatkowych, zwłaszcza w VAT. Za pełne trzy miesiące były one o 5,5 proc. wyższe, ale w samym marcu spadły o ok. 8 proc. rok do roku (wyniosły nieco ponad 9,5 mld zł w relacji do 10,3 mld zł w marcu 2019 r.).
To zaskakuje, jeśli weźmiemy pod uwagę, że w marcu podatnicy wpłacali VAT od transakcji z lutego, kiedy to gospodarka działała normalnie, a inflacja była najwyższa od lat, wynosiła 4,7 proc. Fiskus powinien więc uzyskać większe wpływy ze swojego największego źródła.
Co się stało? Mocna poszlaka to duży wzrost liczby wniosków o odroczenie VAT, jakie do fiksusa napłynęły w drugiej połowie marca. Już wtedy zamknięte były całe sektory gospodarki, a firmom zaczęło zaglądać w oczy widmo utraty płynności. Wniosków uzasadnionych pandemią było (według stanu na początek kwietnia) ok. 14,5 tys. Była to ponad połowa wszystkich, jakie fiskus dostał od początku roku. Przynajmniej częściowo musiało to znaleźć odzwierciedlenie w wielkości wpływów z VAT.
Opóźnienie w zapłacie należnego VAT nie musi oznaczać, że budżet bezpowrotnie stracił te pieniądze. Jak napisało biuro prasowe MF w odpowiedzi na nasze pytania w tej sprawie, „ocena zasadności udzielenia ulg w spłacie zobowiązań podatkowych jest przeprowadzana odrębnie w każdej indywidualnej sprawie przez właściwe organy podatkowe i obejmuje wpływ, jaki wystąpienie koronawirusa ma na problemy podatników z terminową zapłatą należności podatkowych za dany okres”. Ale raczej nie ma się co łudzić, że z VAT da się uzyskać dużo pieniędzy, czego dowód zapewne zobaczymy już w danych za kwiecień. Nie może być inaczej, skoro sprzedaż detaliczna w marcu zmalała najbardziej od 15 lat, a obroty w niektórych usługach były mniejsze o 70−80 proc.
W marcu nie widać jeszcze dziury, jaka powstaje właśnie w finansach Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, wywołanej umorzeniem trzymiesięcznych składek w przypadku mikrofirm i połowy w firmach małych. Z danych, jakie pozyskaliśmy za pierwsze dwie dekady kwietnia wynikało, że wpływy ze składek zmalały o ok. 20 proc. W marcu jeszcze to rozwiązanie nie obowiązywało, więc i nie było potrzeby łatania tej dziury np. zwiększoną dotacją budżetową lub z Funduszu Przeciwdziałania COVID-19. Stąd wykonanie rocznego planu dotacji na poziomie 24 proc. Ale już w kwietniu ubytek w dochodach ze składek trzeba będzie uzupełnić.
To, że „budżet bez deficytu” to już tylko wspomnienie przedpandemicznego świata, nie oznacza jednak, że rychło zobaczymy zmianę całorocznych planu finansowego państwa. Co prawda nowelizacja budżetu jest już przesądzona, ale to raczej kwestia miesięcy, niż tygodni. Z naszych nieoficjalnych informacji, jakie uzyskaliśmy w rządzie, wynika, że na razie dominuje pogląd, by nowelizację oprzeć na jak największej liczbie nowych danych z gospodarki. Skoro bazowy scenariusz to odmrożenie większości branż w maju i w pierwszej połowie czerwca tak, by od końca czerwca gospodarka mogła już funkcjonować w tzw. nowej normalności, to oznacza, że w tym roku największa depresja gospodarcza czeka nas w II kwartale. Prawdopodobnie więc zmiany w ustawie budżetowej nastąpią w lecie, gdy już będą dostępne dane o głębokości tej recesji, w szczególności o skali załamania konsumpcji prywatnej i tempie spadku inflacji. Obie te zmienne są kluczowe dla oszacowania wpływów z VAT. Rząd będzie też już wiedział, z czym ma do czynienia na rynku pracy: jak bardzo wzrosło bezrobocie, jak kształtuje się zatrudnienie w firmach, czy i w jaki sposób przedsiębiorcy dostosowali siatkę płac. To da mu pojęcie, na ile pieniędzy może liczyć w przypadku PIT. A wyniki firm po II kwartale pokażą, jakie kwoty da CIT. Z końcem lipca−początkiem sierpnia zapewne będą już znane koszty umorzeń składek. To umożliwi bardziej precyzyjne zaplanowanie wydatków na pokrycie strat w FUS oraz źródeł finansowania. To niemała kwota − gdyby z umorzeń skorzystali wszyscy uprawnieni, to wyrwa w dochodach FUS wyniesie ok. 15 mld zł, czyli ok. 0,65 proc. PKB. Będzie też więcej wiadomo o rzeczywistych kosztach tarczy antykryzysowej, której część będzie finansowana z państwowej kasy.