Rezerwy kredytowe będą dodatkowym kosztem.
DGP
– Nasze wyniki finansowe za I kwartał pokazują dwa światy: styczeń, luty, gdy mieliśmy nakręconą maszynę i marzec, kiedy aktywność klientów mocno spadła – mówił wczoraj Michał Gajewski, prezes Santander Bank Polska. Ta instytucja jako pierwsza zaprezentowała rezultaty za pierwsze trzy miesiące tego roku. Według Gajewskiego obecnie aktywność klientów jest już wyższa niż na początku pandemii, ale nadal mniejsza niż w pierwszych tygodniach tego roku.
Zysk netto drugiego gracza na naszym rynku bankowym okazał się niemal o połowę mniejszy niż rok wcześniej. Wyniósł 170 mln zł. Główny powód spadku to niemal 120 mln zł dodatkowej rezerwy na kredyty utworzonej w związku z gospodarczymi efektami pandemii.
W trakcie rozmowy z dziennikarzami Gajewski nie chciał mówić o przewidywaniach na dalszą część roku. – Nie mam kryształowej kuli. Dawanie guidance’u (wskazówki co do przyszłych wyników – red.) przy obecnej niepewności byłoby niepoważne. Nadchodzące miesiące będą bardzo ważne, jeśli chodzi o ryzyko klientów. W sektorach najbardziej wrażliwych na spowolnienie aktywność niektórych spadła wręcz do zera – stwierdził.
W najbliższych miesiącach wyniki banków mogą jeszcze wyglądać stosunkowo dobrze. Przypadków niespłacania kredytów będzie niewiele, bo zadziałają wakacje kredytowe. Jak informował w ubiegłym tygodniu Związek Banków Polskich, ponad 700 tys. klientów złożyło wnioski o odroczenie spłaty kapitału kredytu albo całych rat na trzy, a w niektórych instytucjach nawet na sześć miesięcy. Banki nadal naliczają jednak oprocentowanie, co oznacza, że wykazywać będą dochody z kredytów, których spłata została zatrzymana.
W najbliższych miesiącach wyniki mogą jeszcze wyglądać stosunkowo dobrze
Santander nie będzie wyjątkiem, jeśli chodzi o rezerwy związane z koronawirusem. „Pomimo wciąż niepełnej wiedzy na temat wpływu epidemii na sytuację makroekonomiczną oraz jej wpływu na inne podmioty sektora bankowego, bank uwzględni w skonsolidowanym sprawozdaniu finansowym za I kwartał 2020 r. konserwatywny odpis z tytułu Covid-19 na prognozowane pogorszenie jakości portfela kredytowego grupy oraz innych aktywów finansowych w kwocie nie niższej niż 215 mln zł” – zapowiedział w ubiegłym tygodniu PKO BP, lider naszego sektora bankowego.
Banki podkreślają, że nie mają problemu z płynnością. Udowodniły to, radząc sobie ze wzmożonymi wypłatami gotówki na początku epidemii. Pokazują to również, lokując nadwyżki w emisjach Banku Gospodarstwa Krajowego czy Polskiego Funduszu Rozwoju. Obie instytucje sprzedały w ostatnich dniach papiery dłużne o wartości przekraczającej 20 mld zł. Ilość wolnych środków w sektorze jeszcze wzrośnie – z końcem kwietnia zaczyna bowiem obowiązywać ogłoszona jeszcze w marcu decyzja Rady Polityki Pieniężnej o obniżce rezerwy obowiązkowej (niewielkiej części depozytów, która musi być utrzymywana w kasie lub na rachunku w banku centralnym). W odwodzie pozostaje jeszcze Narodowy Bank Polski, który prowadzi skup obligacji i oferuje kredyt wekslowy.
Ale płynność to jedno, a dochody z oprocentowania to drugie. Dwie obniżki stóp procentowych dokonane przez RPP spowodują wyrwę w wynikach odsetkowych banków. W mniej niż miesiąc główna stopa banku centralnego spadła z 1,5 proc. do 0,5 proc. Notowane na giełdzie instytucje w ostatnich tygodniach informowały o szacowanym wpływie obniżek stóp na ich wyniki finansowe – w sumie 2,3–2,8 mld zł w skali roku. W ubiegłym roku banki zarobiły na odsetkach ponad 49 mld zł, ale niższe wpływy w tej pozycji trudno im będzie skompensować obniżeniem kosztów działania. Mniejsze dochody przełożą się więc niemal jeden do jednego na zyski. Wynik brutto sektora wyniósł w ub.r. prawie 20 mld zł. Zarobek netto – 14,2 mld zł.
Banki próbują się bronić, redukując oprocentowanie depozytów. Dokonywane w ostatnim czasie obniżki spowodują, że koszty odsetkowe w najbliższych miesiącach mogą się szybko zmniejszać. – Wynika to z profilu „zapadalności” lokat. Te depozyty terminowe, które będą się kończyły w kolejnych miesiącach, pozwolą na zmniejszenie kosztów finansowania. Bieżąca oferta została dostosowana. Niektóre produkty wymagają czasu na poinformowanie klientów. Pełen efekt będzie widoczny po kilku miesiącach. Choć jest naturalne ograniczenie stopnia przełożenia obniżek stóp RPP na ofertę depozytową – tłumaczył wczoraj Maciej Reluga, członek zarządu Santander Bank Polska.
Tym naturalnym ograniczeniem jest zero. W SBP oprocentowanie tradycyjnych lokat terminowych wynosi 0,01 proc. w skali roku. Na klientach firmowych – gdzie kwoty depozytów idą w miliony złotych – banki testowały już opłaty za zawieranie lokat.