Rosnące ceny towarów i usług napędzają sprzedaż obligacji detalicznych. W styczniu była ponad dwa razy większa niż rok wcześniej.
Niemal 2,5 mld zł – za tyle Ministerstwo Finansów sprzedało swoje papiery indywidualnym inwestorom w pierwszym miesiącu roku. Obligacje detaliczne mają wzięcie od co najmniej dwóch lat, ale tak dużej sprzedaży w jednym miesiącu jeszcze nie było.
Najprostsze wyjaśnienie: na rynku brakuje innych form inwestowania, które zapewniałyby przyzwoity zysk, ochronę kapitału przed inflacją i jednocześnie duży poziom bezpieczeństwa. Banki z niskim oprocentowaniem lokat oddają pole w tej dziedzinie. Według ostatnich danych Narodowego Banku Polskiego przeciętne odsetki od lokaty terminowej w polskich bankach wynosiły w grudniu 1,2 proc. To dużo za mało, żeby gwarantować zarobek, skoro inflacja obecnie wynosi aż 4,4 proc. Co więcej, te 1,2 proc. to nominalne oprocentowanie, a bank wypłaca klientowi mniej, bo jeszcze musi odprowadzić od tego podatek. Oprocentowanie lokat jest najniższe w historii, choć ostatnia obniżka stóp procentowych – do których stopy rynkowe powinny się odnosić – nastąpiła w marcu 2015 r. Od tamtego czasu główna stopa procentowa banku centralnego ani drgnie.
Taką politykę instytucji finansowych da się uzasadnić. Coraz mocniej rosną im koszty działalności. Zwiększają się np. składki na Bankowy Fundusz Gwarancyjny, sektor w ostatnich latach musiał ponieść koszty wdrażania unijnych dyrektyw czy krajowych zmian, jak np. wprowadzenia podzielonej płatności VAT. Do tego dochodzi konieczność zawiązywania rezerw pod tzw. mały i duży TSUE. To skutki orzeczeń unijnego Trybunału Sprawiedliwości. W pierwszym przypadku nakazuje on bankom zwrot części prowizji przy przedterminowej spłacie kredytu, drugi dotyczy walutowych kredytów hipotecznych.
Nic więc dziwnego, że bankowcy szukają rentowności. I robią to w najprostszy sposób: obniżając oprocentowanie depozytów (zarówno indywidualnych, jak i firmowych) zwiększając jednocześnie marże na niektórych kredytach. Procent od depozytu to dla banku koszt, a i tak mniejsza pula lokat terminowych nie zaszkodzi płynności sektora. Na rachunki bieżące klientów indywidualnych stale napływają bowiem pieniądze z transferów społecznych z programem 500 plus na czele.
W tak powstałą lukę trafia oferta resortu finansów. Dowodem zaś jest struktura sprzedaży obligacji detalicznych. W styczniu około 46-proc. udział w niej miały czteroletnie papiery. MF sprzedało ich za prawie 1,4 mld zł. Kluczem do sukcesu jest konstrukcja oprocentowania. W pierwszym roku jest ono zapisane na stałe i wynosi 2,4 proc. (mniej niż inflacja), ale już w drugim i każdym kolejnym okresie na odsetki składa się wielkość inflacji powiększona o marżę 1,25 proc. Mówiąc inaczej, dla tych, którzy kupili „czterolatki” w marcu ubiegłego roku, oprocentowanie na kolejny rok wzrośnie do grubo ponad 5 proc. Bo wiele wskazuje na to, że ponad 4-procentowa inflacja utrzyma się przez kilka najbliższych miesięcy. Tak długo, jak będzie wysoka, będzie napędzać popyt na papiery. To może się przyczynić do tego, że 2020 r. będzie trzecim z rzędu, gdy MF pobije rekord w emisji tego rodzaju długu.
Ekonomiści mBanku szacowali ostatnio, że sprzedaż detalu może się podwoić względem wyników z 2019 r. i wynieść około 35 mld zł. To już poważna suma dla finansowania tegorocznych potrzeb pożyczkowych kwota, czyli pieniędzy, jakie MF musi znaleźć (głównie pożyczyć), by sfinansować deficyt w całym sektorze finansów publicznych. Bo chociaż teoretycznie budżet ma być zrównoważony, to mamy dziury w innych częściach publicznej kasy, np. w budżecie środków europejskich, z którego trzeba dokładać do projektów współfinansowanych z unijnych euro. W sumie potrzeby pożyczkowe netto (czyli finansowanie tylko deficytu, bez uwzględnienia kosztów obsługi starego długu) mają wynosić w tym roku 23,5 mld zł. I gdyby prognozy mBanku okazały się trafne, wówczas dałoby się je sfinansować samymi emisjami dla inwestorów indywidualnych. Oczywiście dla MF głównym źródłem pieniędzy jest hurtowy rynek długu, na którym obligacje kupują inwestorzy instytucjonalni, głównie krajowe banki i zagraniczne fundusze inwestycyjne. To rynek nieporównywalnie większy. Tylko w styczniu MF sprzedało na nim na przetargach obligacje za 13,3 mld zł.
17,3 mld zł wartość sprzedaży obligacji detalicznych w 2019 r.
120 proc. wzrost wartości sprzedaży obligacji detalicznych w styczniu w ciągu roku