Bankowy Fundusz Gwarancyjny pierwszy raz użył nowego narzędzia, które ma zapobiec upadłości banku. Ale niektórzy deponenci stracą część pieniędzy.
DGP
15 stycznia 2020 r. Bankowy Fundusz Gwarancyjny wydał decyzję o rozpoczęciu przymusowej restrukturyzacji Podkarpackiego Banku Spółdzielczego z siedzibą w Sanoku. „Ze względu na złą sytuację kapitałową PBS 17 stycznia 2020 r. Fundusz przejął nad nim kontrolę oraz wyznaczył administratora” – poinformował w piątkowy poranek BFG. I zapowiedział przeniesienie „wydzielonej części PBS” do Banku Nowego BFG. Trafią tam wszystkie rachunki i całość znajdujących się na nich środków klientów detalicznych, mikrofirm oraz małych i średnich przedsiębiorstw.
Taki mechanizm uruchomiono po raz pierwszy, choć wprowadzono go w 2016 r., w ustawie o BFG. Finansiści określają go zwykle angielską nazwą „resolution”. Dotyczy instytucji, które spełniają przesłanki do ogłoszenia upadłości. Celem jest uniknięcie wypłaty środków gwarantowanych, co jest następstwem bankructwa instytucji depozytowej. Gdyby do tego doszło, BFG musiałby przeznaczyć kwotę porównywalną do tej, jaką wyasygnowano w 2015 r. w związku z upadkiem SK Banku. Wtedy depozyty gwarantowane przekraczały 2,2 mld zł. Teraz kwota środków gwarantowanych nie jest znana, ale w końcu 2018 r. depozyty klientów w PBS wynosiły 2,6 mld zł.
„Bank Nowy BFG SA będzie prowadził rachunki na niezmienionych zasadach dla dotychczasowych klientów PBS. W nowej instytucji Bankowy Fundusz Gwarancyjny gwarantuje oszczędności klientów na niezmienionych zasadach” – podał BFG.
Nie obędzie się jednak bez komplikacji dla klientów. Wszyscy od piątku do wtorku nie mają dostępu do swoich pieniędzy. Nie mogą ich wypłacić w oddziale ani w bankomacie, nie mają możliwości zapłacenia kartą za zakupy. Nie mogą też zalogować się do serwisu internetowego i zlecić przelewu. Co oznacza, że przedsiębiorcy, którzy zostawili sobie zapłatę zaliczki na PIT (termin mija dzisiaj), spóźnią się z przelewem (chyba, że użyją konta w innym banku).
Dostępu do środków nie mają również samorządy posiadające konta w PBS. „W związku z ogłoszeniem przez Bankowy Fundusz Gwarancyjny przymusowej restrukturyzacji Podkarpackiego Banku Spółdzielczego w Sanoku prosimy o wstrzymanie wszelkich wpłat na konta bankowe Gminy i jej jednostek do odwołania” – poinformowała na swojej stronie internetowej gmina Krościenko Wyżne.
Przez przejęcie firmy spóźnią się z zapłatą zaliczki na PIT
Niektórzy klienci stracą część pieniędzy. W ramach przymusowej restrukturyzacji możliwe jest wykorzystanie środków, które nie mieszczą się w limicie gwarancji (czyli równowartości 100 tys. euro) na pokrycie strat, które doprowadziły de facto do likwidacji banku. Będą to środki dużych firm oraz aż 34 samorządów. Ile tego typu depozytów było w PBS w czwartek przed zamknięciem kas, nie wiadomo.
Problem dotknie np. władz Sanoka, gdzie mieściła się siedziba banku. – W sierpniu rozstrzygnęliśmy przetarg na obsługę bankową. Najkorzystniejszą ofertę miał Podkarpacki BS. Jeszcze przed podpisaniem umowy rozmawialiśmy z bankiem i dostaliśmy zapewnienia, że program naprawczy jest realizowany, że bank notuje pozytywny wynik. Zawieszenie działalności to dla nas kłopot, bo w ostatnim czasie wpłynęły środki z dotacji na wypłatę 500 plus – mówi Bogdan Florek, skarbnik miasta.
Samorządy o wysokości swoich strat mają dowiedzieć się dziś. Duże firmy – po zalogowaniu się we wtorek do serwisu internetowego, prowadzonego już przez Bank Nowy BFG.
W całości stracone są środki zainwestowane w obligacje Podkarpackiego BS. Był to największy ich emitent w sektorze banków spółdzielczych. Ich wartość nominalna sięgała 100 mln zł. To papiery podporządkowane, czyli takie, które idą na pokrycie strat w drugiej kolejności – zaraz po kapitale wniesionym przez udziałowców i wcześniejszych zyskach. Teraz stały się bezwartościowe.
W końcu 2018 r. kapitały PBS wynosiły 60 mln zł. Według BFG kapitały banku spadły do minus 182,8 mln zł.
Finansiści od dłuższego czasu zwracali uwagę na to, że fundusz powinien przeprowadzić „testową” przymusową restrukturyzację na niewielką skalę, żeby być gotowym na wypadek problemów w którymś z większych banków. Okazji nie brakowało: od momentu wejścia w życie ustawy o BFG było kilka upadłości spółdzielczych kas oszczędnościowo-kredytowych i niewielkich banków spółdzielczych. Były też przypadki łączenia słabych instytucji z mocnymi.
– Patrzyliśmy w kategoriach użycia odpowiedniego narzędzia. Jeśli były możliwości sprzedaży, to nie było potrzeby wykorzystywania banku pomostowego. Ale też wychodziłem z założenia, że jesteśmy w stanie bardzo szybko utworzyć taki bank, gdyby była potrzeba. Trzeba pamiętać, że z tym wiążą się również koszty – tłumaczy Zdzisław Sokal, do kwietnia ub.r. prezes BFG. I dodaje, że bank pomostowy nie może funkcjonować dłużej niż dwa lata. To czas na restrukturyzację przejętych aktywów i ich sprzedaż.